Niezgoda show w Warszawie i tylko remis w meczu na szczycie
Od remisu w hicie kolejki, przez kolejną wywrotkę Lecha Poznań aż po show Jarosława Niezgody na Łazienkowskiej. Napastnik Legii popisał się hat-trickiem godnie "zastępując" Sandro Kulenovicia w meczu z Rakowem.
Śląsk Wrocław 1:1 Pogoń Szczecin (4' Pich - 22' Buksa)
Składy:
Śląsk: Putnocky - Broź, Golla, Puerto, Hołownia - Łabojko, Mączyński, Pich, Cholewiak (79' Szczepan), Musonda (72' Gąska) - Exposito (52' Chrapek)
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Nunes - Dąbrowski, Kozulj (87' Stec), Listkowski, Kowalczyk,Hostikka (69' Spiridonović) - Buksa (82' Benyamina)
Podziałem punktów zakończył się hit 7. kolejki PKO Ekstraklasy, w którym naprzeciw siebie stanęły Śląsk Wrocław oraz Pogoń Szczecin. Bramki dla swoich zespołów zdobyli Robert Pich oraz Adam Buksa.
Spotkanie wielkich trenerów - dokładnie w taki sposób można opisać dzisiejsze starcie we Wrocławiu, które przyciągnęło rzeszę kibiców. Podopieczni Vítězslava Lavički są ogromną niespodzianką tegorocznych rozgrywek. Zespół z południa Polski po sześciu kolejkach sensacyjnie zasiadał na fotelu lidera, a kres ich panowania miał nastąpić właśnie dziś. Pierwszego miejsca w tabeli miała ich pozbawić prowadzona przez Kostę Runjaicia Pogoń, która do Wrocławia przyjechała mocno osłabiona. Z powodu urazu nadal niedostępny był Kamil Drygas - ponadto w środku pola "Portowców" zabrakło innego filaru w postaci Tomasa Podstawskiego. Szkoleniowiec szczecinian znów musiał zaryzykować, lecz wprowadzone przez niego zmiany po raz kolejny, odnalazły sens na murawie. Remis z liderem tabeli z pewnością cieszy, styl nie był najgorszy, lecz na pierwszy rzut oka widać, że dopóki do podstawowego składu nie powrócą liderzy środka pola, to każdy punkt na trudnym terenie będzie ogromnym sukcesem.
Spotkanie rozgrywane we Wrocławiu do wielkiego widowiska nie należało. Gospodarze od samego początku postawili na grę bliźniaczą Lechii Gdańsk. Bardzo szczelna obrona oraz próby kontrataków przyniosły w dzisiejszym starciu jedno trafienie, a już w czwartej minucie meczu jego wynik otworzył Robert Pich. Słowacki pomocnik przy odrobinie szczęścia wykorzystał dogranie Lubambo Musondy i umieścił piłkę w siatce. Euforia w szeregach gospodarzy nie trwała długo, gdyż jeszcze przed przerwą pięknego gola zdobył Adam Buksa. Trafienie 22-latka zapewniło Pogoni utrzymanie w czołówce, która po wywiezieniu z Wrocławia jednego punktu - spadła na trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy.
Najgorszy mecz Śląska w tym sezonie. Cieszy zdobyty punkt, ale gra do poprawy. Aby zatrzymać tych coś dziś byli po raz pierwszy jest to konieczność! Szkoda też trochę, że organizacyjnie stadion nie był przygotowany na taką frekwencję #ŚLĄPOG
— Piotr Piasecki (@piachu881) September 1, 2019
Lech Poznań 1:2 Cracovia (89' Tomczyk - 27' Rapa, 68' van Amersfoort
Składy:
Lech: van der Hart - Gumny, Satka, Crnomarković, Kostevych - Muhar (73' Amaral), Tiba, Jevtić (86' Tomczyk) - Jóźwiak, Puchacz (63' Klupś), Gytkjaer
Cracovia: Pesković - Rapa, Dytyatev, Datković, Diego (62' Pestka) - Gol, Lusiusz (70' Dimun), van Amersfoort, Hanca, Wdowiak (Vestenicky) - Lopes
Poznańska lokomotywa znów zjechała na boczny tor. Po wyjazdowym zwycięstwie z Rakowem Częstochowa nadeszła lekka zadyszka, a grający przed swoją publicznością "Kolejorz" uległ Cracovii (1:2).
