Deszcze niespokojne wpadły do Warszawy. Legii nie przeszkodziły
Utwór śpiewany przez Edmunda Fettinga nie jest używany na trybunach polskich stadionów w miłym kontekście. Niemniej - teraz przywołany został w celu podkreślenia, że nawet mieliśmy obawy co do możliwości rozegrania meczu przy Łazienkowskiej. Ostatecznie obawy były zbyt duże. Deszcz nie przeszkodził Legii i Śląskowi. Zwieńczyliśmy tym meczem zmagania w 31. kolejce Ekstraklasy.
Już w przyszłą sobotę mecz Wolfsburg vs Bayern Monachium! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy wyjściowe:
Legia: Majecki - Karbownik, Lewczuk, Jędrzejczyk, Vesović - Martins, Antolić, Gwilia - Luquinhas, Wszołek - Kante
Śląsk: Putnocky - Stiglec, Tamas, Puerto, Musonda - Mączyński, Żivulić, Chrapek - Płacheta, Marković - Exposito
Pierwsza połowa? Cóż, nie przypuszczaliśmy, że Legia już wtedy zdobędzie pierwszego gola, bo po tej drużynie spodziewamy się ostatnio dość późnego napoczynania rywala. Tymczasem stało się inaczej. Stawiał się jej dosyć mocno Śląsk (który - jak donosi Michał Guz z "Przeglądu Sportowego" - interesuje się piłkarzem Legii, Mateuszem Praszelikiem).
Vitezslav Lavicka przede wszystkim postawił na aktywne wykorzystanie Krzysztofa Mączyńskiego, aktywnego od początku spotkania w kwestii otwierających podań, skrobania zawodników Legii po nogach (chodzi chociażby o Luquinhasa), a nawet próby (niecelnych) strzałów. Jedno jednak było podobne do postępowania w Zabrzu - usztywnione nogi, marnowane sytuacje i lekki niepokój w defensywie (a tym chociażby świadczy błąd Artura Jędrzejczyka).
Jeśli mamy jednak szukać bohatera (lekkiego) tych pierwszych 45 minut, to będzie to Walerian Gwilia (trafił w 36. minucie, szukał swojej okazji). Swoją drogą, popatrzcie, jak znowu nie stosuje się społecznego dystansu (bo Bogiem a prawdą, do tego przestał się ktokolwiek stosować, to nie jest zarzut tylko do osób na trybunie północnej).
Wesele na Legii po golu Gwilii 😉 #LEGŚLA pic.twitter.com/8QTail7dmh
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) June 21, 2020
Na antybohatera (mocnego) musimy wybrać Jose Kante. On kwalifikuje się jednak do nagrody Darwina. To, co zrobił po zejściu z boiska, ta frustracja, która z niego wyszła po tym, jak niezadowolony opuszczał murawę z kontuzją... on chyba nawet nie wie, że został nagrany...
Ja rozumiem, kontuzja, przedwczesne zejście z boiska... ale Mariusz Pudzianowski mawiał kiedyś: "Tak się nie robi".
— Rafał Majchrzak (@RMnaTT) June 21, 2020
BO TAK SIĘ NIE ROBI.
PS. To jest przytomność umysłu realizatora, że zmieniono ujęcie właśnie na to (a rzadko się widzi w C+ obrazki z tego miejsca podczas meczu). https://t.co/l423yEfHQr
Dla Legii sprawa Kante nie była jednak jedyną kwestią, która mogła smucić.
To, co stało się z Marko Vesoviciem również należy do takich. Niefortunny upadek Czarnogórca sprawił, że Aleksandar Vuković musiał z konieczności dokonać już dwóch zmian w pierwszej połowie. A przypomnijmy - w Polsce nie ma 5 zmian. NIE MA 5 ZMIAN. BO PO CO?
Dwie kontuzje legionistów w dziesięć minut.
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) June 21, 2020
Vesović z problemem w okolicach lewego kolana.
To, jak szybko rozprzestrzeniły się informacje było jednak zdumiewające. Kante otrzymał bowiem dość wyraźny sygnał, że może teraz iść przed kamery przeprosić, ale póki co trybuny przemówiły i chyba niespecjalnie robiłoby im to różnicę. Ocenę okrzyków pozostawiamy wam.
"Ch... ci na imię, hej Kante ch... Ci na imię!" - skanduje Żyleta.
— FotoPyK (@FotoPyK) June 21, 2020
Czyli już pozamiatane... #LEGŚLA
Bolączka Legii była zatem nieco szarpana gra, konieczność przeprowadzenia dwóch zmian (weszli Pekhart oraz Stolarski) i to, że niestety pozostała tylko jedna roszada do przeprowadzenia. W dodatku trzeba będzie naprostować sprawę z gwinejskim napastnikiem i to naprawdę w odpowiedni sposób. Czy to potrwa parę godzin? Parę dni? Kibice Legii będą mieli temat do dyskusji. Choć pewnie woleliby rozmawiać o meczu i formie drużyny. To nie był rewelacyjny mecz Legii, na pewno gorszy od tego, który ze Śląskiem rozegrała ona 8 grudnia (wygrała wówczas 3:0 we Wrocławiu).
Szczęśliwie mieli Pekharta i Gwilię. Gruzin zgłaszał akces do wszelkich jedenastek weekendu, jakie istnieją. To właśnie jego nie umieli powstrzymać zawodnicy defensywni Śląska. Licznik "accuracy" w grze "Quake III: Arena" miałby na poziomie kilku tysięcy. Zawsze miło się tak pisze o rówieśniku (to taki wtręt od autora - red.).
53' | Tomas Pekhart głową do Vako Gvilii i Gruzin ma na swoim koncie drugiego gola! 😍#LEGŚLĄ 2⃣:0⃣ pic.twitter.com/6lIFEsu0D7
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) June 21, 2020
10 goli
— Michał Rączka (@majkel1999) June 21, 2020
8 asyst
3. asysty 2. stopnia
Co za piekny transfer 🥰 https://t.co/7tgyAlMU57
No to kurwa ładnie nasza defensywa wyjaśniła mnie jako "eksperta" 😂😂😂 https://t.co/IiLLKk0HW4
— Michał Mączka #Futboholik (@futboholik1947) June 21, 2020
Mówiliśmy o tym, że Śląsk miał w tym meczu głównie Mączyńskiego? Miał też niezbyt miłą statystykę, która podkreślała, że Erik Exposito nie jest zbyt przydatnym napastnikiem. To nie jest dobre, kiedy drużyna z aspiracji pucharowymi nie oddaje przez cały mecz ani jednego celnego strzału na bramkę rywala.
Legia wynikiem 2:0 po prostu wykonywała pracę, której nie udało się z dobrym skutkiem wykonać w Zabrzu. Powiększenie przewagi do 10 punktów stało się powodem do zadowolenia - choć wiadomo, że ta Legia wciąż musi się rozwijać. Kiedy zdobędzie mistrzostwo (a na to wciąż się zanosi - już tylko 9 punktów jej brakuje do tytułu), dopiero będzie trzeba patrzeć na to, czy nie zostanie ogołocona.
Choć może krótsze eliminacje do europucharów będą dla niej jakimkolwiek atutem...
PS. Aleksandar Vuković dobitnie wyjaśnił swoje podejście ws. Jose Kante. Stanął w obronie swojego zawodnika i jego impulsywnego zachowania.
Kocham go
— Michał Rączka (@majkel1999) June 21, 2020
Wywiad w L+Extra pic.twitter.com/qATJoT596v