Zawodnik Korony uciekł z kraju
Przełom marca i kwietnia jest jednym z najgorszych okresów dla Korony Kielce w ostatnim czasie. Zespół z województwa świętokrzyskiego pomimo niezłego startu niemal stracił szanse na awans do "górnej ósemki". Podopiecznym Gino Letteriego potrzeba cudu, aby Ci ostatnie 7 kolejek spędzili w grupie mistrzowskiej. W sobotnim meczu musieliby odnieść spektakularne zwycięstwo z trzecim w tabeli Piastem Gliwice, a także liczyć na potknięcia Lecha Poznań, Wisły Kraków i pokaźne zwycięstwo Pogoni Szczecin, który w tym samym czasie zmierzy się z Legią Warszawa. Awans do "górnej ósemki"jest zatem bardzo mało prawdopodobny, lecz nie jest to jedyny problem kieleckiego klubu.
Nie najlepsze wyniki oraz stale pogarszająca się atmosfera w zespole nie działa na korzyść szkoleniowca Korony, Gino Letteriego, którego posada jest coraz bardziej zagrożona. Włoski trener lada moment może pójść w ślady Adama Nawałki, Ricardo Sa Pinto, Zbigniewa Smółki oraz Kibu Vicuny, którzy w ubiegłym tygodniu po niezadowalających wynikach rozstali się ze swoimi klubami. Wierzchołkiem góry lodowej jest jednak zwolnienie dotychczasowego rzecznika prasowego Pawła Jańczyka, który na tym stanowisku spędził ostatnie 9 lat, a także ucieczka z kraju jednego z zawodników. W Koronie na przełomie ostatnich tygodni wydarzyło się naprawdę wszystko, co mogło się wydarzyć, lecz układ zdarzeń sprawia, że nie jest to koniec problemów.
Nie od dziś wiadomo, że Gino Lettieri jest jednym z najbardziej wymagających trenerów w Lotto Ekstraklasie i ma dość kontrowersyjną osobowość. Nie każdy przepada za Włochem, lecz problem pogłębia się dopiero wtedy, gdy sympatią do swojego szkoleniowca nie pałają zawodnicy. W przerwie zimowej do Kielc trafił gracz, który zapowiadał się bardzo dobrze i miał papiery, na stanie się jednym z lepszych na swojej pozycji w lidze. Aleksandar Bjelica do Korony przeniósł się z KV Oostende, a w przeszłości miał występy w Utrechcie czy belgijskim Mechelen, gdzie był gwiazdą. Niestety jego przygoda z Lotto Ekstraklasą nie trwała długo.
Serb w najwyższej klasie rozgrywkowej spędził zaledwie 34 dni i postanowił uciec z kraju. Wszystko zaczęło się od meczu przeciwko Cracovii, w którym Kielczanie ulegli 1:2. Po tym spotkaniu Bjelica wpadł do gabinetu prezesa i oznajmił, że nie podoba mu się liga, miasto, trener, a atmosfera w zespole jest toksyczna i decyduje się na wyjazd. Od tamtego momentu z zawodnikiem nie ma żadnego kontaktu - nie odbiera telefonu, nie odpisuje na wiadomości. Według belgijskich dziennikarzy, defensor przebywa obecnie w swoim domu w Holandii i nie myśli o przyszłości. Korona chce dać jednak szansę zawodnikowi i nie zamierza rozwiązywać kontraktu. W Kielcach wciąż mają nadzieję, że Bjelica zmieni swoją decyzję i niebawem powróci do kraju, aby wspierać swój zespół.