Zagłębie wciąż walczy, Śląsk znów przegrywa - echa spotkań grupy spadkowej
Kolejny dzień tygodnia i kolejne spotkania Lotto Ekstraklasy. Tym razem przyszło nam spędzić ponad 4 godziny z grupą spadkową, która mimo wszystko nie należy do najciekawszych. Mało bramek, a piłkarze kopiący się po czole nie zachęcają do oglądania takich spotkań, lecz jak się okazało, znalazł się ktoś komu ta kolejka mogła się naprawdę podobać. Po kilku spotkaniach przerwy, zwycięstwo odniosło Zagłębie Sosnowiec, które ponownie myśli o pozostaniu w lidze.
Składy:
Zagłębie: Kudła - Heinloth (33' Gressak), Cichocki, Polczak, Mráz - Nawotka, Pawłowski, Możdżeń, Udoviczić - Gabedawa (46' Nowak), Sanogo (82' Ivanishvili)
Wisła: Lis - Pietrzak, Palcić, Hoyo-Kowalski, Grabowski - Szota, Boguski, Drzazga (80' Buksa), Kolar, Peszko (66' Kumah) - Brożek (61' Słomka)
Dzisiejsze spotkanie w Sosnowcu było szczególnie ważne dla gospodarzy. Beniaminek Lotto Ekstraklasy dość nieudolnie broni się przed spadkiem i w chwili obecnej to właśnie oni są głównym kandydatem do degradacji. Pomoc podopiecznym Valdasa Ivanauskasa płynie niemal z każdej strony. W ostatnim pojedynku z Miedzią Legnica, zespół prowadzony przez Dominika Nowaka robił wszystko by nie wygrać tego meczu. I zrobił, ostatecznie padł remis 2:2, a Sosnowiczanie byli jeden punkt dalej od spadku.
Pomocną dłoń postanowiła także wyciągnąć Wisła Kraków. A przynajmniej tak wskazywała podstawowa jedenastka, którą do boju posłał Maciej Stolarczyk. Obrona złożona w dość chaotyczny sposób, a w niej 15-letni Daniel Hoyo-Kowalski czy ustawiony po przeciwnej stronie Rafał Pietrzak, który tym razem musiał się sprawdzić na prawej stronie defensywy. Niewiele lepiej wyglądało to z przodu. Dwójkę defensywnych pomocników tworzył duet Rafał Boguski - Dawid Szot, którzy z grą na tej pozycji mają niewiele wspólnego. Wraz z przemieszczaniem się wgłąb ataku sytuacja stawała się coraz stabilniejsza. Na dość nietypowej dla siebie pozycji zagrał jedynie Marko Kolar, który w ostatnim czasie przyzwyczaił nas do gry na szpicy. Choć ustawienie, jak i sam skład "Białej Gwiazdy" wyglądał jak jeden wielki burdel, to nie warto ich skreślać, gdyż może się zdarzyć, że znajdzie się ktoś, kto nawet takiej szansy nie będzie w stanie wykorzystać.
Daniel Hoyo-Kowalski najmłodszym piłkarzem, który zagra w lidze w barwach Wisły Kraków - 15 lat i 287 dni. Wyprzedził Marcina Jałochę (16 lat 11 dni) i Mieczysława Gracza (16 lat i 36 dni). Do rekordu ligi zabrakło. Janusz Sroka grał w 1969 roku w Cracovii mając 15 lat i 57 dni.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) April 25, 2019
Dobrze że jutro nie ma szkoły to chłopaki mogą spokojnie pograć w piłkę zamiast zakuwać na sprawdzian. #ZSOWIS
— KonESAr (@KonESAr2) April 25, 2019
I dokładnie tego schematu doświadczaliśmy od samego początku. Przyjezdnym strzelenie bramki zajęło zaledwie 5 minut. Wszystko zaczęło się od... Piotra Polczaka. Doświadczony defensor, a przynajmniej na to wskazuje jego wiek, zapomniał wyskoczyć do główki. z tego faktu natychmiast skorzystał Sławek Peszko, który zgrał piłkę do Krzysztofa Drzazgi i otworzył mu drogę do bramki. Zanim sama bramka, należy przy okazji pochwalić zachowanie atakującego Wisły, który balansem ciała zgubił defensorów Zagłębia i bez najmniejszych problemów pokonał Damiana Kudłę.
Ależ Drzazga się zastawil pięknie aż w pierwszej chwili myślałem że to Stary dobry Brozio xD
— BogoTSW (@Bogo136) April 25, 2019
Można by powiedzieć, że w pierwszej odsłonie z ciekawych akcji byłoby na tyle i z pewnością bym się nie pomylił, gdybym nie zobaczył tego. Ta akcja oddaje kwintesencje całej Lotto Ekstraklasy i potwierdza, że przy takiej postawie na arenie międzynarodowej nie postawimy się nawet Kazachstanowi, Armenii czy innym Mołdawiom.
#ZSOWIS 😂😂😂 pic.twitter.com/I3cCTS10fw
— Paweł Łakomski (@pawelakomski) April 25, 2019
Jedyną formacją, która była tego dnia zasługiwała na pochwałę była linia obrony, która pomimo tego, że złożoną ją dość chaotycznie i znalazł się w niej każdy, kto był zdolny do gry, to radziła sobie całkiem dobrze. 15-letni Daniel Hoyo-Kowalski dzięki pomocy bardziej doświadczonego Mateja Palcicia był bardzo pewny w swoich interwencjach, a niewiele starszy Marcin Grabowski wyglądał jak czołowy lewy obrońca ligi. Niestety pozytywów po pierwszej połowie było tylko tyle i standardowo pozostało nam oczekiwać na drugą odsłonę.
