Podsumowanie kolejki Lotto Ekstraklasy - Lechia ucieka stawce!
Kolejny weekend, a tym samym kolejna kolejka za nami. Miało być arcyciekawie, a było jak zwykle, czyli przeciętnie. Z pewnością spodziewaliśmy się po tej serii gier zdecydowanie więcej, tym bardziej, że miało dojść do dwóch hitów. Te po raz kolejny zawiodły i raczej nie przejdą do historii. Jedynym wygranym tej kolejki wydaje się Lechia Gdańsk, która pokonując Wisłę Kraków i korzystając na wpadkach Legii i Jagiellonii pewnie odjechała reszcie stawki powoli zmierzając do upragnionego mistrzostwa Polski.
Arka Gdynia 1:2 Piast Gliwice (88' Zbozień - 28' Czerwiński, 42' Valencia)
Składy:
- Arka: Steinbors - Zbozień, Marić (90' Cvijanović), Danch, Marciniak - Nalepa (79' Aankour), Deja, Banaszewski (74' Sołdecki), Zarandia, Janota - Jankowski
- Piast: Płach - Pietrowski, Czerwiński, Sedlar, Kirkeshov - Hateley, Dziczek, Konczkowski (85' Jodłowiec), Valencia, Felix - Parzyszek (75' Papadopulos)
Arka Gdynia i jakiekolwiek punkty w rundzie wiosennej? Przepraszamy, ale to nie ta bajka. Podopieczni Zbigniewa Smółki pomimo tego, że mieli znakomitą okazję na zdobycie chociażby punktu, znów zawiedli i kolejną kolejkę zakończyli z niczym. Stale pogarsza się również ich pozycja w tabeli. Obecnie mają zaledwie 5 punktów przewagi na przedostatnią Wisłą Płock i jeśli w najbliższym czasie niewiele się zmieni, to będzie nam dane ujrzeć Arkę na pozycji gwarantującej spadek. Tak jak wspomniałem powyżej, Arka nie musiała przegrać tego spotkania. W 83. minucie spotkania rzutu karnego nie wykorzystał Michał Janota, który w pierwszej części sezonu był niekwestionowanym liderem zespołu prowadzonego przez Zbigniewa Smółkę. Obecna runda nie należy jednak do najlepszych i nawet Janota nie da rady pociągnąć tego wozu. O dyspozycji strzeleckiej Arki mówią przede wszystkim strzelcy ostatnich bramek. Zbozień, Zbozień i Zbozień. Jeśli nadal za grę w ofensywie będzie odpowiadał prawy obrońca, to nie wróżę tej drużynie niczego dobrego.
Korona Kielce 1:1 Pogoń Szczecin (84' Arveladze - 20' Buksa)
Składy:
- Korona: Miśkiewicz - Tamm (46' Pucko), Kovacević, Marquez - Gardawski, Gnatjić, Petrak (65' Arveladze), Rymaniak - Żubrowski, Górski (62' Soriano), Brown Forbes
- Pogoń: Załuska - Bartkowski, Fojut, Malec, Nunes - Podstawski, Kozulj (80' Delev), Guarrotxena (46' Kowalczyk), Drygas, Majewski (85' Żyro) - Buksa
Spotkanie pomiędzy Koroną i Pogonią, choć z wiadomych nie przyczyn nie otrzymało łatki hitu kolejki, to i tak miało być bardzo ciekawe. Na przeciw siebie stanęły zespoły znajdujące się w górnej części tabeli, więc jakości piłkarskiej zabraknąć nie mogło. Zdecydowanie lepiej zaprezentował się zespół ze Szczecina, który przez niemal całe spotkanie dominował podopiecznych Gino Lettierego. Przełożyło to się jednak tylko na jedną bramkę, a na listę strzelców po raz kolejny Adam Buksa, który po tej bramce, śmiechem żartem znów może liczyć na powołanie.
Górnik Zabrze 2:1 Zagłębie Sosnowiec (12' Gvilia, 60' Angulo - 51' Udovicić)
Składy:
- Górnik: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Suarez, Koj - Matras, Żurkowski (68' Matuszek), Gvilia (83' Wolsztyński), Jimenez, Mystakidis (46' Zapolnik) - Angulo
- Zagłębie: Hrosso - Mygas (86' Ryndak), Polczak, Toth, Mraz - Możdżeń, Gressak (33' Milewski), Nawotka, Pawłowski, Udovicić (Nowak), Sanogo
Po ostatnim spotkaniu w wykonaniu Zagłębia Sosnowiec i niespodziewanym zwycięstwie z Arką Gdynia wielu kibiców beniaminka uwierzyło, że ich zespół właśnie się podnosi i włącza się do walki o utrzymanie. Nic z tych rzeczy! Podopieczni Marcina Brosza w idealny sposób pokazały, że Lotto Ekstraklasa nie jest dla Sosnowca i ci powoli mogą pakować walizki. Oczywiście o ile tego jeszcze nie zrobili. Górnik w tym pojedynku nie dał szans wiele słabszemu rywalowi i po bramkach Gvaleriana Gvilii i Igora Angulo odprawił go z kwitkiem. Ozdobą tego spotkania było bezapelacyjnie trafienie Hiszpana, który golkipera Zagłębia Sosnowiec pokonał po uderzeniu przewrotką. Nie było to jednak jedyne godne zapamiętania wydarzenia. Aczkolwiek czy było to godne? No nie wiem, oceńcie sami. Na minutę przed końcem akcję, który nigdy nie powinna mieć miejsca na boisku, odwalił Vamara Sanogo. Napastnik beniaminka zaprezentował nam trochę umiejętności bokserskich, a wszystko to po to, aby odzyskać piłkę przetrzymywaną przez jednego z rywali. Było warto? Jakoś mi się nie wydaje...
