Prezes Mioduski ma dość - Ricardo Sa Pinto na dywaniku
Wyniki Legii Warszawa w Lotto Ekstraklasie z pewnością dziwią. Klub, który ma w zespole zawodników wyróżniających się na tle całej ligi, powinien ją dominować, a nie jak w przypadku Legii, tracić 7 punktów do liderującej Lechii Gdańsk. Choć sprawa mistrzostwa nie jest jeszcze zamknięta, to upragniony tytuł oddala się wraz z każdą kolejką. Według wielu, wina leży po stronie Ricardo Sa Pinto, który jak twierdzą poza prostackimi zagraniami przy linii bocznej boiska oraz cyrkami na konferencjach prasowych robi, nie robi nic dobrego dla mistrza Polski, po części go również kompromitując. Problem dostrzegł również prezes Legii, Dariusz Mioduski, który nie zamierzał dłużej ukrywać niezadowolenia z pracy Portugalczyka i w końcu wezwał go na dywanik.
Po sobotniej porażce z Lechem Poznań, wielu kibiców warszawskiego zespołu otwarcie twierdziło, że przyszedł czas na zmiany, a mistrzowi Polski jest potrzebny trener z prawdziwego zdarzenia, a nie osoba, który po ściągnięciu kilku swoich rodaków, chciała zawładnąć ligą. Jak podaje warszawski oddział "Gazety Wyborczej" do roboty wziął się nawet sam prezes Dariusz Mioduski, który postanowił zainterweniować i we wtorek zdecydował się zaprosić Portugalczyka do swojego gabinetu i odbyć z nim dłuższą rozmowę. Prezesowi Legii nie chodziło jednak o same wyniki, które obecnie nie zachwycają, ale również o zachowanie Ricardo Sa Pinto. Jak wiadomo, do grzecznego baranka Portugalczykowi daleko, a w szczególności po ostatniej akcji z jego udziałem, kiedy to po przegranym meczu nie podał ręki Michałowi Probierzowi, a następnie winą za porażkę obarczył... sędziów oraz zły stan murawy. Po tym spotkaniu Sa Pinto bezapelacyjnie powinien być spokojniejszy i przez najbliższe kilka tygodni prawdopodobnie nie usłyszymy o jego wybrykach.
Poza zachowaniem tematem rozmów z pewnością były, także wyniki. Z informacji ujawnionej w "Gazecie Wyborczej" dowiadujemy się, że Portugalczyk dostał pełen komfort pracy i prezes Dariusz Mioduski nie postawił mu żadnego ultimatum. Zaznaczył jednak, że najbliższe 3 spotkania zostaną rozegrane w takim stylu, jak na Legię przystało i ostatnie wpadki będą już tylko przeszłością. Nie mniej jednak nie wróżę Ricardo Sa Pinto zbyt długiej przyszłości przy Łazienkowskiej 3 i jeśli mistrz Polski nie zdoła w tym sezonie obronić tytułu, to Portugalczyk będzie zmuszony szukać nowego pracodawcy. Pierwszy sprawdzian odmienionego Sa Pinto już w najbliższy piątek, kiedy to Legia podejmie przed własną publicznością beniaminka z Legnicy.