Zapowiedź 24. kolejki LOTTO Ekstraklasy
Za nami Tłusty Czwartek. Pochwalcie się – ile zjedliście pączków? Z taką wiedzą nie podzielą się piłkarze naszej ligi, ale zapewniam Was o jednym. Na pewno nie pościli tego dnia. Nie zdziwcie się więc, jeśli niektórzy piłkarze będą sprawiali wrażenie ociężałych. Czas poznać zestaw par nadchodzącej kolejki.
Piast Gliwice – Śląsk Wrocław
Piast stawia sprawę dosyć jasno – chce walczyć o podium. W poprzedniej kolejce wykorzystał kryzys Arki i wywiózł z Gdyni komplet punktów. Przerwał tym samym serię dziewięciu meczów bez zwycięstwa na wyjeździe. Podopieczni Waldemara Fornalika udowodnili, że w naszej lidze można rozegrać ładną akcję. Dowodem była sytuacja zakończona golem Joela Valencii. Goście z Gliwic popisali się kilkunastoma podaniami zanim Ekwadorczyk trafił do bramki. Sytuacja godna odnotowania, bo murawa na stadionie Arki nie ułatwiała popisów technicznych.
Wrocławianie dość niespodziewanie, aczkolwiek zasłużenie wygrali derbowe spotkanie z Zagłębiem Lubin. Śląsk przy okazji zadał kłam statystykom – u siebie strzela średnio 1 gola na mecz w tym sezonie, ale derby wygrał różnicą dwóch bramek. Zespół ze stolicy Dolnego Śląska zanotował piąte zwycięstwo w sześciu ostatnich meczach u siebie z KGHM Zagłębiem Lubin. Wrocławski klub wytrenował w przerwie zimowej pewne schematy podczas wykonywania stałych fragmentów gry, które teraz przyniosą zamierzony efekt. Przed Vitezslavem Lavičką trudne zadanie – ostatni raz cieszyli się z wyjazdowego zwycięstwa nad Piastem blisko 10 lat temu.
Legia Warszawa – Miedź Legnica
Pojedynek z beniaminkiem przyszedł dla Legii chyba w najlepszym momencie. Od początku trwania kadencji Ricardo Sa Pinto, Legia bez wątpienia jest podczas pierwszego widocznego mini-kryzysu. Portugalski szkoleniowiec po raz pierwszy od przyjazdu do Warszawy musi radzić sobie z sytuacją, gdzie jego zespół przegrał dwa mecze z rzędu. Pytanie brzmi – czy trener Legii jest w stanie ugasić pożar? Do tej pory każdorazowo dolewał oliwy do ognia. Wystarczy przytoczyć wypowiedzi Portugalczyka na konferencji pomeczowej w Poznaniu. Niektóre z nich są dość groteskowe, a zarazem żałosne.
Legniczanie w zeszłym tygodniu zdobyli swoje pierwsze punkty w tym roku. Miedź od razu zainkasowała trzy punkty i złapała głęboki oddech, bo jej sytuacja w tabeli robiła się nie do pozazdroszczenia. Dominik Nowak ma niełatwy orzech do zgryzienia – na kogo postawić w bramce? W ostatnim meczu przeciwko Wiśle Płock z bardzo dobrej strony pokazał się Łukasz Sapela i tym samym wzrosły notowania doświadczonego Polaka. Miedź jednak nie usypiała podczas końcówki okienka transferowego i postanowiła wzmocnić pozycję bramkarza. Klub zatrudnił 32-letniego Sosłana Dżanajewa, byłego zawodnika Rubina Kazań, Spartaka Moskwa czy FK Rostów. Na debiut Rosjanina będziemy musieli jednak poczekać przynajmniej do następnego tygodnia.
Zagłębie Sosnowiec – Korona Kielce
Sosnowiczanie wrócili do tego, co potrafią najlepiej czyli do przegrywania. W poprzedniej kolejce okazali się gorsi od Górnika Zabrze, ale oprócz tego do sobotniego spotkania podejdą mocno osłabieni. Zagłębie będzie musiało sobie radzić bez Vamary Sanogo, który został ukarany czerwoną kartką. Mecz z wysokości trybun będzie również obserwować Valdas Ivanauskas. Litwin został zawieszony na dwa mecze, bo nie wytrzymał ciśnienia podczas ostatniego meczu z Górnikiem i został wyrzucony z ławki rezerwowych.
