Wyrachowany Piast wygrywa derby
Mniej więcej rok temu miał miejsce słynny mecz derbowy pomiędzy Piastem a Górnikiem, podczas którego chuligani Piasta stwierdzili, że świetnym pomysłem będzie wtargnięcie na murawę. Jak pamiętacie - idea nie spodobała się ani sędziemu, który stwierdził, że mecz nie będzie dokończony, ani Komisji Ligi, która przyznała walkower Górnikowi. Dzisiaj szczęśliwie oby się bez ekscesów i wygrała drużyna, która była lepsza na boisku.
Składy:
Górnik: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz (17' Suarez), Koj - Matras (76' Baidoo) - Mystakidis (62' Gryszkiewicz), Gvilia, Żurkowski, Jimenez - Angulo
Piast: Plach - Pietrowski, Czerwiński, Sedlar, Kirkeskov - Hateley, Dziczek - Konczkowski (90' Sokołowski), Valencia (82' Badia), Felix - Parzyszek (74' Papadopulos)
Od początku meczu to jednak Górnik chciał narzucić swoje warunki gry. W ciągu pierwszych 25 minut gospodarze mieli co najmniej 5 sytuacji do strzelenia bramki. Już w 2. minucie Jesus Jimenez miał dobrą okazję, jednak trafił w słupek. Następnie przed stratą gola chronił Piasta już nie słupek, ale Frantisek Plach. Bramkarza "niebiesko-czerwonych" dwukrotnie próbował pokonać Igor Angulo, a raz świetnie dysponowany dzisiaj Szymon Żurkowski, jednak za każdym razem to słowacki golkiper wychodził zwycięsko z tych pojedynków. Kiedy w 23. minucie po rzucie rożnym piłka ledwie minęła słupek bramki Piasta, wydawało się, że gol dla zabrzan jest kwestią czasu.
Nic bardziej mylnego - Górnik po ostatniej z tych sytuacji po prostu stanął, prawdopodobnie nieco zmęczony narzuconym przez siebie tempem. Piast zaczął mieć coraz więcej do powiedzenia, aż w końcu zdobył bramkę. Bardzo ładnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Mikkel Kirkeskov, jednak trzeba uczciwie przyznać, że Martin Chudy mógł w tej sytuacji zrobić więcej. Był to pierwszy strzał gliwiczan w tym meczu. Jeśli ktoś chciałby przekonać się na własne oczy, co oznacza futbolowy truizm "niewykorzystane sytuacje się mszczą", powinien oglądnąć pierwszą połowę tego spotkania. Do przerwy nie wydarzyło się już nic godnego uwagi i sędzie Marciniak po czterech doliczonych minutach zaprosił zawodników do szatni.
Druga część meczu była typową ekstraklasową kopaniną, w której więcej było chaosu niż gry w piłkę. Właściwie warto zwrócić uwagę tylko na dwa zdarzenie: Pierwsze miało miejsce w 58. minucie, kiedy Martin Konczkowski minął Michała Koja na skraju pola karnego, a następnie został sfaulowany przez lewego obrońcę Górnika. Defensor zobaczył zasłużoną żółtą kartkę - problem w tym, że było to jego drugie napomnienie w tym meczu, w związku z czym musiał przedwcześnie zejść do szatni. I tutaj pojawia się pytanie - jaki był sens tego faulu? Konczkowski nie stanowił bezpośredniego zagrożenia bramce zabrzan, spokojnie można było liczyć na asekurację kolegów. To było po prostu bezmyślne zachowanie Koja, które właściwie przekreśliło szanse Górnika na dobry rezultat w tym meczu.
A jeśli chodzi o drugie wydarzenie - w 84. minucie Tom Hateley uderzał z rzutu wolnego i trafił w mur. Po analizie VAR sędzia Marciniak wskazał na wapno, ponieważ Jesus Jimenez zagrał piłkę ręką. Jedenastkę pewnie wykorzystał Aleksandar Sedlar. Po tym golu było już wiadome, że nic złego w tym meczu Piastowi się nie grozi. Tak też się stało - gliwiczanie dowieźli korzystny wynik do końca, przy okazji awansując na 3. miejsce w tabeli.