Słaby zwiastun przed Europą - echa niedzielnych spotkań PKO Ekstraklasy
Do tego typu niedziel zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Wszystkie kluby grające jednego dnia, to dla kibiców PKO Ekstraklasy miód na uszy. Oczywiście pod warunkiem, że futbol jest na wysokim poziomie. A tego niestety nie udało się nam zaświadczyć...
Korona Kielce 1:2 Legia Warszawa (45' Papadopoulos - 25' Novikovas, 90+4' Gwilia)
Składy:
- Korona: Sokół - Gardawski, Marquez, Kovacević, Dziwniel - Żubrowski, Gnjatić, Pucko, Cebula (80' Pacinda) - Arveladze (46' Jukić), Papadopolus (61' Djuranović)
- Legia: Majecki - Stolarski, Astiz, Jędrzejczyk, Lewczuk - Antolić, Martins, Jodłowiec (68' Nagy), Luquinhas, Novikovas (61' Gwilia) - Niezgoda (61' Kante)
Legia wciąż nic nie gra, zanudza, męczy, ale przynajmniej wygrywa. Choć słowo "styl" jest legionistom zupełnie obce, to cierpliwość i gra do końca wreszcie została wynagrodzona. Jak to bywa w meczach z udziałem Korony Kielce - zazwyczaj dzieje się niewiele, a gra jest bardzo wolna i pełna niedokładności. Dziś nie było inaczej, lecz co ciekawe, zespołem przeważającym byli tego dnia, nie wicemistrzowie Polski, a kielczanie. Podopieczni Gino Letteriego po zwycięstwie w starciu inauguracyjnym są głodni kolejnych triumfów. Dziś było to widać na pierwszy rzut oka, a zespół, który przez wielu był wymieniany w roli kandydata do spadku, wygląda całkiem nieźle, na tle "słabszych" drużyn. Taka dzisiaj była Legia, która pomimo zwycięstwa, nie może być zadowolona ze stylu, w jakim je odniosła.
Gramy tak chujowo, że nawet się nie ucieszyłem po tej bramce, a normalnie bym skakał z radości. Nigdy tak się nie męczyłem z oglądaniem Legii jak w tym sezonie
— Bartek Paradowski (@B_Parada01) July 28, 2019
Cegiełki do pierwszego triumfy w tym sezonie dołożyli Arvydas Novikovas oraz Walerian Gwilia. Na dobre spotkanie z udziałem Litwina czekano w Warszawie naprawdę długo. To nadeszło w dniu dzisiejszym, a były zawodnik Jagiellonii Białystok wreszcie doczekał się trafienia w nowych barwach. Zadowalające spotkanie ma za sobą również Walerian Gwilia. Wprowadzony w drugiej połowie zawodnik, bardzo dobrze zachował się w polu karnym i dobił Koronę strzałem z pięciu metrów. Zwycięstwo, zwycięstwem, lecz jeśli Legia rzeczywiście rozmyśla nad czymś więcej, niż okopywaniem środka tabeli i szybkim odpadnięciu z Europy, to musi się wziąć w garść. Bo z takim zespołem, jakim dysponuje Aleksandar Vuković, można osiągać naprawdę dobre wyniki.
Legia w ostatniej chwili wywozi z Kielc 3 punkty aczkolwiek to dalej nie jest styl który może zadawalać wicemistrzów Polski. Ciężko zrzucić winę na zmęczenie po eliminacjach bo przeciwnicy niezbyt wymagający. #KORLEG
— Radosław Kończak (@KOniuGANG) July 28, 2019
Najpierw Novikovas, a teraz Gvilia - nowe nabytki zapewniły Legii pierwsze trzy punkty w lidze. Football, bloody hell! #KORLEG
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) July 28, 2019
A NO TAK, NOVIKOVAS STRZELIŁ BRAMKĘ, VUKO MUSI GO UTEMPEROWAĆ ŻEBY NIE ODLECIAŁ. NIE JESTEŚ W TEJ SZATNI TO TEGO NIE ZROZUMIESZ XDDDDDDDDDDDDDDD
— Tommy (@Tomunio) July 28, 2019
Lechia Gdańsk 0:0 Wisła Kraków
Składy:
- Lechia: Alomerović - Kobryn, Nalepa, Maloca, Chrzanowski - Makowski, Gajos, Wolski (56' Haraslin) - Egy MV (46' Kubicki), Peszko (72' Paixao), Sobiech
- Wisła: Buchalik - Niepsuj, Klemenz, Janicki (78' Wasilewski), Sadlok - Basha, Wojtkowski, Boguski - Carlos (75' Buksa), Mak (88' Morys), Drzazga
Spotkania Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków rozgrywane na północy Polski, od kilku lat łączą się z zabijaniem emocji. Lechia Gdańsk, która bez najmniejszych problemów zwyciężyła w Superpucharze Polski (pokonując Piasta Gliwice 3:1), a także zapewniła sobie korzystny rezultat przed rewanżem z Brondby w Eliminacjach do Ligi Europy (2:1), dziś znów doznała syndromu PKO Ekstraklasy. Gra gdańszczan podobnie, jak w spotkaniu z ŁKS-em Łódż (kończonym w dziesiątkę) nie zadziwiała. Występujący tego dnia w ataku Sławomir Peszko, Egu Maulana Vikri oraz Artur Sobiech nie byli w stanie, przedostać się przez zasieki obronne Wisły, które jeszcze kilka miesięcy temu były pośmiewiskiem całej ligi. David Niepsuj, który miał nie psuć, jednak psuł. Lukas Klemenz oraz Rafał Janicki potrafili okiwać nawet własnego bramkarza. Dziś zaliczyli jednak bardzo dobry występ, do którego nie należy się przyczepić.
