
Carlitos coraz bliżej odejścia z Legii
Nie jest tajemnicą, że życie Carlitosa w Warszawie nie jest usłane różami i to wcale nie z powodu masakrycznie wysoki cen. Hiszpan nie należy do grona faworytów trenera Aleksandara Vukovicia i jest przyspawany do ławki rezerwowych, chociaż... nie, już nie jest. Dzisiaj nawet nie znalazł się w kadrze meczowej, co ma być spowodowane jego negocjacjami transferowymi.
Jak wiadomo, szkoleniowiec Legii Warszawa uparcie stawia w ataku na Sandro Kulenovicia, młodego, utalentowanego, ale strasznie drewnianego Chorwata, którego kibice mają już po dziurki w nosie. Oczywistym jest, że nie powinno się gwizdać na swojego piłkarza, gdy ten schodzi z boiska, ale stołeczni fani już nie wytrzymali i tydzień temu - w spotkaniu z Zagłębiem Lubin - dali upust swojemu zirytowaniu, bynajmniej nie bijąc braw 19-latkowi. Szkoda chłopaka, ale szkoda też Carlitosa, który najprawdopodobniej dałby w ataku Legii więcej jakości, bo w końcu wypracował już sobie w Polsce markę, czego Kulenović o sobie powiedzieć nie może.
Warszawiacy grają sobie z ŁKS-em, a Carlitosa nie ma nawet w kadrze "Wojskowych". Jak twierdzą zorientowani w temacie (Krzysztof Stanowski czy Paweł Hanejko), Hiszpan jest w trakcie pracy nad swoimi przenosinami dokądkolwiek, ale dokąd, to jeszcze nie wiadomo. Bardzo możliwe, że będzie to Bliski Wschód, gdzie 29-latek mógł się udać za grubym hajsem nie tak dawno temu. W każdym razie czasu za dużo były gracz Wisły Kraków nie ma, bo sierpień dobiega końca, a w raz z nim okienko transferowe. Trochę szkoda, że Vuković nie widzi go w swojej koncepcji, ale może są jakieś rzeczy, o których my nie wiemy i po poznaniu których zrozumielibyśmy dokładnie, co się teraz w Legii dzieje. Bo dzieją się dziwne rzeczy, w tym... naprawdę dobre wyniki wicemistrzów Polski. Gra już gorsza, ale whatever.