Podsumowanie dnia w Ekstraklasie - wtorek okraszony derbami
W końcu wkroczyliśmy w fazę sezonu, w której mecze Lotto Ekstraklasy będą nieco częściej. Dla kibiców polskiej ligi jest to jak najbardziej na rękę. Kto by nie chciał oglądać poczynań swojej drużyny dwa razy w tygodniu, w decydującym momencie sezonu. Zdecydowanie mniej optymistycznie podchodzą do tego szkoleniowcy oraz piłkarze. Nie wszystkim uda się rozegrać wszystkie spotkania kończące rundę zasadniczą, co z tym idzie wielu trenerów będzie miało nie lada zagwozdkę, jak rozdysponować siły, aby zespół nie stracił na jakości i w miarę regularnie punktował. To właśnie 3 najbliższe kolejki rozwieją wszelkie wątpliwości i podzielą ligę na grupę mistrzowską i spadkową.
Wszystko co dobre właśnie się rozpoczęło i na sam początek zawitaliśmy do Krakowa oraz Wrocławia. Na sam początek 28. kolejki naprzeciw siebie stanęli piłkarze Cracovii i Korony Kielce, a także Śląska Wrocław oraz Miedzi Legnica. Na papierze zdecydowanie ciekawej prezentował się ten pierwszy pojedynek i właśnie od niego rozpoczniemy. Ostatnie tygodnie nie są najlepsze dla Gino Lettieriego oraz jego drużyny. Kielczanie w ciągu ostatnich pięciu spotkań nie doznali smaku zwycięstwa i zwracając uwagę na formę Cracovii w rundzie wiosennej i posiadanie super strzelca w postaci Airama Cabrery, zdecydowanym faworytem tego pojedynku byli gospodarze. Jeszcze w pierwszej połowie bramkę otwierającą zdobył Filip Piszczek, który znalazł się w odpowiednim miejscu i bez najmniejszych problemów dobił strzał Damiana Dąbrowskiego.
Dłużni nie chcieli pozostać również goście, którzy chwilę po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę doprowadzili do remisu, a na listę strzelców wpisał się Felicio Brown Forbes. Nie był to jednak koniec emocji, gdyż w doliczonym czasie gry, bramkę na wagę trzech punktów zdobył z rzutu karnego Airam Cabrera, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo. Dla kibiców Cracovii był to arcyważny mecz. Nie chodzi tu jednak o sprawy czysto piłkarskie, gdyż jak wiadomo, św. Jan Paweł II był wielkim fanem "Pasów" i to właśnie dziś przypada 14. rocznica jego śmierci. W 21. minucie spotkania kibice postanowili uczcić jego pamięć gromkimi brawami, niestety jak to na polskich trybunach bywa, nie mogło to się odbyć normalnie. Jedni czcili pamięć Jana Pawła II - drudzy w tym samym momencie obrażali sędziego. Całe szczęście, że chociaż piłkarze pokazali się z nieco lepszej strony, dedykując nam całkiem przyjemne dla oka widowisko.
Zdecydowanie mniej atrakcyjnie było we Wrocławiu. Stadion wybudowany na EURO 2012 po raz kolejny świecił pustkami, a piłkarze nawet nie myśleli o strzelaniu. W sumie, kto by myślał. Mamy w końcu środek tygodnia, ładna pogoda, a tu zamiast odpoczywać trzeba biegać za piłką. To spotkanie idealnie odwzorowało poziom naszej ligi, który jak zwykle był na bardzo niskim poziomie. Co prawda można ich usprawiedliwiać, że na przeciw siebie stanęły drużyny z dołu tabeli i po takich nie powinniśmy się zbyt wiele spodziewać, lecz jeśli przypomnimy sobie wyczyny Zagłębia Sosnowiec z ostatnich tygodni, to musimy stwierdzić, że ci panowanie również powinni się nieco postarać i wbić co najmniej jedną bramkę. Ostatecznie padł bezbramkowy remis i żaden z zespołów nie zaliczy początku tego tygodnia do udanych.
Niewiele lepiej było również w pozostałych dwóch spotkaniach, więc nie będziemy tego rozkładać na czynniki pierwsze i upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zarówno w meczu Arka - Lechia, jak i Zagłębie Lubin - Górnik działo się naprawdę wiele, lecz przez znaczne części spotkań brakowało postawienia kropki nad "i". Na jakąkolwiek bramkę musieliśmy czekać aż do 79. minuty, kiedy to w pojedynku rozgrywanym w Lubinie, gola strzelił były zawodnik Zagłębia, Mateusz Matras. Nie był to jednak koniec emocji w tym spotkaniu. Zaledwie 4 minuty po golu dla Zabrzan, odpowiedział Bartłomiej Pawłowski, przy okazji ustalając wynik spotkania oraz zapewniając swojej drużynie 1 punkt.
Równie ciekawie, lecz tym razem bez goli było w Derbach Trójmiasta. Arka pomimo tego, że na godzinę przed meczem ogłosiła, iż będzie to ostatni mecz Zbigniewa Smółki w roli ich szkoleniowca, to zaprezentowała się z naprawdę świetnej strony. Przez całe spotkanie dominowała rywala, strzelając nawet bramkę, która ostatecznie nie została uznana z powodu pozycji spalonej. Aczkolwiek czy kogoś dziwi taki rozwój wydarzeń? Lechia jest już znana z tego, że od początku spotkania stawia na dyscyplinę w defensywie i zagrożenie pod bramką rywala tworzy tylko po kontratakach. Pomimo ogromnego zaangażowania Gdynian, mecz zakończył się bardzo rozczarowującym wynikiem 0:0, a Lechia straciła niezwykle cenne 2 punkty.