Lech Poznań 2:0 Legia Warszawa (8' Vujadinović, 79' Gytkjaer)
Składy:
- Lech: Burić - Gumny, Rogne, Vujadinović, Kostevych - Gajos, Tiba, Jevtić ( 80' De Marco), Makuszewski (85' Wasielewski), Jóźwiak (87' Marchwiński) - Gytkjaer
- Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Wieteska, Hlousek - Martins (80' Medeiros), Cafu, Agra (62' Nagy), Szymański, Kucharczyk ( 80' Kulenović) - Carlitos
Hit kolejki? To był hit kolejki? Jeśli to rzeczywiście był hit kolejki to ja jestem wróżką. Jedyne co mogło się podobać w tym spotkaniu to zakładany przez Legionistów pressing, który trwał zaledwie 10 minut. Potem im się odechciało... Pomimo tego, że mecz nie porywał to lepszą stronę mogę wskazać bez najmniejszego problemu. Po raz kolejny zbyt wiele do powiedzenia nie miała Legia, która przegrywając drugi mecz z rzędu znów oddaliła się od mistrzostwa. Lech natomiast w znakomity sposób wykorzystał słabszą formę Legii i wypunktował ją tak, jak należy wypunktować osłabionego rywala. Bezapelacyjnie wygranym tego spotkania był Nikola Vujadinović. Osoba Czarnogórca jest idealnym przykładem na to, jak przewrotny jest los. Jeszcze dwa tygodnie temu, po samobójczym trafieniu zapewniał rywalom zwycięstwo, a w sobotę otwierając wynik spotkania przyczynił się do zwycięstwa swojego zespołu. Patrząc na ostatnią grę Legii, chyba nikt nie ma wątpliwości, że z Ricardo Sa Pinto zbyt wiele nie zwojują i duża część kibiców mistrza Polski już oczekuje na zwolnienie Portugalczyka. Jak będzie w rzeczywistości? Okaże się już niebawem.
Lechia Gdańsk 1:0 Wisła Kraków (42' Mladenović)
Składy:
- Lechia: Kuciak - Mladenović, Augustyn, Nalepa, Fila (78' Mak) - Łukasik, Kubicki, Makowski - Paixao, Michalak (70' Nunes), Sobiech (85' Arak)
- Wisła: Lis - Pietrzak (79' Słomka), Sadlok, Wasilewski, Palcić - Plewka (62' Klemenz), Basha, Błaszczykowski, Wojtkowski, Drzazga (80' Grabowski) - Kolar
Potknięcie Legii to idealny moment na odskoczenie w tabeli. Takiej okazji nie mogła przepuścić Lechia i od samego początku zdecydowanie zadeklarowała, że w meczu z Wisłą walczy o komplet punktów. Jak zwykle w całym spotkaniu zaprezentowali dość bierną postawę, co powoli zaczyna nudzić. Są jednak skuteczni, aż do bólu co z pewnością się ceni. Podopiecznym Piotra Stokowca nie było potrzeba wiele, aby zatrzymać w Gdańsku komplet punktów. Duża w tym zasługa młodego Patryka Plewki, po którego stracie gola na wagę 3 punktów zdobył niezawodny w ostatnim czasie Filip Mladenović. WIsła również miała swoje okazje, lecz jeśli na przeciw ciebie staje bramkarz formatu Dusana Kuciaka, to nie warto liczyć na cokolwiek. Po tej kolejce i wykorzystaniu wpadek rywali, Lechia uformowała już 7-punktową przewagę, wjeżdżając tym samym na autostradę prowadzącą do mistrzostwa Polski.
