Echa meczu Lechia vs Lech - ''Kolejorz'' wraca na swoje tory
Zmiana trenera i wszystko jest jak należy. Tak wygląda Lech Poznań od momentu zwolnienia Adama Nawałki. Piłkarze w przeciągu zaledwie 2 dni nauczyli się grać, biegać, a przede wszystkim nabrali chęci do walki, przy okazji pokonując Pogoń Szczecin 3:2. Zdecydowanie inaczej wyglądało to po stronie ich dzisiejszych rywali. Lechia Gdańsk od początku sezonu prezentuje bardzo wysoki poziom i pomimo tego, że ich gra od czasu do czasu usypia, to jest bardzo skuteczna, czego dowodem jest liderowanie w tabeli Lotto Ekstraklasy. A czego doświadczyliśmy w tym spotkaniu?
Składy:
- Lechia: Kuciak - Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Makowski, Kubicki, Lipski - Mak (59' Michalak), Haraslin (75' Paixao), Sobiech (90' Arak)
- Lech: Burić - Gumny, Rogne, Vujadinović, Kostevych - Trałka, Tiba, Jevtić (71' Marchwiński), Klupś (65' Makuszewski), Jóźwiak (79' Wasielewski) - Gytkjaer
Spotkanie w Gdańsku bezapelacyjnie było można zaliczyć do hitu kolejki, w którym głównym kandydatem do zgarnięcia trzech punktów byli gospodarze, lecz znaleźli się też tacy, którzy liczyli na mało niespodziankę i zwycięstwo Lecha. Ułatwić im to miał brak Flavio Paixao, który mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. Gdańszczanie nie zamierzali korzystać ze swojego najlepszego strzelca, lecz nie oznacza to, że nie byli groźni. Wręcz przeciwnie. Już w 11. minucie po dobrze wykonanym rzucie rożnym wyszli na prowadzenie, a gola otwierającego wynik spotkania zdobył Artur Sobiech, który w meczu z Lechem miał się wcielić w rolę zastępcy Portugalczyka. Prawdę mówiąc wychodziło mu to naprawdę dobrze. Całego show nie skradła jednak bramka, a asysta w wykonaniu Błażeja Augustyna. O tym, że defensor Lechii jest bardziej użyteczny w polu karnym rywali niż swoim wie już każdy, lecz to co zrobił tym razem przechodzi ludzkie pojęcie. Dopiero co podniecaliśmy się jego strzałem z woleja, a już mogliśmy zobaczyć świetną asystę z przewrotki. Po prostu człowiek orkiestra.
W pierwszej połowie byłoby to na tyle, lecz warto dodać, że pomimo tego, iż była to jedyna bramka, to gra mogła się podobać. Akcje toczyły się bardzo dynamicznie jak na Lotto Ekstraklasę, a oba zespoły stwarzały sobie kolejne okazje. Niezwykle aktywne były skrzydła Lechii i Lecha. W ekipie prowadzonej przez Piotra Stokowca świetnie prezentował się Lukas Haraslin, który po raz kolejny udowodniał, że transfer do dużo lepszej ligi powinien nadejść jeszcze zimą. Po drugiej stronie barykady królował Kamil Jóźwiak, który po dwóch bramkach z Pogonią nie zamierzał zwalniać tempa i pragnął kolejnych trafień. Dorównać Błażejowi Augustynowi chciał natomiast kolega Jóźwiaka, a mianowicie Robert Gumny, który pod koniec pierwszej połowy popisał się akcją prosto z Brazylii, zawstydzając samego Ronaldinho!
Druga odsłona niestety nawet nie zamierzała dorównać do swojej poprzedniczki. W tej oglądaliśmy już jedynie dobrą postawę Lechii oraz bardzo apatycznego "Kolejorza", który na pierwszy rzut oka został w szatni. Świetne okazje Lukasa Haraslina oraz Artura Sobiecha lądowały jednak obok bramki i gospodarze nie potrafili podwyższyć prowadzenia. Lech natomiast nawet o tym nie myślał. Fatalnie prezentowali się zawodnicy, którzy mieli odpowiadać za punktowanie - Christian Gytkjaer, Pedro Tiba oraz Darko Jevtić nie wyróżniali się niczym szczególnym, a bez ich pomocy bardzo trudno wyobrazić sobie chociażby trafienie ze strony "Kolejorza". Obrazu gry nie poprawiły również zmiany. W drugiej odsłonie zobaczyliśmy między innymi młodego Filipa Marchwińskiego, który coraz odważniej wchodzi do pierwszej drużyny Lecha. Młodzieżowy reprezentant Polski nie odmienił jednak losów meczu i "Kolejorz" znów wrócił do Poznania z niczym.
Znacznie lepsze humory będą panować w Gdańsku. Lechia nawet nie myśli o oddaniu pozycji lidera i część zasadniczą sezonu na 100% zakończ y na pierwszym miejscu. Gra podopiecznych Piotra Stokowca wreszcie wyglądała tak, jak należy i takiego oto lidera chcemy oglądać.
Lechia Gdańsk 1:0 Lech Poznań
1:0 |11' Sobiech