Wyjaśniła się przyszłość Macieja Stolarczyka
Kiedy w czerwcu zeszłego Maciej Stolarczyk zostawał trenerem Wisły Kraków, wielu kibiców "Białej Gwiazdy" pukało się w czoło. Absolutnie nie można się było dziwić tej chłodnej reakcji - przychodził trener właściwie bez żadnego doświadczenia, ponadto mający fatalną prasę jako dyrektor sportowy. Szybko jednak okazało się, że "Stolar" jest jednym z lepszych szkoleniowców, którzy pojawili się w ostatnich latach przy Reymonta 22. Pomimo dużych trudności finansowych klubu, Wisła pod jego wodzą potrafi osiągać bardzo dobre wyniki, grając przy tym atrakcyjny futbol.
Kibice spodziewali się, że zarząd Wisły w najbliższym czasie zaproponuje Stolarczykowi propozycję przedłużenia kontraktu. Tak też się stało, a o całej sytuacji poinformował na swoim Twitterze współwłaściciel Wisły - Tomasz Jażdżyński.
Reakcje pod tą informacją mówią same za siebie:
Dobrze widać, jakim dużym poparciem trybun cieszy się były lewy obrońca. Dodatkowo na konferencji prasowej sam trener zdradził, że jeśli Wisła awansuje do górnej ósemki, to jego kontrakt zostaje przedłużony automatycznie. Jednak nawet jeśli się nie powiedzie, to ma zarząd obiecał mu, że również dostanie propozycję nowej umowy. Oczywiście określenia "polski Ferguson" czy legendarny "trener na lata" są w naszych warunkach nieco na wyrost - w ostatnich 5 latach przy Reymonta pracowało 6 trenerów (nie licząc tymczasowych). W skali Ekstraklasy nie jest to może tragiczny bilans, ale jakby nie było - średnia wynosi niecały rok pracy. Wiemy, co ostatnio się wydarzyło w Legii czy w Lechu, więc nie ma sensu już w tym momencie prorokować, że Stolarczyk na pewno zostanie w Wiśle kilka lat. Oczywiście obecny zarząd wydaje się o wiele sensowniejszy od kilku poprzednich (a zwłaszcza ostatniego), jednak trzeba pamiętać, że jeszcze nie został wystawiony na próbę.
Ja oczywiście trzymam kciuki, żeby projekt pod tytułem "Stolarczyk zostaje na kilka sezonów" został zrealizowany. Szkoleniowiec Wisły po prostu zasłużył na to swoją pracą i postawą. Trzeba pamiętać, że w styczniu mógł spokojnie rozwiązać kontrakt z winy klubu, a nie dość, że tego nie zrobił, to jeszcze finansowo wspierał najbardziej potrzebujących zawodników. Innymi słowy mamy do czynienia z trenerem, który zna wiślackie DNA, jak na stan kadry osiąga świetne wyniki i do tego ma duży autorytet pośród piłkarzy. Czego chcieć więcej? Chyba tylko cierpliwości zarządu.