Poznańska lokomotywa stanęła na bocznym...
Zwolnienie Nenada Bjelicy i zatrudnienie uwielbianego przy Bułgarskiej Ivana Djurdjevicia. W taki właśnie sposób miała rozpocząć się nowa historia Lecha, a serbski szkoleniowiec miał sprawić, że "Kolejorz" w końcu zacznie być godnym rywalem Legii i odzyska drugie miejsce w Lotto Ekstraklasie, które stracił na rzecz Jagiellonii. Z biegiem czasu okazało się jednak, że triumfy Poznaniaków pod wodzą Djurdjevicia były tylko pięknym snem, a Serb nie jest tak dobrym trenerem, jak wielu się wydawało. Miał być trenerem na lata, a nie był nawet do lata - w taki właśnie sposób należy określić przygodę 42-latka w roli szkoleniowca Lecha. Osoba, która przy Bułgarskiej była darzona ogromnym szacunkiem została potraktowana jak pies i wyrzucona z własnego domu. Były defensor "Kolejorza" zabawił w swoim byłym zespole niespełna 6 miesięcy i musiał ustąpić miejsce "lepszym". Tak było wtedy, a jak jest teraz?
Nowy trener
Spoglądając na ostatnie wyniki Lecha, nie można nazwać tego inaczej, aniżeli dramatem. Cofnijmy się jednak kilka miesięcy wcześniej, a dokładniej do 25 listopada. To właśnie tego dnia, za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej Lecha dowiedzieliśmy się, że nowym szkoleniowce Poznaniaków zostanie były selekcjoner reprezentacji Polski, Adam Nawałka. Trener przez wielu uznawany za jednego z najlepszych w Polsce, miał wyciągnąć "Kolejorza" z czarnej dziury. Euforia wśród Poznaniaków po ogłoszeniu tej informacji była ogromna. Wyliczanie przewagi na koniec sezonu nad największymi rywalami w Legii oraz sny o triumfach w Lidze Mistrzów. W taki właśnie sposób wyobrażali sobie najbliższe lata kibice "Kolejorza".
Rzeczywistość okazała się zdecydowanie brutalniejsza. Pierwsze ligowe spotkanie Lecha pod wodzą Adama Nawałki zakończyło się bardzo rozczarowującą porażką z Cracovią. Z pewnością nie tak wyobrażano sobie debiutancki występ byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Całkowita dominacja oraz brak pomysłu na grę - tylko takimi słowami można opisać postawę Poznaniaków w pierwszym meczu. Kolejne spotkania dawały jednak łut nadziei, że był to tylko wypadek przy pracy i niebieska lokomotywa w końcu ruszy. I ruszyła! W kolejnych trzech spotkaniach Lech zdobył komplet punktów, a współczynnik bramek zdobytych, do tych straconych wynosił 9:0. Dla wielu był to jasny przekaz. Wszystko wraca do normy i "Kolejorz" wraca na właściwe tory. Problem był tylko jeden. Właśnie rozpoczynała się przerwa zimowa i po jej zakończeniu mogło się wydarzyć naprawdę wszystko. Tego nie spodziewał się jednak nikt. Od momentu powrotu na boisko, Lechici wygrali zaledwie 2 z 6 spotkań. Doskonale wiemy, jak obecnie wygląda gra poznańskiego zespołu. Nic nie układa się tak, jak powinno, lecz nie jest to koniec problemów.
Problemy w szatni
Atmosfera w szatni jest bardzo ważną rzeczą we współczesnej piłce. Trudno sobie wyobrazić kadrę 24 zawodników, podzieloną na kilka podgrup. Nad tym wszystkim powinien panować jednak trener, lecz zależy to przede wszystkim od jego osobowości. Trudno sobie wyobrazić takie podziały w Legii, gdzie porządku pilnuje Ricardo Sa Pinto, który za każdy sprzeciw może wyrzucić cię z zespołu. Oczywiście dużo zależy od trenera, lecz nie wszystko. Doskonale znamy charakter szkoleniowca Jagiellonii, Ireneusza Mamrota. Jest on raczej spokojnym człowiekiem, a do charyzmatycznej osoby formatu Sa Pinto brakuje mu naprawdę wiele. Nie mniej jednak w białostockim zespole trudno doświadczyć jakichkolwiek podziałów i drużyna trzyma się razem. Zdecydowanie bardziej skomplikowanie wygląda to w Lechu, gdzie zaczynają przejawiać się pierwsze problemy.
