Lech nadal gra swoje - czyli nic nie gra

Forma podopiecznych Adama Nawałki w rundzie wiosennej jest zmienna jak woda w kranie. Albo porażka 0:4 z Piastem Gliwice, albo fantastyczne zwycięstwo z warszawską Legią, a gdyby tego było mało, to na deser jeszcze jedna porażka, tym razem z beniaminkiem Lotto Ekstraklasy, Miedzią Legnica. Z pewnością nie takiej gry ze strony swoich ulubieńców oczekiwali kibice "Kolejorza". Szansę na odkupienie swoich win za ostatnią porażkę, Poznaniacy mieli w dzisiejszym starciu z Górnikiem Zabrze. Do niczego takiego jednak nie doszło i to przyjezdni wywieźli z Poznania komplet punktów.

Składy:

Lech: Burić - Gumny, Rogne, Vujadinović, Tomasik - Gajos, Tiba, Jevtić (68' Trałka) , Makuszewski (89' Klupś), Amaral - Gytkjaer (68' Zhamaletdinov)

Górnik: Chudy - Sekulić, Suarez, Wiśniewski, Gryszkiewicz - Martas, Gvilia (75' Matuszek), Żurkowski, Jimenez (83' Zapolnik), Mystakidis (56' Arnarson) - Angulo

Po ostatniej nie lada niespodziance w Legnicy, z pewnością nie mogło obyć się bez zmian w podstawowym składzie "Kolejorza". Po bardzo słabym spotkaniu, tym razem miejsca nawet w "meczowej osiemnastce" nie znalazł Kamil Jóźwiak. Nie zmienił tego nawet fakt, że we wcześniejszym spotkaniu z Legią był najlepszy na boisku. Choć zmiana wydawała się dosyć dziwna, to ostateczny ruch należał do Adama Nawałki, który tym razem zdecydował się postawić na Joao Amarala, który miał być jego wybawcą. Poza Jóźwiakiem, miejsce w podstawowym składzie stracił również Vernon De Marco, którego kosztem do składu wleciał Darko Jevtić. Nie wszyscy byli jednak zgodni z wyborami byłego selekcjonera reprezentacji Polski, a oto jak jeden z ekspertów wypowiedział się na temat jedenastki, wybranej przez Adama Nawałkę.

Jak widać, nawet kibice "Kolejorza" uważali, że mecz z Górnikiem nie będzie należał do najłatwiejszych i przy dobrych wiatrach może paść naprawdę dużo bramek. Nie przedłużając, przenieśmy się do samego spotkania, które było nieco słabsze niż zakładali niektórzy. Od pierwszego gwizdka gra mogła się naprawdę podobać. Piłkarze atakowali od bramki do bramki, a większość akcji kończyła się celnymi strzałami. Gdyby nie fakt, że były to głównie uderzenia sprzed pola karnego, to spotkanie mogłoby stać na naprawdę wysokim poziomie. Było jednak tak, a nie inaczej i nie pozostało nam nic innego, jak czekać na jakiś błąd ze strony defensorów Lecha. Dlaczego akurat liczyłem na Poznaniaków? Po prześledzeniu pierwszych 30 minut spotkania, nie miałem wątpliwości, że Lech będzie musiał wznieść się na wyżyny możliwości, aby w tym meczu pokonać Martina Chudego oraz znajdującą się przed nim linię defensywy. Przed szansą w pierwszej połowie stawali m.in. Maciej Makuszewski oraz Joao Amaral, lecz ich uderzenia sprzed "szesnastki" nie sprawiły problemów golkiperowi Górnika.

Na kwadrans przed końcem pierwszej odsłony, gospodarze znacznie osłabli i do głosu doszli podopieczni  Marcina Brosza, którzy bardzo odważnie podchodzili pod pole karne "Kolejorza" stwarzając sobie kolejne okazję. Tę idealną dostali w 41. minucie, kiedy to po perfekcyjnie wyprowadzonym kontrataku oraz powolny powrocie defensorów Lecha z Nikolą Vujadinoviciem na czele sprawił, że z bramki cieszyli się przyjezdni. Świetna asysta Jesusa Jimeneza po zagraniu piętką oraz wykończenie z zimną krwią Igora Angulo nie dały szans bramkarzowi Lecha i po pierwszej połowie w lepszych humorach do szatni schodzili zawodnicy z Zabrza.

Powyższy komentarz na temat gry Vujadinovicia oraz jego kilku kolegów idealnie odzwierciedlił się kilkanaście minut po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. Od samego początku zdecydowanie aktywniejszy był Górnik, który nie zamierzał poprzestać na jednobramkowym prowadzeniu i chciał zadawać kolejne ciosy. Z bardzo dobrej strony znów pokazywali się Hiszpanie, a w szczególności Igor Angulo, który kilkukrotnie w dziecinny sposób ogrywał Roberta Gumnego syna ku..., w sumie nie ważne kogo syna. Znacznie ważniejsze jest to co wydarzyło się w 65. minucie spotkania. Wszystko zaczęło się od rzutu rożnego dla Górnika. Dośrodkowanie w pole karne znakomicie przedłużył Angulo, po raz kolejny uprzedzając prawego obrońcę Lecha, po czym do piłki dopadł Boris Sekulić, umieszczając piłkę w siatce. Bardzo ważną rolę przy golu dla przyjezdnych odegrał również Vujadinović, który zapomniał czym jest krycie i w dziecinny sposób zgubił zdobywcę bramki.

Do samego końca gra nie zamierzała ulec zmianie, co z tym idzie Górnik nie przestawał strzelać. Na 5 minut  przed końcem gwoździa do trumny wbił fenomenalny dziś Igor Angulo. Ostatecznie po ciekawym, aczkolwiek w niektórych momentach dość jednostronnym pojedynku górą byli Zabrzanie. Oznaczało to jedno. Sytuacja Adama Nawałki na stanowisku trenera "Kolejorza" robi się coraz bardziej niepewna i zaczynam mieć wątpliwości czy były selekcjoner reprezentacji Polski dotrwa do wakacji. Gra jego podopiecznych zupełnie się nie kleiła i wyglądała mniej więcej tak:

W sumie to dobrze, że mecze trwają zaledwie 90 minut, gdyż boję się pomyśleć, co by się stało, gdyby rzeczywiście trwały dłużej. Tymczasem podopiecznym Adama Nawałki, jak i samemu szkoleniowcowi nie zostało nim innego jak pitolnąć se whisky, bo rzeczywiście nic im nie zostało.

Lech Poznań 0 :3 Górnik Zabrze

0:1 |41' Angulo

0:2 |67' Sekulić

0:3 |86' Angulo