Elita wraca do Łodzi - czego spodziewać się po ŁKS-ie?
Ostatnie lata nie były najlepsze na łódzkich klubów. Widzew od momentu spadku tułacze się po niższych ligach i pomimo walki nadal występuje w II lidze. ŁKS natomiast po przezwyciężeniu wszelkich problemów, ale przede wszystkim degradacji, wreszcie wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej. Sezon na zapleczu Lotto Ekstraklasy był dla łodzian fenomenalny, a trener Kazimierz Moskal dokonał niemożliwego. Zaledwie rok wystarczył jego drużynie, aby ta chwilę po awansie do Fortuna 1 Ligi wspięła się jeszcze wyżej.
Z ŁKS-em łączy się niemal ta sama historia co z Rakowem Częstochowa. Przed rozpoczęciem rozgrywek mało kto zakładał, że oba te kluby będą walczyły o awans do Lotto Ekstraklasy. Ba, nie tylko walczyły, ale przede wszystkim do niej awansują. Kluczem do sukcesu w obu przypadkach była znakomita dla oka gra, która zapewniła klubom awans do elity. Tak jak wspomniałem powyżej - awansu łódzkiego klubu spodziewało się naprawdę niewielu. ŁKS dopiero co odbudowywał się po ogromnych problemach i wszystko było trzeba zaczynać od nowa. W poprzednim sezonie, drużyna z Mazowsza awansowała do Fortuna 1 Ligi. Rzadko kiedy beniaminek jest stawiany w roli faworyta, lecz prawdziwe oblicze zespołu pokazuje postawa na murawie. Ta stała na najwyższym poziomie i dzięki niej już latem ujrzymy ŁKS na samym szczycie. Jak na razie w hierarchii lig, ale kto wie, co będzie dalej.
Kilka słów o sytuacji ŁKS-u zdecydował się nadmienić dziennikarz "WP Sportowych Faktów", Krzysztof Sędzicki:
ŁKS w Lotto Ekstraklasie to przede wszystkim projekt, który wypalił o dwa lata za szybko. Pierwotnie w klubie zakładano, że zespół przez dwa lata będzie się ogrywał w Fortuna 1 Lidze, a potem w kolejnym sezonie spróbuje powalczyć o elitę. Okazało się jednak, że taki przyjemny i skuteczny dla oka futbol pod wodzą trenera Kazimierza Moskala zaprowadził ŁKS do rzeczy, o której jeszcze 6 czy 7 lat temu nikt absolutnie nie marzył. Pamiętamy jak to się stało, że został zdegradowany - IV liga, odbudowa na podstawie piłkarzy z akademii, ale co warto podkreślić, jest spora rzesza piłkarzy, która może nie od IV, ale od III ligi cały czas w zespole jest. Chociażby bramkarz Michał Kołba, obrońca Maksymilian Rozwandowicz, napastnik Jewhen Radionow, czy Patryk Bryła, który jest zawodnikiem podstawowej jedenastki. Są też Jan Sobociński, Piotr Pyrdoł, którzy są młodzieżowcami, co jest bardzo ważne w kontekście gry w Ekstraklasie.
Ogromnym plusem łodzian w walce nie tyle o utrzymanie, co o wysokie miejsca w Lotto Ekstraklasie jest dość mocna kadra, jak na beniaminka naszej ligi. Nie często zdarza się, że do najwyższej klasy awansuje zespół, który w swoich szeregach posiada zawodników mogących się wyróżniać na tle całych rozgrywek. Wspomniany powyżej Jan Sobociński, przebywający obecnie na Mistrzostwach Świata do lat 20, ale przede wszystkim Dani Ramirez, to niebyle jacy piłkarze, a takich graczy chciałaby mieć w swoich szeregach znaczna część polskich klubów. Tę przyjemność będzie miał ŁKS, który dysponuje naprawdę stabilną kadrą, co w Lotto Ekstraklasie nie zdarza się zbyt często, a co najważniejsze w jej skład wchodzą zawodnicy, którzy stoją na podobnym poziomie umiejętnościowym. Tutaj nikt nie może być pewny miejsca w składzie, a olbrzymia konkurencja w zespole jest ogromnym plusem i motywacją do pracy.
