''Halo, policja, w Krakowie gwałcą'' - echa meczu Wisła - Legia
Polskie El Clasico, czyli pojedynek Wisły Kraków oraz Legii Warszawa - dwóch najbardziej utytułowanych klubów ostatnich lat. Przed laty to spotkanie interesowało całą piłkarską Polskę - obecnie sympatyków tego typu starć jest nieco mniej, lecz ci, którzy znaleźli wolne dwie godzinki i zdecydowali się je spędzić z zawodnikami Legii oraz Wisły, z pewnością nie pożałowali. Ostatecznie górą była "Biała Gwiazda", która po raz drugi w tym sezonie urwała punkty Legionistom, tym razem zwyciężając 4:0.
Składy:
Wisła: Lis - Burliga, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak - Savicević, Basha, Drzazga (87' Wojtkowski), Peszko (82' Boguski), Błaszczykowski (89' Plewka) - Kolar
Legia: Cierzniak - Stolarski (42' Kulenović), Wieteska, Jędrzejczyk, Rocha - Martins, Antolić, Vesović, Szymański, Medeiros (77' Hamalainen) - Carlitos (77' Kucharczyk)
Po dzisiejszej informacji o zwolnieniu Adama Nawałki jedno jest pewne. Nigdy nie należy ufać prezesom polskich klubów. Przygoda byłego selekcjonera reprezentacji Polski z "Kolejorzem" trwała zaledwie 4 miesiące i dobiegła szybciej niż sam Adam Nawałka oczekiwał. Nie był to jednak ostatni szkoleniowiec, który mógł obawiać się o swoją posadę, pomimo zapewnień prezesa. Numerem drugim do ewentualnego zwolnienia był szkoleniowiec Legii Ricardo Sa Pinto, który również ma ogromne problemy z prowadzeniem zespołu, co z tym idzie regularnym punktowaniem. To właśnie dzisiejsze spotkanie z Wisłą miało pokazać, jak Portugalczyk przepracował z zespołem przerwę reprezentacyjną i czy wniósł choć odrobinę jakości do drużyny. Przeciwnik nie był jednak łatwy. Na przeciw mistrza Polski stanęła Wisła, która w ostatnich Derbach Krakowa nie dała szans Cracovii. Zapowiadało więc się na przednie widowisko poparte bramkami.
I tak rzeczywiście było, dodatkowych atrakcji dodawali również kibice, którzy od pierwszej do ostatniej minuty z całych sił dopingowali swój zespół, przy okazji zapełniając trybuny, co do jednego miejsca.
... w międzyczasie przygotowując też mały pokaz pirotechniczny.
Wiemy co się działo na trybunach, gdzie atmosfera była naprawdę przednia, to przejdźmy, także do murawy, na której działo się niewiele mniej. Jeszcze przed meczem zdecydowanym faworytem tego spotkania była Legia. Dlaczego? Za zespołem prowadzonym przez Ricardo Sa Pinto przemawiała przede wszystkim liczba gwiazd, która w stosunku do Wisły była olbrzymia. Ale hola hola, piłka nożna to nie nazwiska, lecz umiejętności oraz zaangażowanie i takim oto sposobem już po 5. minutach gry na prowadzenie wyszli gospodarze. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał Sławomir "pół litra" Peszko, który sprytnym uderzeniem przy słupku pokonał bramkarza rywali. Taki rozwój wydarzeń nieco podłamał przyjezdnych, którzy dali Wiśle bardzo szerokie pole do popisu. Zwracając uwagę na ich determinację w ostatnich miesiącach podczas walki o życie, nie mogło się to skończyć jak kolejnym ciosem. Ogromna tu zasługa Luisa Rochy, który zagrał w polu karnym piłkę ręką.
Wykonania jedenastki podjął się Jakub Błaszczykowski, który od pamiętnego meczu z Portugalią nie popełnia błędów i z zimną krwią umieścił piłkę w siatce, pokonując bezradnego Radosława Cierzniaka. Patrząc na strzelców bramek nie trudno stwierdzić, który klub w Polsce ma najlepszych skrzydłowych i do kogo powędrują najbliższe powołania. Oczywiście śmiechem żartem, lecz patrząc na dyspozycję obu panów, po wcześniejszym spojrzeniu na ich wiek muszę stwierdzić jedno - Paweł Stolarski i Luis Rocha powinni się wstydzić, że goście, którzy lada chwila zyskają status dziadków, robili z nich wiatraki.
Spokojnie, to nie był koniec. Na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem idealnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Rafał Pietrzak, który po raz kolejny nie dał szans bramkarzowi gości, a ostatecznego ciosu dokonał Marko Kolar, który ustalił wynik spotkania. Nie mogło również się odbyć bez mini pożegnania w wykonaniu krakowskich kibiców, którzy zaznaczyli jedną ważną rzecz - chłopaki nie płaczą...
Co ja, jako osoba bezstronna, mogę powiedzieć na ten temat? Ostatnie występy polskich drużyn walczących o najwyższe cele to jakaś żenada. Legia dostaje baty od klubu, który jeszcze 3 miesiące temu miał nie istnieć, Lechia wygrywa spotkania bez stylu i w pierwszym spotkaniu z Europą się od niej odbija, a Lech i Jagiellonia zapomniały czym jest futbol na najwyższym poziomie i od jakiegoś miesiąca kopią się po czole. No cóż - polska piłka taka piękna, lecz pomimo tego, że mamy dopiero koniec marca, to już teraz boję się myśleć, co będzie w lipcu i jakie baty zbierzemy od Gruzinów lub Ormian.
Spotkanie w Krakowie miało być idealnym momentem na odzyskanie zaufania kibiców przez Ricardo Sa Pinto. W rzeczywistości było jednak zupełnie inaczej i po tym pojedynku nie mam wątpliwości, że kibice warszawskiego zespołu najchętniej zapakowaliby go do taczki i sami odstawili do Portugalii. Według mnie, obecny szkoleniowiec Legii jest raczej skończony i nie pozostało nam nic innego, jak czekać aż mistrz Polski pójdzie śladami Lecha i również postawi na nowszy model.
Wisła Kraków 4:0 Legia Warszawa
1:0 |5' Peszko
2:0 |41' Błaszczykowski
3:0 |73' Pietrzak
4:0 |82' Kolar