Marko Vejinović - czy to gwiazda, jakich wiele?
Wczorajsza porażka 0:1 z Lechem Poznań, była dla Arki Gdynia ósmym meczem bez zwycięstwa z rzędu. Wynik pojedynku z "Kolejorzem" może boleć tym bardziej, że to właśnie podopieczni Zbigniewa Smółki stwarzali sobie w tym spotkaniu zdecydowanie groźniejsze okazje i powinni go wygrać z kilku bramkową przewagą. Po raz kolejny zabrakło jednak skuteczności i Arka wyjechała z Poznania nawet bez zdobytej bramki. Ostatnie wyniki Gdynian z pewnością mogą dziwić, a zarazem budzić również niepokój. W Arce występują zawodnicy, których spokojnie możemy zaliczyć do ligowej czołówki i posiadaniem niektórych z nich w swoim zespole, nie pogardziliby nawet najwięksi. Damian Zbozień, Michał Janota, Luka Zarandia, a od tego tygodnia również Marko Vejinović, to gracze, o których usłyszymy jeszcze niejednokrotnie.
Szczególnie ciekawie wygląda postać holenderskiego pomocnika Marko Vejinovicia, który do Gdyni trafił przed tygodniem. Jeszcze kilkanaście dni temu zachwycaliśmy się transferem Legii Warszawa, która wypożyczyła Iuriego Medeirosa ze Sportingu. Portugalczyk miał być prawdziwą gwiazdą Lotto Ekstraklasy i po piątkowym meczu z Miedzią Legnica musimy stwierdzić, że mimo wszystko będzie to kawał gracza i z pewnością będzie robił różnicę. Właśnie tego powinno się oczekiwać po zawodniku, który jeszcze miesiąc wcześniej podawał piłki Krzysztofowi Piątkowi, a dziś te same czynności ma wykonywać w Polsce. Niby nic trudnego. bo gdzie tu porównywać Serie A z Lotto Ekstraklasą, lecz jeśli przypomnimy sobie inne głośne nazwiska na czele z Eduardo, Armando Sadiku czy Dejanem Lazareviciem, zrozumiemy, że nasza liga nie jest tak łatwa, jakby mogło się wydawać. Co prawda jest słaba, ale bardzo wymagająca o czym przekonały się gwiazdy, mające wciągnąć tę ligę nosem.
Od momentu przyjścia do Polski Vejinovicia zdecydowanie ucichł temat Medeirosa i jego wielkiej klasy. Od kilku dni, to właśnie 29-letni Holender jest na ustach wielu ekspertów oraz kibiców. Dlaczego? Odpowiedź według mnie jest bardzo prosta. Pozyskanie przez klub formatu Arki Gdynia zawodnika, który jeszcze dwa sezony temu jako zawodnik Feyenoordu zdobywał z nim mistrzostwo Holandii nie zdarza się zbyt często. W ostatnich czasach przyzwyczailiśmy się, że jeśli do naszej ligi trafia głośne nazwisko, to będzie reprezentował barwy Legii, Lecha, znacznie rzadziej Jagiellonii. Tu się jednak okazało, że takiego gracza pozyskała Arka, która w tym sezonie raczej powalczy o utrzymanie, aniżeli bardziej prestiżowe cele. Vejinović przed przylotem do Polski bronił barw czołowych klubów Eredivisie, czyli ligi, która jest kilka lat przed Lotto Ekstraklasą. W trakcie swojej kariery 29-latek ubierał już barwy Feyenoordu, AZ Alkmaar, Vitesse oraz Heracles. Co ciekawe w wieku juniorskim występował w młodzieżówkach Ajaksu Amsterdam czy Utrechtu. W skrócie, zwiedził już prawie wszystkie czołowe kluby w kraju, w większości z nich się wyróżniając.
Oglądając wczorajszy pojedynek Arki z Lechem, na pierwszy rzut oka było widać, że w środku pola Gdynian jest osoba, która zupełnie nie pasuje do naszej ligi. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, gdyż takich pomocników w Lotto Ekstraklasie jest zdecydowanie więcej. Marko Poletanović z Jagiellonii Białystok czy Cafu z Legii Warszawa, to gracze bardzo podobni do Holendra. Na murawie widzą bardzo dużo, większość ich podań idzie do przodu, a oprócz tego mają kapitalne uderzenie z dystansu. Vejinovicia od wyżej wspomnianej dwójki różni jedna bardzo ważna umiejętność - szybkość myślenia. 29-latek, jak tylko otrzymał piłkę od jednego z kolegów, od razu wiedział co z nią zrobić. Podanie do bliżej ustawionego Michała Janoty? A może dokładny kilkunastometrowy przerzut, do któregoś ze skrzydłowych? Nie ma problemu! Mówisz masz. Tak właśnie wyglądał debiut Holendra, który do naszej ligi wszedł jak do siebie. Zero jakichkolwiek obaw przed debiutem plus brak znajomości stwierdzenia "długa aklimatyzacja". Do Polski przyjechał w tamtym tygodniu, a zaledwie kilka dni później był liderem środka pola w swoim zespole. Takich zawodników do Polski powinno trafiać zdecydowanie więcej, gdyż bez nich Lotto Ekstraklasa będzie wyglądać tak, jak wygląda obecnie.