Podsumowanie kolejki Lotto Ekstraklasy - cudy nad Wisłą
Dziś mamy wtorek, czyli dzień po całym zamieszaniu związanym z Lotto Ekstraklasą. Dzień, w którym możemy podsumować całą kolejkę na sucho bez zbędnych emocji. A powiadam wam, że warto, bo to co wydarzyło się w zakończonej wczoraj serii gier, przejdzie do historii. Może nie wszędzie, ale kibice w Płocku oraz Sosnowcu zapamiętają 24. kolejkę na długo. Nie przedłużając bierzemy się do roboty, bo ucieka to, co jest najcenniejsze, czyli czas.
Piast Gliwice 2:0 Śląsk Wrocław (4' Parzyszek, 55' Valencia)
Składy:
- Piast: Płach - Pietrowski (84' Mak), Sedlar, Czerwiński, Kirkeskov - Konczkowski, Dziczek, Hateley, Felix, Valencia (89' Papadopulos) - Parzyszek (75' Jodłowiec)
- Śląsk: Słowik - Celeban, Golla, Tarasovs, Cholewiak - Mączyński, Łabojko (53' Chrapek), Radecki, Musonda (75' Ahmadzadeh), Pich (56' Gąska) - Robak
Całą kolejkową zabawę rozpoczęliśmy w Gliwicach, gdzie miejscowy Piast podejmował Śląsk Wrocław. Po ostatniej meczu domowym kibice Piasta mieli powody do optymizmu. To właśnie dwa tygodnie temu na stadionie przy Okrzei 20, gospodarze rozprawili się z Lechem Poznań 4:0. Tym razem na ich drodze stanął Śląsk, który w przeciwieństwie do nich, nie wszedł najlepiej w rundę, Choć po ostatniej wygranej z Zagłębiem Lubin, piłkarze mieli choć odrobinę nadziei, że uda im się rozprawić z Piastem, to już w 4' minucie spotkanie rozwiał je Piotr Parzyszek, który bez najmniejszych problemów pokonał Jakuba Słowika. Na pierwszy rzut oka widać, że w Piaście coś drgnęło i ci prezentują coraz lepszy poziom. W starciu ze Śląskiem faworyt mógł być tylko jeden i przez pełne 90 minut byli nim gospodarze. Co prawda, przyjezdni od czasu do czasu stwarzali sobie jakieś sytuację, dwukrotnie zakończone nawet strzałami celnymi. Nie wlało to jednak w ich serca ani kropli optymizmu, gdyż kilka chwil po przerwie, wszystkie nadzieje na pozytywny rezultat pogrzebał świetnie spisujący się w rundzie wiosennej Joel Valencia, który w 55 minucie ustalił wynik spotkania. Po tym meczu Piast zrównał się punktami z trzecią Jagiellonią i po cichu włącza się do walki o najwyższe cele.
Legia Warszawa 2:0 Miedź Legnica (22' Carlitos, 62' Medeiros)
Składy:
- Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Wieteska, Rocha - Cafu, Martins (77' Antolić), Medeiros (71' Kucharczyk), Szymański (52' Hamalainen), Nagy - Carlitos
- Miedź: Sapela - Miljković, Musa, Bartczak - Zieliński, Fernandez, Santana (74' Piasecki), Camara - Roman (46' Ojamaa), Szczepaniak, Forsell (83' Garguła)
Legia Warszawa podejmująca przed własną publicznością beniaminka, który w rundzie wiosennej nie jest sobą? To musi zakończyć się jakąś masakrą! Otóż nie... Co prawda przez całe spotkanie stroną dominującą był mistrz Polski, lecz jeśli spojrzymy na ich nieudolność wchodzenia w pole karne i stwarzania sobie sytuacji bramkowych, to możemy stwierdzić, że nie obejrzeliśmy dziś spotkania pretendenta do tytułu z kandydatem do spadku, a dwóch drużyn z dolnej części tabeli, przy czym jedna nie dojechała na spotkanie. Nie trzeba być wielkim kibicem warszawskiego zespołu, aby zorientować się, że w Legii nie dzieje się najlepiej. Przed tygodniem porażka z Lechem, w piątek mało przekonywujące zwycięstwo z Miedzią. jedyne co może cieszyć, to znakomity mecz Iuriego Medeirosa, który po raz pierwszy wyszedł w pierwszym składzie i od razu został zawodnikiem meczu, zdobywając bardzo ładną bramkę sprzed pola karnego.