I powiem wam, że było naprawdę warto. Nie minęło nawet 5 minut od gwizdka rozpoczynającego drugą połowę, a na tablicy wyników mieliśmy już remis. Świetnym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się Mateusz Możdżeń, który od samego początku był jednym z najaktywniejszych zawodników w szeregach gospodarzy. Podobnie jak Olaf Nowak, który wszedł na boisko zaraz po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę. Wychowanek Wisły Kraków nie zamierzał pozostać dłużny i zaledwie 8 minut po golu na 1:1, wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wisła Kraków przez pierwszy kwadrans niemal nie istniała. Fatalne błędy przy wyprowadzaniu piłki popełniał Mateusz Lis, który co jak co, ale tej profesji powinien się uczyć nawet od przeciętnego Thomasa Dahne. To właśnie wybicia młodego golkipera stwarzały zagrożenie pod bramką "Białej Gwiazdy", a kibice mieli tego powoli dosyć.
Ale Mateusz Lis to mógłby od czasu do czasu celnie kopnąć piłkę #ZSOWIS
— Michał Knura (@knuram) April 25, 2019
Z biegiem czasu Wisła chciała się podnieść i zacząć walczyć jak równy z równym, lecz przy minimalistycznym doświadczeniu większości składu, tego dnia było to niemożliwe. Zagłębie Sosnowiec do samego końca dominowało rywala, lecz do sieci nie wpadło już nic. Po tym zwycięstwie podopieczni Valdasa Ivanauskasa znów mogą pomyśleć o utrzymaniu, tym bardziej, że wyniki pozostałych drużyn ułatwiają im zadanie.
Zagłębie Sosnowiec 2:1 Wisła Kraków
0:1 |5' Drzazga
1:1 |50' Możdżeń
2:1 |59' Nowak
Arka Gdynia 2:0 Miedź Legnica (34' Da Silva, 90+2' Vejinović)
Moi Drodzy święto! Arka Gdynia wygrała spotkanie! Tak dokładnie to nie Prima Aprilis. Podopieczni Jacka Zielińskiego w końcu wspięli się na wyżyny możliwości i choć rywal na samym papierze wyglądał kilkukrotnie lepiej, to w ostateczności umiejętności zweryfikowało boisko, które dziś były na korzyść "Arkowców". Zespół z Gdyni po bramkach Marcusa Da Silvy oraz Marko Vejinovicia odniósł pierwsze zwycięstwo wiosną i nieco zwiększył swoje szanse na utrzymanie. Nie jest to jednak koniec emocji dla Arki. Drużyna z północy Polski ma do rozegrania jeszcze 5 kolejek, które w finalnym rozrachunku okażą się kluczowe. Na pierwszy rzut oka widać, że gra Gdynian od momentu zmiany szkoleniowca zmieniła się na lepsze i ci powoli wracają na właściwe tory. Tak łatwej straty punktów będą za to żałować Legniczanie. Miedź pomimo tego, że ma kadrę na miarę ligowego topu, znów zawiodła i do domu wróci z niczym.
25 kwietnia - imieniny Marka i dwaj Markowie na liście strzelców w #ARKMIE: Marcus Vinicius, Marko Vejinović ;-)
— Wojtek Bajak (@WoBaj) April 25, 2019
Wisła Płock 2:1 Korona Kielce (32' Furman, 45' Borysiuk - 41' Soriano)
Potwierdziło się to, co mówiłem przed rozpoczęciem fazy finałowej. Wisła Płock po zmianie szkoleniowca dostała drugie życie, a Leszek Ojrzyński udowodnił, że w Lotto Ekstraklasie wystarczy grać prosto, bez żadnych kombinacji prosto z Hiszpanii. Styl gry Kibu Vicuny był efektowny, lecz nie efektywny, co nie mogło kończyć się inaczej, niż masową utratą punktów. W chwili obecnej wszystko działa jak powinno, a "Nafciarze" z coraz większym spokojem mogą oglądać się za plecy. To samo może powiedzieć również Korona Kielce, która pomimo tego, że jej gra wygląda naprawdę źle, to o spadek z ligi raczej nie powinna się martwić, a przewaga po rundzie zasadniczej z pewnością wystarczy. Jedynym pozytywem tego spotkania było kolejne już trafienie Elii Soriano, który w ostatnim czasie jest nadzwyczaj skuteczny i jeśli nie zdecyduje się na odejście, to Kielczanie będą z niego mieli naprawdę wielki pożytek.
Soriano wywalczył i wykorzystał karnego. Oby polskie kluby nie odpuściły go latem, tak jak kiedyś Cabrerę, bo dobry z niego napadzior. Z każdym meczem podoba mi się coraz bardziej. #WPŁKOR
— Domowy Scouting - Piłkarze warci uwagi! (@DomowyScouting) April 25, 2019
Śląsk Wrocław 1:1 Górnik Zabrze (4' Robak - 53', 79' Angulo)
Cóż ten Śląsk robi w tym sezonie? Postawa Wrocławian jest niewyobrażalna i trudno uwierzyć, że zespół złożony z bardzo ciekawych zawodników jest coraz bliżej degradacji do Fortuna I Ligi. W zdobyciu cennych punktów nie pomógł nawet rzut karny z pierwszych minut spotkania, zamieniony na gola przez Marcina Robaka. Warto pamiętać, że w zespole gości występuję świetny Igor Angulo, który stał się katem kolejnego zespołu i tego dnia zaaplikował rywalom dwa gole. Plus takiego stanu rzeczy jest jednak jeden. Wiele wskazuje na to, że już niebawem zaplecze Lotto Ekstraklasy będzie miało naprawdę świetny stadion. Tak, ten we Wrocławiu...
Now trending in Wrocław: #PierwszaLigaStylŻycia
— Michał Zachodny (@mzachodny) April 25, 2019