Miedź Legnica 2:1 Wisła Płock (22' Zieliński, 74' Szczepaniak - 43' Miljiković (sam))
Składy:
- Miedź: Sapela - Miljiković, Musa, Bartczak - Zieliński, Fernandez, Santana (89' Augustyniak), Camara - Forsell (73' Piasecki), Roman (84' Ojamaa), Szczepaniak
- Wisła: Dahne - Stefańczyk, Łasicki, Uryga, Garcia - Marazas (46' Łukowski), Sielewski (71' Borysiuk), Rasak, Varela - Stilić (66' Zawada), Kuświk
Patrząc na to spotkanie oraz sam wynik muszę stwierdzić, że walka o spadek będzie niezwykle emocjonująco. Bez różnicy co zrobi, któryś z zespołów to spada na przegraną pozycję. Jedynym wygranym tej kolejki jest bezapelacyjnie Miedź, która gdyby nie mała pomoc Wisły Płock, to nadal znajdowałaby się na dole. Ogromna w tym zasługa Thomasa Dahne. Tak ten sam bramkarz, który świetnie gra nogami. Tym razem jednak się nie popisał i w sumie dobrze, że potrafi grać nogami, ale golkiperowi potrzebne są przede wszystkim ręce, których tym razem Niemcowi zabrakło. Golkiper Wisły odwalił rzecz, która ze względu na to, że jesteśmy w Lotto Ekstraklasie, to nie powinna dziwić. Po uderzeniu Szczepaniaka, piłka przeleciała przez ręce Niemcowi i ostatecznie wylądowała za linią bramkową. Szansę na jakiekolwiek punkty Wiśle chciał dać defensor Miedzi Aleksandar Miljiković, który w kolejnym spotkaniu popisał się bramką samobójczą. Panie Aleksandar, jak strzelamy to do drugiej bramki, bo w taki sposób po koronę króla strzelców się nie sięga. Na sam koniec wspomnę jeszcze o sytuacji Wisły Płock, która stale się pogarsza. Patrząc na ostatnie wyniki i grę Wisły, muszę stwierdzić jasno, że obok Zagłębia Sosnowiec, to oni są głównym pretendentem do spadku i jeśli Kibu Vicuna nie zmieni czegoś w grze zespołu to w przyszłym sezonie nie będzie nam dane podziwiać ich w Lotto Ekstraklasie.
Cracovia 1:0 Jagiellonia Białystok (48' Dytiatiev)
Składy:
- Cracovia: Pesković - Rapa, Helik, Dytiatiev, Siplak - Gol, Dąbrowski, Hernandez (41' Dimun), Hanca (86' Diego), Wdowiak, Cabrera
- Jagiellonia: Sandomierski - Wójcicki, Runje, Mitrović, Guilherme - Romańczuk. Poletanović, Pospisil (59' Kwiecień) - Kostal (72' Imaz), Novikovas, Scepović (80' Klimala
Drugi obok pojedynku Lecha z Legią, mecz mianowany hitem. Tak przynajmniej prezentowało się na papierze, lecz to co zobaczyliśmy na boisku, sprawiło, że w Lotto Ekstraklasie powinno zakazać się nazywania spotkań hitem przed jego rozpoczęciem. Po pierwszej połowie oba zespoły oddały zaledwie jeden celny strzał - to tylko mówi jak ciekawy był ten mecz. Zdecydowanie więcej działo się w drugiej odsłonie, kiedy to bramkę gwarantującą zwycięstwo zdobył Dytiatiev. Nie obyło się jednak bez małej burzy. Z powtórek wynika, że zawodnik zgrywający piłkę do Ukraińca posłużył się ręką, lecz nie nam to oceniań, gdyż na boisku był najlepszy sędzia w Polsce, Szymon Marciniak. Swoją szansę miała również Jagiellonia. Karnego przestrzelił jednak Stefan Scepović, który walną jak Sergio Ramos i wywalił piłkę w trybuny. Choć wydawało się, że "Duma Podlasia" wraca na właściwe tory i podłącza się do walki o mistrzostwo, to spotkanie z Cracovią idealnie pokazało, że forma Białostoczan wciąż nie jest stabilna i ci muszą jeszcze poczekać.
Śląsk Wrocław 2:0 Zagłębie Lubin (42' Robak, 52' Radecki)
Składy:
- Śląsk: Słowik - Celeban, Golla, Tarasovs, Cholewiak - Łabojko (74' Chrapek), Radecki, Mączyński - Pich (78' Gąska), Musonda, Robak (90' Piech)
- Zagłębie: Hładun - Tosik, Guldan, Oko, Balić - Ślisz, Jagiełło, Pakulski (57' Sirotov), Pawłowski, Bohar (74' Mares) - Tuszyński
Na samo zakończenie zostały nam derby Dolnego Śląska, w którym wystąpiły zespoły okupujące dolną część tabeli. Choć w ostatnich tygodniach ze zdecydowanie lepszej strony prezentowało się Zagłębie, to podczas meczu we Wrocławiu zobaczyliśmy zupełnie co innego. To Śląsk od pierwszej do ostatniej minuty był stroną dominującą, nie dając najmniejszych szans rywalowi. Bramki dla gospodarzy zdobyli Mateusz Radecki oraz Marcin Robak, który pomimo wieku wciąż może być uważany za jednego z najlepszych napastników w Polsce. Nie obyło się również bez małego skandalu. Oczywiście mecz Śląska oraz termin skandal za każdym razem łączy się tylko z jedną osobą, a mianowicie Arkadiuszem Piechem. Atakujący Wrocławian w ostatniej minucie spotkania zdobył bramkę dla gospodarzy. Sędzia Piotr Lasyk wyłapał spalonego i anulował gola zdobytego przez Piecha. Decyzja ta nie przypadła mu jednak do gustu i wymienił się z sędzią kilkoma spostrzeżeniami na temat pracy VAR-u. Co ja mogę powiedzieć na konie? No, dzban - tyle z pewnością wystarczy.