Arka wciąż walczy, Wisła wygrywa po meczu walki - echa spotkań grupy spadkowej
Kolejny weekend i kolejne spotkania Lotto Ekstraklasy. Po raz kolejny przyszło nam rozpocząć od grupy spadkowej, która jak zwykle nie mogła być ciekawa. Ani mecz w Gdyni, ani w Krakowie na załagodził mojego apetytu i z niecierpliwością czekam na kolejne spotkania, a tymczasem zapraszam na małe podsumowanie dzisiejszego dnia.
Arka Gdynia 2:0 Zagłębie Sosnowiec (85' Jankowski, 90+7' Zarandia)
Dobrnęliśmy do momentu, w którym większość drużyn nie ma o co walczyć. Co prawda jest to dopiero 35. kolejka, lecz zwracając uwagę na to, że Zagłębie Sosnowiec jest już myślami na zapleczu, a Wisła Kraków oraz Korona Kielce zapewniły sobie utrzymanie, to ostatnie 3 kolejki będą tak naprawdę o nic. To spotkanie idealnie odzwierciedliło obecną sytuację beniaminka Lotto Ekstraklasy. Podopieczni Valdasa Ivanauskasa naprawdę nie wyglądali źle. Tak, wiem, zamykają ligową tabelę, przegrywają dużą liczbę spotkań, lecz warto zaznaczyć, że od czasu do czasu zdarzały im się przebłyski, a co najważniejsze w pewnych momentach ich gra mogła się podobać. Tego nie mogliśmy powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu. Na pierwszy rzut oka było widać, że piłkarze z Sosnowca powoli udają się na niezasłużone wakacje i na boisku mogą grać największe błoto, przy okazji dostarczając cenne punkty drużynom walczącym o utrzymanie.
Takiego stanu rzeczy doświadczyła dziś Arka Gdynia. Zespół prowadzony przez Jacka Zielińskiego robił wszystko, by ten mecz zakończył się wynikiem, popartym wieloma bramkami. Na przeszkodzie stanął jednak jeden piłkarz, który dość niespodziewanie utracił miejsce w składzie. Dawid Kudła po zimowych wzmocnieniach, wypadł z podstawowej jedenastki na rzecz Lukáša Hroššo, a wrócił do niej dopiero dziś. I co? I z miejsca pokazał, że gdyby trener Ivanauskas ustalał skład zdecydowanie bardziej racjonalnie, to kto wie, czy Zagłębie wciąż nie biłoby się o utrzymanie w lidze. 27-letni golkiper co prawda puścił w tym spotkaniu dwie bramki i nie zdołał uratować swojego zespołu przed porażką, lecz to co wyczyniał na linii, zasługuje na brawa. gdyż obronił aż 13 strzałów.
Dobrze że Sosnowiec spada. Kudła to bardzo solidny bramkarz na Ekstraklasę a oni go po dobrej jesieni posadzili na ławkę i nadal grali parodystami w obronie. Arka mogłaby pomyśleć Kudle jako drugim bramkarzu. Steinbors swoje lata już ma
— Arkao96 (@arkao96) May 10, 2019
Sprawy nie ułatwiała również gra w osłabieniu. Niejednokrotnie powtarzałem i powtórzę po raz kolejny. Zagłębie Sosnowiec dysponuje obecnie najgorszą linią defensywy w lidze, lecz czego można się spodziewać po zawodnikach, którzy w Sosnowcu grają albo z przypadku, albo powoli zyskują status emerytów. Co spotkanie, to co najmniej jeden bolesny błąd popełniony przez, któregoś ze stoperów. Tym razem padło na Piotra Polczaka, przy którym nawet Rafał Janicki wydaje się być świetnym obrońcą. Niestety tak nie jest. Tym razem defensor beniaminka sprokurował rzut karny, a gdyby tego było mało, został ukarany czerwoną kartką i przez całą drugą połowę jego drużyna musiała grać w osłabieniu. Z takimi graczami w lidze utrzymać się nie dało...
