.jpg)
Napastnik podatny na kontuzję nie trafi do Legii? Cóż za niespodzianka
Jeszcze wczoraj ekscytowaliśmy się wieściami o ewentualnym zatrudnieniu napastnika z przeszłością w Bundeslidze przez wicemistrza Polski, a już dzisiejszego poranka mamy zakończenie całej historii. Jonathas ostatecznie nie trafi do Legii Warszawa, a o wszystkim zadecydowały względy zdrowotne.
Można zaryzykować tezę, że Brazylijczyk idealnie wpasowałby się do taktyki preferowanej przez Aleksandara Vukovicia. Przez pierwsze dwa miesiące sezonu Legia grała głównie napastnikiem o naprawdę niezłych warunkach fizycznych. Najczęściej występujący napastnik, Sandro Kulenović, ma 1.89 m. 30-letni Jonathas, dotychczas występujący w drugoligowym Hannoverze 96, jest jeszcze wyższy od młodego Chorwata - mierzy 1.91 m.
Jako pierwszy informacje o Jonathasie podawał Robert Błoński, dziennikarz "Przeglądu Sportowego" i nie inaczej było w przypadku aktualizacji monitorowej sytuacji wokół niedoszłego piłkarza Legii. W gabinetach klubowych przy Łazienkowskiej ktoś przyjrzał się historii kontuzji Jonathasa i bardzo słusznie uznał, że nie ma sensu zatrudniać piłkarza o wątpliwym zdrowiu. Licząc dni stracone na leczenie i rehabilitację wszystkich urazów odniesionych w dotychczasowej karierze wychodzi blisko rok bez poważnego grania.
W Legii nie ma potrzeby zatrudniania kolejnego piłkarza, który z powodu wątłego zdrowia nie będzie w stanie dość regularnie występować w barwach Legii. Wystarczy się przyjrzeć liście piłkarzy, którzy obecnie są wyłączeni z gry - Ivan Obradović nadal czeka na debiut w pierwszej drużynie, Arvydas Novikovas narzeka na kłopoty zdrowotne od czasu pierwszego meczu z Atromitosem, Jose Kante obserwuje zmagania kolegów z poziomu trybun od meczu z Zagłębiem Lubin, a William Remy stał się ofiarą sztucznej murawy w Finlandii, gdzie był rozgrywany rewanż z KuPS. Jak na drużynie piłkarską zrobił się niezły szpital...
Brazylijski napastnik Jonathas, który był oferowany Legii, nie zagra w warszawskim klubie. Zadecydowały względy medyczne.
— robert błoński (@robert_blonski) September 4, 2019