Zagłębie Sosnowiec 4:1 Korona Kielce (19' Nowak, 54' Udovicić, 58' Mygas, 90+2 Mraz - 35' Soriano)
Składy:
- Zagłębie: Hrosso - Mygas (90+4' Heinloth), Polczak, Toth (46' Cichocki), Mraz - Nawotka (90' Ivanishvili), Milewski, Gressak, Udovicić - Pawłowski, Nowak
- Korona: Miśkiewicz - Rymaniak, Kovacević, Marquez, Bjelica - Petrak (58' Żubrowski), Gnjatić, Pucko (58' Cebula), Arveladze (46' Brown Forbes), Jukić - Soriano
O ile w pierwszych dwóch spotkaniach niespodzianek raczej nie było, to nie możemy tego powiedzieć o pojedynku w Sosnowcu. Zagłębie już po pierwszym spotkaniu rundy wiosennej z pewnością pogodziło się ze spadkiem. Przynajmniej mogło się tak wydawać. A może byliśmy w jednym wielkim błędzie? Zwycięstwa z Arką oraz sobotni triumf z Koroną, sprawiły, że pojawiło się światełko w tunelu i szansa na ewentualne utrzymanie. Tym bardziej, że konkurenci Zagłębia poczynają sobie znacznie gorzej. Jeśli dorzucimy do tego piątkowy wyczyn Dawida Kubackiego, który to z prawie ostatniej pozycji przeskoczył na pierwsze zostając Mistrzem Świata, wydaje nam się, że możliwe jest naprawdę wszystko i zespół z Sosnowca może w każdym momencie podłączyć się do walki o mistrzostwo. Po zwycięstwie 4:1 z Koroną, narobili kibicom konkretnego smaka i ci będą chcieli iść za ciosem. Tym bardziej, że w zespole prowadzonym przez Valdasa Ivanauskasa, jest kilku niezłych piłkarzy, którzy z pewnością pomogą chociaż myśleć o ewentualnym utrzymaniu.
Jagiellonia Białystok 2:2 Górnik Zabrze (23' Guilherme, 57' Novikovas - 25' Żurkowski, 89' Angulo)
Składy:
- Jagiellonia: Sandomierski - Arsenić, Runje, Mitrović, Bodvarsson - Romańczuk, Poletanović (90' Kwiecień), Imaz (70' Pospisil), Novikovas, Guilherme (85' Wójcicki) - Scepović
- Górnik: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz, Gryszkiewicz - Matras, Żurkowski, Gvilia, Mystakidis (61' Angulo), Baidoo (66' Jimenez) - Wolsztyński
Po ostatniej porażce z Cracovią, piłkarze białostockiego zespołu nie myśleli o niczym innym jak o zwycięstwie w tym spotkaniu. Warto jednak pamiętać, że w szeregach rywala był prawdziwy kat Jagiellonii, Igor Angulo, który nie byłby sobą gdyby nie ukąsił rywala. Choć spotkanie nie zachwycało, a gra toczyła się głównie w środkowej części boiska, to ujrzeliśmy aż 4 bramki. Co prawda nie wszystkie padły przepisowo, gdyż jak pokazują powtórki, w 89 minucie uderzający na bramkę Jagiellonii, Igor Angulo znajdował się na pozycji spalonej. Pomimo dyskusji gospodarzy, sędzia Jarosław Przybył prowadzący to spotkanie nie zdecydował skorzystać z VAR-u i ostatecznie Jagiellonia po tym błędzie straciła bardzo cenne punkty, tracąc również dystans do czołówki. Obecnie strata Białostoczan do prowadzącej Lechii zredukowała się do 9 punktów, lecz o upragnionym mistrzostwie można już jedynie marzyć.
Wisła Płock 3:2 Cracovia (23' Kuświk, 49' Borysiuk, 90+2' Furman - 59' Airam, 71' Piszczek)
Składy:
- Wisła: Dahne - Stefańczyk, Sielewski, Dźwigała, Garcia - Borysiuk, Furman, Rasak, Marazas (80' Łukowski), Varela (70' Stevanović - Kuświk (63' Zawada)
- Cracovia: Pesković - Rapa, Dytiatiev, Helik, Siplak - Gol, Dąbrowski, Dimun (46' Piszczek), Hanca (62' Cecarić), Wdowiak (89' Datković) - Airam
Kwintesencję naszej ligi zaprezentowało nam spotkanie w Płocku, gdzie miejscowa Wisła podejmowała Cracovię. Ktoś zdecydował na oglądanie El Clasico, zamiast tego oto widowiska? Niech żałuje! Akcje od bramki do bramki, dwa karne, dwie czerwone kartki, atak Stefańczyka na sędziego, piękna bramka Ariela Borysiuka oraz Wisła Płock wygrywająca spotkanie w dziewięciu. Macie to w jakiejkolwiek innej lidze? No nie macie, takie rzeczy tylko w Lotto Ekstraklasie. Chyba nikt się nie spodziewał, że serię ośmiu zwycięstw z rzędu Cracovii przerwie właśnie Wisła, która w tej rundzie jest cienka jak barszcz. Taki mamy jednak klimat i po raz kolejny przekonujemy się, że tylko w Polsce każdy może wygrać z każdym, grając w poważnym osłabieniu. Kochamy takie klimaty!