-Ivanauskas!!!
— ArkuszCzarny (@CZA_AR) May 10, 2019
-Co!?
-Janicki!!!#ARKZSO@zaglebie_eu
Ten Polczak taki dobry. #ARKZSO
— Filip Strączyński (@FifiStraczynski) May 10, 2019
A co mogę powiedzieć o Arce? O ile pierwsza część rundy wiosennej była naprawdę fatalna, to muszę stwierdzić, że ze spotkania na spotkanie gra Gdynian wygląda coraz lepiej. Trener Jacek Zieliński doskonale wie, czego potrzebuje jego zespół i przy takiej grze utrzymanie będzie na wyciągnięcie ręki. Po dłuższej przerwie z bardzo dobrej strony zaprezentował się Luka Zarandia. Gruzin był gwiazdą swojej drużyny w tym spotkaniu, a poza bramką strzeloną w samej końcówce spotkania, zapisał też asystę przy golu Macieja Jankowskiego.
Chyba po tym meczu hejterzy Luki Zarandii usuną się w cień ;) #ARKZSO
— Adam Bednarek (@AdamBednarek4) May 10, 2019
Wisła Kraków 1:0 Korona Kielce (59' Kolar)
Na papierze zapowiadało się naprawdę ciekawie. Dwie najlepsze drużyny grupy spadkowej w końcu stanęły naprzeciw siebie, lecz można żałować, że dopiero tak późno. W chwili obecnej zarówno Wisła Kraków, jak i Korona Kielce mają zapewnione utrzymanie i nie grają już o nic. To doskonale pokazała pierwsza połowa. Dużo bardzo ostrej gry, mało klarownych sytuacji. Już w początkowej fazie meczu z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Sławomir Peszko, a wraz z upływem czasu obawiałem się, czy w tym spotkaniu wystarczy zmian. Bardzo dużo nieprzemyślanych zagrań i sędzia, który po raz kolejny zbytnio nie ogarniał gry. Sędzia Stefański bardzo pobłażliwie prowadził ten mecz, o czym mówi brak jakiejkolwiek kartki dla młodego Oskara Sewerzyńskiego, który w przeciągu zaledwie 10 minut dopuścił się trzech fauli.
Sędzia Stefański chyba mentalnie wypalony po Gdańsku. Niezrozumiałe, że Sewerzyński jest jeszcze na boisku #WISKOR #WeszloFM
— Kamil Kania (@KamillKania) May 10, 2019
Przejdźmy jednak do gry piłką, a nie jazdy na sankach. W pierwszej połowie zdecydowanie przeważała Korona Kielce. Świetnie prezentował się środek pola, który starał się wymieniać piłkę bez przyjęcia, co w Lotto Ekstraklasie nie zdarza się zbyt często. Taka forma gry mogła się podobać, lecz wszystko co dobre, w końcu się kończy, gdyż im bliżej byli bramki, tym gorzej to wyglądało. Liczba strzałów z dystansu oddana przez gości powinna być liczona w dziesiątkach, lecz nie możemy tego powiedzieć o uderzeniach celnych. Mateusz Lis miał naprawdę mało roboty i nie zmieniało się to z upływem czasu.
Nie wiele więcej działo się po drugiej stronie boiska. Na pierwsze celne uderzenie ze strony Wisły czekaliśmy do 59. minuty spotkania, kiedy to sędzia Stefański zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Wszystko zaczęło się od rzutu rożnego, po którym uderzony w głowę został Lukas Klemenz. Sprawca? Młody Paweł Sokół, który popełnił minimalny błąd i zamiast wypiąstkować futbolówkę, wypiąstkował głowę defensora "Białej Gwiazdy". Jedenastki nie zmarnował Marko Kolar, który po raz kolejny wpisał się na listę strzelców i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo. Zwycięstwo, które i tak nic nie dało...
59. minuta. Pierwszy celny strzał Wisły i od razu prowadzenie #WISKOR
— Michał Knura (@knuram) May 10, 2019