Powiem tak, to jest zespół, w którym nie trzeba wiele zmieniać. To jest duży plus, bo taką politykę prowadzi klub z dyrektorem sportowym Krzysztofem Przytułą na czele. Tutaj nie będzie rewolucji, tylko kosmetyczne zmiany - zazwyczaj po czterech, pięciu, sześciu piłkarzy i zwykle się sprawdzają, co jest bardzo istotne. Zobaczmy, Łukasz Sekulski czy Rafał Kujawa, który wrócił do zespołu, kiedy ten był w II lidze. Widzieliśmy Wojtka Łuczaka w środku pola i Artura Bogusza - to są piłkarze, którzy byli dobierani w trakcie sezonu, ale byli dobierani przede wszystkim z głową. Łukasz Piątek - widzieliśmy w pierwszej lidze jak strzelał - co prawda tylko dwie bramki, ale to były bramki bardzo ładne i był architektem przy wielu trafieniach. To są piłkarze, przy których nie powiem, że jest dużo roboty, no bo jest to oczywiste, że zawsze będzie, ale trener Kazimierz Moskal poukładał to tak, że każdy w zespole czuje się potrzebny. Ma być kadra 24 zawodników z pola, plus 3 bramkarzy - tak było w poprzednim sezonie i raczej się to nie zmieni. Poza bramkarzem Michałem Kołbą nikt nie mógł być pewny miejsca w pierwszym składzie i to sprawiało, że była rywalizacja na treningu, a w drużynie cały czas każdy czuł się potrzebny. Raz ktoś wychodził w podstawowej jedenastce, a w kolejnym meczu nie znajdował się w osiemnastce meczowej na dany mecz. W ŁKS-ie taka rywalizacja towarzyszy klubowi od wielu, wielu lat - właściwie odkąd zaczął się odbudowywać, a słowo pokora jest jednym ze słów kluczy.
To nie olbrzymia konkurencja będzie tym, czym zainteresują się kibice w całej Polsce. Od momentu przyjścia do Łodzi trenera Kazimierza Moskala, ŁKS prezentuje nie tylko jeden z lepszych futboli w Fortuna 1 Lidze, ale byłby także wyróżniającą się drużyną na tle Lotto Ekstraklasy. Duża liczba podań oraz łącznik w postaci Daniego Ramireza, robi całą robotę, a szkoleniowiec Łodzian udowadnia, że nie trzeba zbyt wiele, aby gra jego zespołu oprócz tego, że jest ciekawa, to również skuteczna.
ŁKS zgodnie z filozofią trenera trenera Kazimierza Moskala ma grać tak, aby podobało się kibicom i tak się dzieje. Są to słowa, które przekuwają się w czyny. Jest to naprawdę drużyna budowana z głową i uważam, że w Lotto Ekstraklasie takich drużyn potrzeba. Oby ten styl się za bardzo nie zmienił, bo może się okazać, że ta drużyna będzie miała wielu neutralnych obserwatorów i zyska sobie sympatię wśród takiej grupy, bo widać, że tu każdy ruch jest przemyślany, każda złotówka jest wydawana dobrze.
Tak kolorowo nie wygląda jednak sytuacja związana z obiektem przy Alei Unii Lubelskiej 2. Obecny stadion beniaminka będzie w stanie pomieścić około 5 tysięcy zainteresowanych. Tych w samej Łodzi jest znacznie więcej, a znamy przypadki, między innymi Górnika Zabrze, na którego spotkania po awansie chodziło naprawdę wiele osób. Obiekt w Zabrzu był jednym z niewielu, który był w stanie się zapełnić, a taka sama sytuacja z pewnością będzie panowała w Łodzi. Jeśli zwrócimy uwagę na to, że gra ŁKS-u po prostu przyciąga, to komplet publiczności będzie normą, lecz pozostaje współczuć tym, którzy nie będą mogli zjawić się na stadionie i spotkanie obejrzeć w telewizji.
ŁKS dotarł tu gdzie jest i gdyby ten stadion przy Alei Unii Lubelskiej miał więcej trybun, to myślę, że byłby nie w stuprocentach pełen, ale w tych najważniejszych meczach na pewno. Myślę, że na mecze ŁKS-u przychodziłoby tak po 10, 12 może nawet 15 tysięcy ludzi. Narazie będzie to 5 tysięcy z kawałkiem, ale to tylko sprawi, że bilety na mecz staną się towarem ekskluzywnym i jeśli będziemy brać po uwagę procent zapełnienia stadionu, to ŁKS będzie w tej klasyfikacji wysoko. Podobnie jak w tabeli, gdzie może być nieźle, ale poczekajmy, bo narazie jest maj i do sezonu mamy jeszcze kawałek.