Wisła Kraków 2:3 Pogoń Szczecin (87', 89' Basha - 22' Majewski, 32' Majewski, 50' Guarrotxena)
Składy:
- Wisła: Lis - Palcić (61' Burliga), Wasilewski, Sadlok, Pietrzak - Basha, Plewka (60' Savicević), Peszko, Wojtkowski, Błaszczykowski - Kolar (59' Drzazga)
- Pogoń: Załuska - Bartkowski, Walukiewicz, Malec, Nunes - Podstawski, Kozulji (87' Hostikka), Guarrotxena (84' Delev), Majewski, Drygas - Buksa
Kolejne spotkanie, które emocjonowało nas do samego końca i nie dlatego, że na boisku przebywali tacy piłkarze jak Kuba Błaszczykowski czy Sławek Peszko. Wszystko za sprawą pozostałych zawodników, którzy zaprezentowali nam kawał dobrego futbolu. Kto by pomyślał, że świetnie spisująca się Pogoń, która do 86 minuty prowadziła 3:0, może poczuć się niespokojnie. A może! Wszystko za sprawą Vullneta Bashy, który w przeciągu dwóch minut zaprezentował nam dwa kapitalne uderzenia z dystansu. Aż trudno sobie wyobrazić co by się stało, gdyby sędzia przedłużył to spotkanie o 10 minut.
Lech Poznań 1:0 Arka Gdynia (39' Gytkjaer)
Składy:
- Lech: Burić - Gumny, Rogne, Vujadinović, Tomasik - De Marco, Gajos, Makuszewski, Jóźwiak (90+2' Klupś), Jevtić (72' Trałka)- Gytkjaer (78' Zhamaletdinov)
- Arka: Steinbors - Zbozień, Maghoma, Danch, Olczyk - Deja, Janota, Vejinović (83' Cvijanović), Zarandia (76' Siemaszko), Aankour (62' Banaszewski) - Jankowski
Po zwycięstwie z Legią Warszawa, zawodnicy "Kolejorza" chcieli więcej i więcej. W sumie nie ma co się dziwić. Zwycięstwo z mistrzem Polski, w bardzo ciężkim momencie sezonu z pewnością podbudowuje i piłkarze Lecha poczuli, że mogą zdziałać naprawdę wiele. Tym bardziej, że ich rywalem była zaledwie Arka Gdynia, która wiosną radzi sobie bardzo słabo. Choć na papierze zdecydowanym faworytem byli gospodarze, to w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Przez większość spotkania, stroną dominującą byli Gdynianie, którzy tylko dzięki braku skuteczności nie ukąsili w tym spotkaniu Lechitów. Dla gospodarzy natomiast, wystarczyła jedna groźna kontra i świetne zachowanie Christiana Gytkjaera, który po raz kolejny udowodnił, że bez niego "Kolejorz" prawdopodobnie obijałby się dolnej części tabeli, a nie zajmował pozycji, którą zajmuje.
Zagłębie Lubin 2:1 Lechia Gdańsk (28' Starzyński, 82' Bohar - 41' Kubicki)
Składy:
- Zagłębie: Hładun - Kopacz, Guldan, Oko (72' Dąbrowski), Balić - Slisz, Jagiełło (18' Poręba) Starzyński, Bohar, Pawłowski (86' Pakulski) - Tuszyński
- Lechia: Kuciak - Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Łukasik (85' Michalak), Kubicki, Makowski, Mak (46' Haraslin), Paixao - Sobiech (71' Arak)
Na sam koniec przyszło nam podziwiać spotkanie lidera Lotto Ekstraklasy, dla którego według wielu zwycięstwo z Zagłębiem Lubin miało być jedynie formalnością. Tym bardziej, że gospodarze grali w tym spotkaniu bez szkoleniowca, gdyż Ben van Dael oglądał mecz z trybun. Spotkanie, które miało być tylko formalnością, w rzeczywistości okazało się prawdziwymi męczarniami. Bramki Filipa Starzyńskiego z rzutu karnego oraz Damjana Bohara sprawiły, że Lechia dość niespodziewanie straciła bardzo cenne punkty, a jej szanse na mistrzostwo drastycznie zmalały. Tym bardziej, że swój mecz wygrała Legia, która zredukowała swoją stratę do zaledwie 4 punktów. To tylko pokazuje, jak wyrównana jest nasza liga i walka o mistrzostwo Polski będzie trwać wiecznie.