W polskiej lidze doczekaliśmy się własnej wersji Valencii. Niestety, nie chodzi o tak silny zespół z bogatą historią, ale o najczęściej remisującą ekipę w całej lidze. Kielczanie zremisowali w tym sezonie już po raz dziewiąty i pod tym względem Korona nie ma sobie równych. Przed meczem z Pogonią można było jednak zakładać, że to spotkanie zakończy się takim wynikiem. Odnotowaliśmy właśnie czwarty remis z rzędu między tymi drużynami. Gino Lettieri również postawił na transfer „last minute”. Kilkanaście godzin temu ściągnięty został Aleksandar Bjelica. Serb z holenderskim paszportem występował do tej pory w KV Oostende.
Jagiellonia Białystok – Górnik Zabrze
Za Jagą „historyczny” mecz i wcale nie chodzi o końcowy wynik meczu z Cracovią. Zespół z Podlasia po raz pierwszy w tym sezonie nie zdobył bramki na wyjeździe. Seria mogłaby trwać nadal, gdyby nie pudło Stefana Sćepovicia z jedenastu metrów. Serb uderzył jednak ponad bramką strzeżoną przez Michala Peskovicia. Większym rozczarowaniem była postawa Arvydasa Novikovasa. Litwin ledwie kilkanaście dni temu został uznany najwybitniejszym futbolistą swojego kraju za miniony rok, ale w Krakowie zagrał poniżej oczekiwań.
Zabrzanie mają za sobą mecz rozegrany w środku tygodnia. Górnik odpadł z Pucharu Polski po ćwierćfinałowym pojedynku z Lechią Gdańsk. Odpadnięcie z rozgrywek pucharowych wbrew pozorom może być zbawienne dla zespołu z Górnego Śląska. Od tej pory podopieczni Marcina Brosza mogą skoncentrować się na walce o utrzymanie. Górnik Zabrze w dużej mierze jest zależny od postawy jednego piłkarza – jest nim oczywiście Igor Angulo. Bask podczas starcia z Zagłębiem Sosnowiec zapisał na swoim koncie czternastego gola w tym sezonie i przewodzi klasyfikacji strzelców w całej lidze.
Wisła Płock – Cracovia
W Płocku czeka nas starcie drużyn, które znajdują się na dwóch odległych biegunach. Zespół z Mazowsza jest w trakcie trwania haniebnej serii – spotkanie w Legnicy było 8. z rzędu meczem Wisły Płock bez wygranej i to obecnie najdłuższa passa w lidze. Pomocną dłoń w kierunku Miedzi wyciągnął bramkarz płocczan, Thomas Daehne. Niemiec wcielił się w rolę Świętego Mikołaja i w ramach prezentu wręczył rywalom trzy punkty. „Nafciarze” byli aktywni ostatniego dnia okienka transferowego i zakontraktowali Jake’a McGinga. Irlandczyk trafił do Polski z odległej Australii.
Cracovia przypomina superszybkie auto, które ciągle się rozpędza i raczej nie ma w planach zatrzymywać się. „Pasy” wyrównały swoją rekordową serię zwycięstw w Ekstraklasie (w tym momencie jest ich na koncie aż siedem wygranych!). Poprzedni rekord został odnotowany tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, bo w 1948 roku! W tym momencie ekipa Michała Probierza traci ledwie trzy punkty do miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów. Kluczem do sukcesu była cierpliwość w stosunku do trenera. Brawa dla pana Filipiaka!
Wisła Kraków – Pogoń Szczecin
Krakowski zespół przegrał na terenie lidera, ale pozostawił po sobie dość dobre wrażenie. Można zastanawiać się nad końcowym wynikiem, gdyby Patryk Plewka nie popełnił kosztownego błędu. Niemniej wychowanek Wisły wykorzystuje kłopoty, które dotknęły klub w ostatnich miesiącach i nie może dziwić, że młody pomocnik nadal jest na etapie okrzesania się z Ekstraklasą. Władze „Białej Gwiazdy” tuż przed zamknięciem zimowego okienka transferowego postanowiły zabawić się w „Football Managera” i ściągnęły utalentowanego piłkarza z niższych lig. Artur Balicki przeszedł z Ruchu Chorzów i został nowym piłkarzem Wisły Kraków. Nastolatek był czołowym strzelcem II ligi, więc to powinna być dobra rekomendacja.
Szczecinianie kontynuują podróż po Polsce i tym razem przystankiem będzie dawna stolica Polski. Mecz z Koroną powinien zakończyć się dla Pogoni zwycięstwem, ale zabrakło dwóch rzeczy do końcowego sukcesu – skuteczności oraz koncentracji do ostatnich minut. Pogoń u siebie a Pogoń w delegacji to zespół o odmiennym obliczu. Którą twarz zobaczymy przy Reymonta? Na pewno ujrzymy bardzo zmotywowanego Adama Buksę. Napastnik urodzony w Krakowie przez kilka miesięcy reprezentował barwy Wisły, ale było to jeszcze w juniorach. Podczas kariery seniorskiej wystąpił w czterech meczach przeciwko „Białej Gwieździe”, ale tylko raz zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. Drugi najlepszy strzelec zespołu (więcej trafień ma tylko Kamil Drygas) był decydujący we zwycięstwie w rundzie jesiennej – zdobył dwa gole (końcowy wynik – 2:1).
