Footroll w terenie #21 - Zamach na przeciętność w wykonaniu Legii
Nie byłem na Legii już jakiś czas – gra mistrzów Polski pod wodzą Ricardo Sa Pinto skutecznie zniechęcała do tego, by oglądać mecze w telewizji, a co dopiero na stadionie. Dziś jednak był wyjątek. Może akurat obecność Aleksandara Vukovicia i Marka Saganowskiego w rolach odpowiednio pierwszego trenera i asystenta zespołu Legii nie była głównym powodem obecności przy Łazienkowskiej, ale na pewno warto było zobaczyć, jak sobie poradzą. Tym bardziej, że Lechia wręczyła znów Legii prezent – remis w derbach Trójmiasta…
Dojazd z Imielina (część południowej dzielnicy Warszawy, Ursynowa) trochę trwa, ale zawsze, gdy człowiek zbliża się do stadionu, wie, co go czeka. Wie, że będzie głośno. Wie, że czeka go dobry me… OK, aż tak naiwny nie jestem. Legia gra impulsywnie, a polega to na tej zasadzie, że czasem zachce jej się pod różnym wpływem zagrać dobre spotkanie. Generalnie przyzwyczaja jednak do paździerzy. O brak się modliłem.
OK, Domagoj Antolić, Luis Rocha, Kasper Hamalainen – ci piłkarze nie gwarantowali spokoju. Problem, że z wykastrowaną w ofensywie Jagiellonią nie mógł zagrać nikt inny. A, właśnie była też druga drużyna – znienawidzona w Warszawie (z wzajemnością) Jagiellonia. Jak się oczywiście domyślacie, Legia nie robiła kibicom gości żadnych problemów z wejściem na swój sektor. Taka mała różnica klasy. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że i kibiców, i piłkarzy czeka daleka i smutna droga do domu…
Wątek numer trzy? Otoczka. Namiot z giętą stoi tam, gdzie stał – choć czasem mam wrażenie, że powinien znajdować się nie tylko pod trybuną wschodnią, ale też pod trybuną zachodnią (tak, gdzie wchodzą media). Na trybunie prasowej – zimno. Wiatr może nie był aż tak przenikliwy, jak w meczu grudniowym z Gliwicami (przeżyłem chyba jedne z chłodniejszych spotkań na Legii w grudniu – pamiętam jeszcze kilkanaście stopni mrozu z Górnikiem Łęczna i 5:0 Magiery – przyp. red.). Poza tym stałe wulgarne przyśpiewki o Jagiellonii – Legia standardowo umilała sobie czas. Inna sprawa, że do frekwencji niespecjalnie mogłem się przyczepić – a kolejki przed kasami dawały nadzieję, że nie będzie wyglądało źle przed kamerami TVP i Canal+. Środa, 20:30 – kto miał niedaleko do stadionu, to nawet było wstydem nie ruszyć się z domu. Choćby po to, by pośmiać się z anemicznego i zbyt łatwego do przeczytania (przynajmniej na początku) Carlitosa.
A tymczasem – jeb, Hamalainen! Jeb, Szymański! Jeb, Zamach na przeciętność! Tak jest, nawet kibice Legii postanowili, że Żyleta musi zrobić coś sympatycznego i odpalili race, dodając do tego flagi i podobiznę człowieka z dynamitem przypiętym do klatki piersiowej. I jeszcze ten Martins w drugiej połowie, jeszcze ten karny obroniony przez Cierzniaka - sporo się działo, przyznajmy się, to nie był wcale zły mecz...
I nawet ten Domagoj Antolić na boisku nie przeszkadzał… co najwyżej tylko szmer skoków i okazywanej radości przez kibiców, uwierzcie, po centrum prasowym wszystko niosło się po ścianach, 4-5 sekund przed obrazem telewizyjnym wszyscy wiedzieli, co się stanie…
Vuković w 2016 roku zremisował w swoim jedynym meczu „u władzy” 0:0, z Wisłą Kraków. W 2018 roku zremisował z Lechią Gdańsk 0:0 i wygrał 3:1 z Piastem Gliwice. Po drodze było Dudelange, ale… cóż, dziś było inaczej. Wynik był naprawdę dobry, a zresztą spójrzcie na reakcje: