Legia znów żywa, Lechia zawodzi, a Piast wygrywa - echa niedzieli w PKO Ekstraklasie
Piast Gliwice znów zwycięski, Legia wreszcie gra, jak na czołową siłę ligi przystało, a Lechia... Wygląda na to, że złapała lekką zadyszkę, po której trudno wrócić do normalności. Wszystkie trzy mecze już za nami, a jest to idealny moment na małe podsumowanie.
Piast Gliwice 1:0 Wisła Płock (33' Parzyszek)
Składy:
Piast: Płach - Rymaniak, Huk (84' Badia), Korun, Kirkeskov - Milewski, Sokołowski, Hateley, Holubek (80' Mokwa), Felix - Parzyszek (73' Steczyk)
Wisła: Dahne - Rzeźniczak, Marcjanik, Uryga, Michalski (84' Nowak) - Rasak, Furman, Szwoch, Ricardinho (72' Sahiti), Merebashvili - Zawada (46' Kuświk)
Od porażki 0:1 swoją trenerską przygodę z Wisłą Płock rozpoczął Radosław Sobolewski. "Nafciarze" ulegli na wyjeździe Piastowi Gliwice, a gola dającego trzy punkty mistrzowi Polski zdobył Piotr Parzyszek.
Bieżący sezon PKO Ekstraklasy nie należy do podopiecznych Waldemara Fornalika oraz Radosława Sobolewskiego. Piast Gliwice po 4. kolejkach zajmował dopiero 10. miejsce w tabeli, a na pierwsze tegoroczne zwycięstwo czekał aż do poprzedniej kolejki. Przed tygodniem gliwiczanie pokonali ŁKS Łódź, nieco poprawiając swoją pozycję w lidze. Jeszcze gorzej prezentowało się to po stronie przyjezdnych. "Nafciarze" wciąż czekają na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, które nie nadejdzie tak szybko, jak mogłoby się wydawać. Po słabym rozpoczęciu sezonu plasują się na ostatniej pozycji z zaledwie jednym punktem na swoim koncie.
Poprawy nastrojów nie należy spodziewać się po dzisiejszym starciu. W tym znów skuteczniejszy był rywal, który zgarnął komplet punktów. Jeszcze przed przerwą gola ustalającego wynik spotkania zdobył Piotr Parzyszek. Wisła robiła naprawdę wszystko, aby jak najszybciej odwrócić losy spotkania, lecz po raz kolejny skończyło się jedynie na próbach. Widoczna jest jednak znaczna poprawa względem poprzednich meczów. Gra "Nafciarzy" robi się coraz przyjemniejsza dla oka, próbują dominować rywala, a dłuższy czas spędzony przy piłce pokazuje, że w zespole Radosława Sobolewskiego coś drgnęło. Tym bardziej, że grali przeciwko mistrzowi Polski, który w poprzednim sezonie operował piłką na naprawdę wysokim poziomie.
Wisła jest częściej przy piłce, ale niewiele z tego wynika. Brakuje szybkości i dynamiki, zwłaszcza w przodzie i na bokach. Wzmocnienia na skrzydła, to konieczność. Ogólnie mało celnych podań z obu stron. Widowisko to nie jest. #PIAWPŁ pic.twitter.com/fxL38YJeW7
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) August 18, 2019
Legia Warszawa 1:0 Zagłębie Lubin (19' Vesović)
Składy:
Legia: Majecki - Stolarski, Lewczuk, Jędrzejczyk, Rocha - Martins, Cafu (90' Jodłowiec), Gwilia - Vesović (75' Nagy), Luquinhas, Kulenović (82' Wieteska)
Zagłębie: Forenc - Kopacz, Guldan, Dąbrowski, Balić - Tosik (80' Bohar), Poręba (46' Ślisz), Starzyński, Zivec (46' Tuszyński), Czerwiński - Szysz
Legia Warszawa odniosła drugie zwycięstwo w tym sezonie. Wicemistrz Polski pokonał na własnym obiekcie Zagłębie Lubin (1:0) i zmniejszył stratę do uciekającej czołówki. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Marko Vesović.
Taką Legię aż chce się oglądać. I choć nie przyszło nam śledzić Carlitosa oraz Arvydasa Novikovasa, to gra warszawskiego zespołu wyglądała bardzo dobrze. Od pierwszej do ostatniej minuty mieli pełną kontrolę nad spotkaniem, rywal nie miał zbyt wiele do powiedzenia, a legioniści tworzyli sobie kolejne dogodne sytuacje na strzelenie gola. Ostatecznie skończyło się zaledwie na jednym -autorstwa Marko Vesovicia, które finalnie wystarczyło do zwycięstwa.
Znów bardzo dobre spotkanie rozegrał Walerian Gwilia. Przesunięcie Gruzina na "dziesiątkę" było... strzałem w dziesiątkę w wykonaniu Aleksandara Vukovicia, który nieco ostudził zapędy warszawskich fanów. Teraz trudno usłyszeć o jego zwolnieniu, a apetyty przed meczem z Glasgow Rangers stale rosną. Osiągnięcie pozytywnego wyniku będzie jednak bardzo trudne. Szkoci to kilka klas wyżej niż Zagłębie, które o mały włos nie uprzykrzyło życia piłkarzom Legii. Na kwadrans przed końcem spotkania do siatki gospodarzy trafił Patryk Szysz. Gol młodego napastnika nie został jednak uznany, a jedyna tak naprawdę godna zaznaczenia akcja lubinian spełzła na niczym.
Bardzo przyjemnie się patrzy na środek pola Legii, para Martins - Cafu to top. Gwilia na "10" zdecydowanie lepiej niż na "6"/"8". Szkoda tylko, że ten trójkąt nie ma przed sobą napastnika, z którym może stworzyć coś więcej.#LEGZAG
— Bartosz Rzemiński (@bartek_rem) August 18, 2019
Raków Częstochowa 2:1 Lechia Gdańsk (41' Brown-Forbes, 51' Sapała - 90+1' Sobiech)
Składy:
Raków: Gliwa - Petrasek, Szymonowicz, Apolinarski - Schwarz, Sapała, Azemović, Kun - Musiolik. Szczepański, Brown-Forbes
Lechia: Kuciak - Fila, Augustyn, Nalepa, Mladenović - Makowski (46' Gajos), Kubicki, Lipski - Paixao (71' Wolski), Haraslin (46' Peszko), Sobiech
Niespodziewanym zwycięstwem Rakowa (2:1) zakończyło się sobotnie starcie w Bełchatowie. Występujący przed "własną publicznością" beniaminek PKO Ekstraklasy pokonał Lechię Gdańsk po golach Felicio Brown-Forbesa oraz Igora Sapały. Dla gości trafił Artur Sobiech z rzutu karnego.
Pięć meczów i zaledwie jedno zwycięstwo. W taki sposób przedstawia się bilans Lechii Gdańsk w nowym sezonie PKO Ekstraklasy. Zespół prowadzony przez Piotra Stokowca miał być jednym z pretendentów do tytułu, a po świetnym otwarciu w Superpucharze Polski zyskiwał w oczach kolejnych osób. Zadyszka przyszła jednak bardzo szybko, a dzisiejsze starcie z Rakowem było jedną wielką klapą w wykonaniu gdańszczan. Choć mecz był tym z gatunku wyrównanych, to gole strzelali tylko gospodarze. Wynik spotkania otworzył napastnik Rakowa, Felicio Brown-Forbes, który wykorzystał błąd jednego z defensorów. Podwyższył go natomiast Igor Sapała. Pomocnik częstochowian odnalazł dziurę w murze ustawionym przez Lechię i bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego pokonał Dusana Kuciaka.
O przeciętnej formie całego zespołu mówią przede wszystkim zmiany, których Piotr Stokowiec dokonał jeszcze w przerwie meczu. Na drugą połowę nie wyszli bardzo niewidoczni w pierwszej odsłonie Tomasz Makowski oraz Lukas Haraslin, lecz zastępujący ich Maciej Gajos oraz Sławomir Peszko nie wnieśli do gry swojego zespołu zbyt wiele. Przyjezdni byli dziś bardzo ospali, popełniali wiele błędów, a szczęście nie było ich sprzymierzeńcem. Chwilę przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę, gola wyrównującego zdobył Artur Sobiech, lecz trafienie byłego reprezentanta Polski nie zostało jednak uznane. Co się odwlecze to nie uciecze, a napastnik Lechii ostatecznie zakończył mecz z bramką. W doliczonym czasie gry ustanowił wynik spotkania po uderzeniu z rzutu karnego, lecz na odrabianie strat było już za późno i kolejna porażka gdańszczan stała się faktem.
Lechia to dzisiaj gra czy przebierańców podesłali? 🙃 #rczlgd
— Pjoter (@PCywoniuk) August 18, 2019