Lech Poznań – Arka Gdynia
Lech chyba wraca na właściwe tory. Zespół Adama Nawałki nie pozostawił jakichkolwiek wątpliwości, kto był lepszy w sobotnie popołudnie w Poznaniu. „Kolejorz” odrodził się i wyraźnie pokonał Legię w naszym ligowym klasyku. Problemem byłego selekcjonera reprezentacji Polski będzie absencja Pedro Tiby. Portugalczyk będzie pauzował za nadmiar kartek, a jego nieobecność będzie zauważalna – kapitan zespołu był dotychczas nie do zastąpienia, bo opuścił ledwie jedno spotkanie. Warto śledzić uważnie poczynania Roberta Gumnego, bo doniesienia medialne mówią o zbliżającym się powołaniu dla obrońcy Lecha. Trener Lecha powinien się również cieszyć z powrotu do formy takich zawodników, jak: Darko Jevtić czy Maciej Gajos, którzy zostawili w cieniu piłkarzy mistrza Polski podczas bezpośredniego starcia.
Arka będzie mogła wpisać na swoje konto jakieś zwycięstwo. Na razie chodzi o działania transferowe, bo nad polskie morze trafił zawodnik kandydujący na gwiazdę ligi. Do Arki został wypożyczony Marko Vejinović, dwukrotny mistrz Holandii. Bośniak do tej pory występował w AZ Alkmaar, ale to też było w ramach wypożyczenia z Feyenoordu. 29-latek w 2015 roku podpisał kontrakt z zespołem z Rotterdamu. Patrząc na ostatnie poczynania Arki na boisku, można wyłącznie cierpieć. Gdynianie obok Wisły Płock są najgorszym zespołem tego roku. Te dwa zespoły jeszcze nie powiększyły swojego dorobku punktowego w 2019 roku. Największą bolączką jest krycie podczas stałych fragmentów gry.
Zagłębie Lubin – Lechia Gdańsk
No Starzyński, no Party. Przy okazji derbowego spotkania ze Śląskiem Wrocław, w szeregach Zagłębia zabrakło Filipa Starzyńskiego. Występ rozgrywającego lubinian był niemożliwy ze względu na drobny uraz, który dopadł byłego piłkarza Ruchu Chorzów. W składzie „Miedziowych” zabrakło jeszcze Bartosza Kopacza i cała konstrukcja legła w gruzach. Spotkanie we Wrocławiu pokazało, że Benowi van Daelowi brakuje dublerów na niektóre pozycje. Holenderski szkoleniowiec może się cieszyć, że spotkanie w Lubinie odbędzie się dopiero w poniedziałek, bo dostaje tak bardzo potrzebny czas. Stwierdzenie „czas leczy rany” może mieć sprawdzenie w tej konkretnej sytuacji. Nadchodzące dni mogą ułatwić Starzyńskiemu oraz Kopaczowi powrót do meczowej osiemnastki.
Lechia jak to Lechia – prezentuje wyrachowane oblicze. Nie zachwyca stylem, ale imponuje regularnym punktowaniem. Lider z Gdańska bezlitośnie wykorzystuje każdy nadarzający się błąd ze strony rywala – nie inaczej zdarzyło się przy okazji spotkania z Wisłą Kraków. Od początku roku w fenomenalnej formie jest Filip Mladenović. Serbski obrońca w ostatnich czterech meczach strzelił trzy bramki. Bez zdobytego gola zakończył tylko spotkanie z Koroną Kielce (0:0). Dominacja gdańszczan jest niepodlegająca jakiejkolwiek dyskusji. Ostatnim liderem, który tak przewyższał nad resztą stawki była Wisła Kraków prowadzona przez Macieja Skorżę - miało to miejsce w sezonie 2007/2008. Czy zespół Piotra Stokowca powtórzy ten scenariusz? Wydaje się, że do pełni szczęścia wystarczy stabilizacja. Niesamowite jest to, że ten zespół jeszcze rok temu zaplątał się w walkę o utrzymanie. Receptą jest szczelna defensywa – Lechia straciła tylko jedną bramkę w siedmiu ostatnich meczach. Polecam również uważnie śledzić statystykę posiadania piłki. Dlaczego? Czas przytoczyć tweeta Łukasza Olkowicza, dziennikarza „Przeglądu Sportowego”