Powiedzieć, że forma Lecha jest nierówna, to tak naprawdę nie powiedzieć nic. W szeregi podopiecznych Dariusza Żurawia od czasu do czasu wkracza ogromne zakłopotanie, które w ostateczności nie przynosi niczego dobrego. Po miłej dla oka strzelaninie w Częstochowie znów nastało spotkanie, o którym sympatycy Lecha będą chcieli, jak najszybciej zapomnieć. Ogromna niemoc przyniosła kolejną porażkę, a jedynego gola dla gospodarzy zdobył w tym spotkaniu Paweł Tomczyk. Młody atakujący "Kolejorza" na boisku pojawił się w samej końcówce, a do wpisania się na listę strzelców wystarczyły mu zaledwie trzy minuty.
Zdecydowanie lepiej prezentowała się sytuacja po stronie przyjezdnych. Cracovia zagrała prosto, ale skutecznie. Gole Cornela Rapy oraz Pelle van Amersfoorta dały "Pasom" trzy punkty, lecz to nie on nich będzie się mówiło po meczu. Na ogół dobrze debiutujący Mickey van der Hart coraz bardziej zawodzi. Z meczu na mecz staje się podobizną Jasmina Buricia z ostatnich miesięcy, a gdyby nieco lepsza postawa Holendra, dzisiejsze starcie zakończyłoby się inaczej. Biegu zdarzeń nikt nie zmieni, "Kolejorz" znów został pokonany, a czołówka wciąż ucieka. W skrócie - nieciekawe jest życie poznaniaka.
Aż dziw bierze, że Lech - przy tylu świetnych wychowankach, sprzedanych za wielkie pieniądze, nie potrafi wychować sobie bramkarza #LPOCRA
— Kamil Kania (@KamillKania) September 1, 2019
Legia Warszawa 3:1 Raków Częstochowa (5', 10', 52' Niezgoda - 90+4' Kolev)
Składy:
Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Wieteska, Karbownik - Martins (71' Praszelik), Antolić, Gwilia (59' Cafu) - Luquinhas, Nagy, Niezgoda (63' Carlitos)
Raków: Gliwa - Apolinarski (32' Bartl), Szymonowicz, Petrasek - Azemović, Schwarz, Sapała, Kun - Musiolik (46' Nouvier), Szczepański, Brown Forbes (74' Kolev)
Problem braku napastnika w Legii Warszawa rozwiązał się sam. Ławka należała do Carlitosa, wśród kibiców znajdował się Sandro Kulenović, a całe show na murawie skradł Jarosław Niezgoda. Trener Aleksandar Vuković może sobie pluć w brodę, że poważną szansę 24-latkowi dał dopiero przed tygodniem. Młody napastnik wicemistrza Polski zdobył wówczas dwa gole, a na kolejne show w jego wykonaniu nie musieliśmy czekać długo. Najpierw wykończył dośrodkowanie Marko Vesovicia z prawej strony boiska, kilka minut później strzał z miejsca, który ponownie znalazł się w bramce Michała Gliwy, a na koniec rzut karny, wieńczący dzieło. Na atakującego Legii nie było dziś mocnych - podobnie, jak na cały zespół wicemistrza Polski, który jednoznacznie zdominował rywala.
I aż szkoda, że wcześniej Niezgoda nie dostał szansy, no ale cóż, może warto było poczekać
— Bartek Paradowski (@B_Parada01) September 1, 2019
Jarosław Niezgoda w osiem dni strzelił pięć ligowych goli. Czyli tyle samo co Sandro Kulenović przez cały pobyt w Legii (24 mecze).
— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) September 1, 2019
Kulenovic oglądając Niezgode chyba popada w depresję. Dlaczego x meczów graliśmy bez napastnika???? #LEGRCZ
— Daniel Wielogórski (@D_Wielogorski) September 1, 2019
Beniaminek z Częstochowy doświadczył tego, czego powinien doświadczać każdy zespół przyjeżdżający na stadion przy Łazienkowskiej. Bezradność podopiecznych Marka Papszuna osiągnęła granicę możliwości. Raków przez większość spotkania nie był w stanie przebić się przez środek pola Legii, który był mocny, jak nigdy wcześniej. Znakomita współpraca Andre Martinsa, Domagoja Antolicia oraz Waleriana Gwilii zapewniła legionistom trzecie zwycięstwo z rzędu, a jedyną bramkę dla przyjezdnych zdobył w tym meczu Aleksandyr Kolev.