''Pasy'' bez stylu, ale z punktami. Ręka kluczem do triumfu Górnika
Zarówno Wisła Płock, jak i Cracovia przystępowały do dzisiejszego spotkania dość mocno zranione. W zeszłotygodniowych starciach były bowiem zmuszone kończyć na tarczy. Oba zespoły w słabym stylu przegrały swoje mecze, co tym idzie, w planach było tylko i wyłącznie zmazanie plamy. I swego dopięli. Spotkanie na obiekcie "Nafciarzy" było jednak dopiero przystawką do piątkowego grania. Na deser lepszy okazał się Górnik, który rozprawił się z Pogonią Szczecin.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
WISŁA PŁOCK - CRACOVIA 0:1 (Loshaj 12')
Wisła Płock: Kamiński - Zbozień, Rzeźniczak, Uryga, Tomasik - Lagator - Gjertsen Rasak, Lesniak, Merebaszwili - Lewandowski
Cracovia: Niemczycki - Rapa, Szymonowicz, Rodin, Siplak - Loshaj, Sadiković - Hanca - Fiolić - Van Amersfoort, Rivaldinho
Po niedzielnej porażce Cracovii z Legią Warszawa na trenera Michała Probierza wylało wiadro pomyj. Kibice zarzucali mu chociażby nieodpowiednie traktowanie Mateusza Wdowiaka, który ze względu na wygórowane oczekiwania nie przedłużył kontraktu z klubem. Opiekun "Pasów" – jak to miewa w zwyczaju – niemiłosiernie się zagotował i nie biorąc jeńców, czule odpowiedział jednemu z fanów. Efekty? Krótki komentarz w kierunku jednego z kibiców poparty argumentem, iż to on zdobył z Cracovią jej jedyny puchar w historii. Co by nie mówić, otoczka wokół byłego opiekuna m.in. Jagiellonii Białystok czy Lechii Gdańsk nie była zbyt dobra.
Mimo to goście byli dzisiaj konkretniejsi, stabilniejsi i zwyczajnie lepsi. Chociaż umówmy się, że granie lepiej od drużyny Radosława Sobolewskiego nie stanowi jakiegoś wielkiego wyczynu. Jeśli zahaczamy o opiekuna "Nafciarzy", to warto zaznaczyć, że dość drastycznie zmienił wyjściowy skład w porównaniu do poniedziałkowego meczu w Białymstoku. Aż sześciu zawodników straciło swoje miejsce w składzie. Po stronie Cracovii bardzo ważną informacją był natomiast powrót do gry Sergiu Hancy. Kapitan "Pasów" zagrał dziś – w lidze – po raz pierwszy od początku października i był motorem napędowym swojego zespołu. Widać było, że powrót Rumuna dał krakowianom więcej opcji w grze ofensywnej.
Po 59 meczach ligowych z rzędu rozegranych od początku do końca Alan Uryga dziś opuścił boisko w meczu Wisły Płock z Cracovią, po zderzeniu głowami z Cornelem Rapą. Kapitan Nafciarzy grał do 38. minuty.
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) November 27, 2020
To była najdłuższa taka seria w ekstraklasie. @przeglad #WPŁCRA
Bardzo szybko zobaczyliśmy pierwszą i jak się później okazało ostatnią bramkę w tym spotkaniu. Kilkanaście minut po pierwszym gwizdku podanie Siplaka wykorzystał Florian Loshaj. Do przerwy "Pasy" stworzyły sobie jeszcze jedną bardzo dobrą okazję, ale Hanca nie trafił w bramkę. Ktoś teraz spyta "a Wisła co wtedy robiła?". Właśnie, Wisła nie robiła nic, przy czym Karol Niemczycki mógłby się chociaż spocić. No może wyłączając dalekie wybicia spod swojej bramki, bo tych było bardzo dużo. "Nafciarze" nie dość, że nie potrafili wykreować żadnej okazji, to jeszcze przed przerwą stracili swojego kapitana - Alana Urygę. Po zmianie stron gra nie zmieniła się praktycznie w ogóle. Jeśli ktoś tworzył sobie lepsze okazje, to byli to goście, którzy przy lepszej skuteczności mogli dołożyć jeszcze dwie, może trzy bramki. A gospodarze? Do momentu rozpoczęcia doliczonego czasu gry tylko raz poważnie zagrozili Niemczyckiemu. Strzał z dystansu oddał Merebaszwili, ale był on zdecydowanie za lekki, by zaskoczyć młodego bramkarza przyjeznych. W doliczonym czasie gry Gruzin szarpnął raz jeszcze i został sfaulowany przez Milana Rodina. Stoper "Pasów" obejrzał czerwoną kartkę, lecz nie odmieniło to losów starcia.