Dramatyczna pierwsza połowa w wykonaniu Maka. Nie odnotowałem u niego ani jednego udanego zagrania.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) July 28, 2019
Słowa pochwały nie mogą być natomiast kierowane do formacji ataku. Michał Mak oraz Jean Carlos nie mieli pomysłu, na pokonanie niedoświadczonej defensywy Lechii. Trener Piotr Stokowiec zdecydował się na dość specyficzny wariant, od pierwszej minuty stawiając na Adama Chrzanowskiego, Mario Malocę oraz Rafał Kobryna. Ponadto w podstawowym składzie zabrakło kilku gwiazd, jak chociażby Lukasa Haraslina, Daniela Łukasika, Jarosława Kubickiego, Flavio Paixao czy Filipa Mladenovicia. Odpoczynek, jak najbardziej zasłużony, po tym co obejrzeliśmy w czwartek, lecz przy tak wąskiej kadrze, o dobre występy na dwóch frontach będzie bardzo trudno. Idealnym odzwierciedleniem tego, są dwa ostatnie spotkania w PKO Ekstraklasie. Oba zremisowane przez gdańszczan...
Sytuacje bramkowe Wisły:
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) July 28, 2019
- strzał z dystansu Wojtkowskiego
- indywidualna akcja Silvy.
Pod tym względem nawet gorzej niż ze Śląskiem. Ale punkt w Gdańsku to i tak więcej niż się można było spodziewać.
Śląsk Wrocław 2:1 Piast Gliwice (86' Exposito, 90+1' Broź - 31' Felix)
Składy:
- Śląsk: Putnocky - Broź, Celeban, Golla, Stiglec - Chrapek (65' Łabojko), Mączyński, Cholewiak (73' Exposito), Musonda, Płacheta - Pich (Gąska)
- Piast: Płach - Rymaniak, Korun, Czerwiński, Kirkeskov - Sokołowski, Dziczek, Badia (74' Hateley), Felix (79' Holubek), Konczkowski - Parzyszek (58' Steczyk)
Mecz rozgrywany w Kielcach zawiódł, a drugiego tak słabego spotkania podobno mieliśmy nie obejrzeć. W rzeczywistości wystarczyły jednak tylko dwie godziny, aby dostać kolejne... flaki w oleju. Śląsk Wrocław zaczął ten sezon bardzo dobrze. Na inaugurację pokonał Wisłę Kraków, lecz w starciu z mistrzem Polski, nigdy nie będzie łatwo. Tego nie zaznali dziś podopieczni Vítězslava Lavički, którzy rzutem na taśmę rozprawili się z Piastem. Gliwiczanie ostatnimi czasy naprawdę zawodzą. Porażka z BATE Borysów, remis z Lechem Poznań, nerwowa końcówka z Rigą FC, a dziś kompromitacja ze Śląskiem na ostatniej prostej. Taka gra nie wróży niczego dobrego i na pierwszy rzut oka widać, że podopiecznym Waldemara Fornalika brakuje koncentracji.
Te słowackie "wzmocnienia" Piasta takie sobie. Jak nie czerwona kartka, to sprokurowany karny. Śląsk w trybie ekonomicznym - 15 minut dobrej gry i prawdopodobnie trzy punkty #ŚLAPIA
— Kamil Kania (@KamillKania) July 28, 2019
Tego samego zabrakło dziś, a bramka Jorge Felixa nie wiele zmieniła w ostatecznym rozrachunku. Hiszpan robił co mógł, aby wywalczyć co najmniej punkt, lecz jego starania znów poszły na marne. Wychowanek Atletico Madryt powoli wysuwa się na lidera Piasta, a jego trzy ostatnie występy zakończyły się czterema trafieniami. Sam jednak zbyt wiele nie zdziała, o czym przekonaliśmy się dzisiejszego popołudnia. Śląskowi wystarczyły zaledwie 4 minuty, aby odwrócić losy tego spotkania i zapisać na swoje konto kolejny komplet punktów. Wrocławianie po golach Erika Exposito oraz Łukasza Brozia objęli pozycję lidera Lotto Ekstraklasy.
Jorge Felix - cztery gole w trzech meczach. W Ekstraklasie wyrasta kolejny świetny piłkarz, który niespodziewanie może zamieszać. Przypomnę tylko, że do Polski trafiał z 3-ligowej Lleidy.
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) July 28, 2019
I niech ktoś powie, że Hiszpanie nie są najlepszym narodem w Ekstraklasie.