Z portalu KKSLech.com dowiadujemy się, że trener Adam Nawałka stracił panowanie w szatni "Kolejorza" i wewnątrz zespołu zaczęły tworzyć się grupy. Jedna jest złożona z Polaków oraz przybyszy z Bałkanów, w której przewodzą Trałka, Gajos, Janicki, Burić i Jevtić, a w skład drugiej wchodzą piłkarze z zagranicy. Tam pieczę nad grupą sprawują Gytkjaer, Rogne, Tiba i Amaral. Duża jest w tym rola trenera Lecha, który po pierwsze nie potrafi zawładnąć szatnią, a jak wiadomo, to on powinien w niej rządzić i po drugie daje się również we znaki kwestia jego wyborów. Znamy przecież takie historie, jak na przykład ta reprezentacyjna, gdzie zagwarantowane miejsce u selekcjonera Brzęczka miał Kuba Błaszczykowski. Według mnie w Lechu tworzy się identyczna sytuacja. Trener Nawałka obdarzył kilku dobrze mu znanych zawodników większym zaufaniem, co sprawia, że nie wszyscy czują się równo traktowani.
Taki stan rzeczy sprawia, że trener, który miał tu przyjść na kilka lat, może pożegnać się ze stanowiskiem już latem. Z tego samego źródła dowiadujemy się, że przedstawiciele Lecha, zaczynają sondować zagraniczny rynek w poszukiwaniu ewentualnego następcy Adama Nawałki. Choć jest to na razie zabieg czysto przyszłościowy, to jest on jak najbardziej możliwy. Ostatnie porażki z Miedzią Legnicą oraz Górnikiem Zabrze, a także skargi piłkarzy na... dość niekonwencjonalny sposób treningów nie ułatwiają pracy byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski. Nie od dziś wiadomo, że Nawałka słynie z bardzo ciężkich, nie zawsze związanych z futbolem treningów. Właśnie to sprawia niezadowolenie wśród piłkarzy i patrząc na ich ostatnie poczynania, może się wydawać, że zaczynają grać na zwolnienie obecnego szkoleniowca. Przyszłość Adama Nawałki zostawmy jednak w spokoju i odnieśmy się do przyszłości niektórych piłkarzy, którzy już niebawem mogą się rozstać z Lechem.
Co będzie dalej?
Kibice, piłkarze, sztab szkoleniowy i wszyscy pracownicy Lecha z pewnością już nie myślą o walce o mistrzostwo. Teraz jedyne co się dla nich liczy, to wywalczenie sobie miejsca w grupie mistrzowskiej i bój o ewentualne występy w europejskich pucharach. Sytuacja kadrowa na ten moment prezentuje się naprawdę nieźle, lecz warto pamiętać, że duża grupa zawodników, wraz z końcem sezonu może pożegnać się z poznańskim klubem. Jako pierwszy na myśl przychodzi Łukasz Trałka, który nie ma łatwego życia w zespole. Od momentu stracenia opaski kapitana, doświadczony pomocnik miał rzekomo wpaść w konflikt ze szkoleniowcem i jego odejście było raczej przesądzone. Tak się składa, że mam dla kibiców Lecha znakomitą wiadomość. Jak podaje na Twitterze rzecznik prasowy "Kolejorza" Maciej Henszel, Adam Nawałka bardzo ceni sobie postawę Trałki i ten już niebawem może podpisać nową umowę.
Nie wszystko jest jednak tak kolorowe jak nowy kontrakt Trałki. 34-latek nie jest bowiem jedynym zawodnikiem, któremu wraz z końcem sezonu kończy się umowa. Czas leci, a kontrakty do przedłużenia mają również Matus Putnocky, Nikola Vujadinović, Marcin Wasielewski, Maciej Gajos czy Kamil Jóźwiak. Ponadto okres wypożyczenia kończy się w przypadku Rafała Janickiego, Vernona De Marco, Dimitriosa Goutasa czy Timura Zhamaletdinova. Oznacza to, że Lech w przyszłym sezonie może mieć naprawdę szczupłą kadrę, a pieniędzy na ewentualne wzmocnienia z pewnością nie będzie zbyt wiele. Wyobrażacie sobie tak okrojonego Lecha w przyszłym sezonie? Bo ja wciąż nie jestem w stanie...