Cracovia zrobiła to, do czego w większości tego sezonu nas przyzwyczaiła – zagrała przeciętnie, ale zdobyła punkty. Wisła natomiast zagrała tak, jak aktualnie prezentuje się jej stadion. Czyli tragicznie.
GÓRNIK ZABRZE - POGOŃ SZCZECIN 2:1 (Jimenez 32', Nowak 60' - Żurawski 16')
Górnik: Chudy - Evangelou, Wiśniewski, Gryszkiewicz - Masouras, Janża, Manneh, Wojtuszek, Nowak - Jimenez, Sobczyk
Pogoń: Stipica - Stec, Żurawski, Zech, Matynia - Podstawski, Drygas - Kowalczyk, Gorgon, Kucharczyk - Zahović
Gdy w 2010 roku Luis Suarez popisał się heroiczną robinsonadą, okrzyknięto go bohaterem Urugwaju. Na takie miano nie zasłużył dziś Hubert Matynia, który mimo identycznych zamiarów przesądził o porażce swojego zespołu.
Była 30. minuta spotkania. Ogromne zamieszanie w polu karnym "Portowców" i defensor gospodarzy między słupkami. Los chciał, że piłka lecąca do bramki zatrzymała się właśnie na jego ręce, co nie pozostawiło złudzeń arbitrowi. Czerwona kartka dla 25-latka i przedwczesne zakończenie meczu. Niby tylko tyle, a w rzeczywistości aż tyle. Błąd Matyni momentalnie wykorzystał Jesus Jimenez. Hiszpan – do czego zdążył już nas przyzwyczaić – z zimną krwią wykonał rzut karny i przywrócił swój zespół na właściwe tory. Po przerwie formalności dopełnił zaś Bartosz Nowak, który dał zwycięstwo Górnikowi.
Porażka (1:2) musi jednak zostać uznana za najmniejszy wymiar kary. Pogoń na przestrzeni całego starcia pokazała niewiele. Pomimo tego, że wynik spotkania dość szybko otworzył Maciej Żurawski, z upływem kolejnych minut było tylko gorzej. Goście spoczęli na laurach. Gra w przewadze zdecydowanie sprzyjała gospodarzom, którzy przy odrobinie większej skuteczności powinni wracać do domu z nieco bardziej imponującym dorobkiem strzeleckim. Na przestrzeni całego spotkania dogodnych sytuacji nie wykorzystali m.in. Jesus Jimenez oraz Piotr Krawczyk. W obu przypadkach zabrakło bezcennej skuteczności, co nie pozwoliło na podkreślenie stosunkowo łatwych trzech punktów.
Aczkolwiek i tu mogły wystąpić pewne komplikacje. Na niespełna kwadrans przed końcem spotkania do remisu doprowadził Alexander Gorgon. Ku radości gospodarzy, system VAR dopatrzył się pozycji spalonej, przyczyniając się do zwycięstwa Górnika.
3744 dni minęło od ostatniego gola strzelonego przez Macieja Żurawskiego w Ekstraklasie :-D
— Piotr Majchrzak (@MajchrzakP) November 27, 2020
Dzięki dzisiejszemu triumfowi podopieczni Marcina Brosza przerwali serię dwóch spotkań bez pełnej puli "oczek" i zmniejszyli straty do uciekającej stawki. Spotkania z udziałem bezpośrednich rywali – Legii Warszawa oraz Rakowa Częstochowa – zostaną rozegrane w niedzielę.