Pawłowski dał zwycięstwo z Rakowem. ''Jaga'' wygrała po rollercoasterze!
Bez niespodzianki zakończyło się spotkanie Jagiellonii Białystok z Wartą Poznań (4:3). Starcie rozgrywane przy Słonecznej było jednak dopiero wstępem do prawdziwego grania. W kolejnym sobotnim spotkaniu Śląsk Wrocław rozprawił się z Rakowem Częstochowa (1:0). Sobotnie granie zakończy nam mecz w Warszawie, w którym Legia podejmie Lechię Gdańsk.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK - WARTA POZNAŃ 4:3 (Puljić 19', 58', 90', Imaz 28' - Kuzimski 15', Jakóbowski 37', Grzesik 44')
Jagiellonia: Steinbors - Olszewski, Runje, Tiru, Wdowik - Pospisil, Romanczuk, Imaz - Wojtkowski, Cernych, Puljić
Warta: Bielica - Kiełb, Kieliba, Ławniczak, Kuzdra - Trałka, Janicki, Grzesik, Jakóbowski - Czyżycki, Kuzimski
Czas leci, zespoły spadają, lecz jedna kwestia pozostaje niezmienna. Każdy beniaminek mierzący się dotąd z Jagiellonią Białystok mógł liczyć na choćby skromny punkt. Ledwie tydzień temu podopieczni Bogdana Zająca ulegli na wyjeździe Stali Mielec. Kilka tygodni wcześniej nie zdołali rozprawić się z Podbeskidziem Bielsko-Biała, by w końcu stawić czoła ostatniemu z "wybranych". W spotkaniu rozpoczynającym sobotnie zmagania "żółto-czerwoni" rozprawili się na własnym obiekcie z Wartą Poznań i awansowali na szóstą pozycję w tabeli Ekstraklasy.
Od pierwszego dnia rozgrywek stolica Podlasia żyje nowiną, iż rozpoczęty w sierpniu sezon jest przeprowadzany w wariancie iście przejściowym. Ten zakończy się w połowie maja, lecz jeśli ma odejść w zapomnienie, władze białostockiego zespołu muszą sięgnąć do kieszeni i w trybie równie ekspresowym pokusić się o wzmocnienie defensywy.
O niemocy żółto-czerwonej obrony przekonaliśmy się już przed tygodniem – w przegranym starciu ze Stalą Mielec. Dziś nie było jednak wcale lepiej. Mimo odważnej gry do przodu, znów brakowało asekuracji w obronie, co jeszcze przed przerwą wykorzystali Mateusz Kuzimski, Michał Jakóbowski oraz Jan Grzesik. Wybitna gra w ataku do zwycięstwa beniaminka jednak nie wystarczyła. Po stronie gospodarzy znów błyszczeli Jakov Puljić i Jesus Imaz. Chorwat zapisał na swoim koncie hat-tricka i został bohaterem swojego zespołu.
może w Poznaniu generalnie nie wiedzą, że w piłkę gra się 90 minut + czas doliczony przez sędziego? #JAGWAR
— Andrzej Cała (@andrzejcala) December 5, 2020
Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa 1:0 (Pawłowski 72')
Śląsk: Szromnik - Janasik, Puerto, Tamas, Stiglec - Mączyński, Pałaszewski - Pawłowski, Zylla, Pich - Exposito
Raków: Szumski - Piątkowski, Niewulis, Schwarz - Tudor, Sapała, Tijanić, Kun - Cebula, Gutkovskis, Ivi Lopez
Spotkanie we Wrocławiu zapowiadało się na naprawdę dobre i wyrównane. Mocny u siebie Śląsk (jeszcze nie przegrał w domu w trwających rozgrywkach) podejmował lidera w postaci Rakowa. Jednak wrocławianie nie mogli wystawić najmocniejszej jedenastki i musieli postawić na niezbyt ogranych zawodników. Na prawej obronie zagrał Patryk Janasik, a w bramce Łukasz Szromnik. Zanotowali oni kolejno, drugi i pierwszy występ w tym sezonie Ekstraklasy. Golkiper pierwszy raz musiał wykazać się po potężnym uderzeniu Iviego Lopeza z rzutu wolnego. Wyszedł z tej sytuacji obronną ręką. Gospodarze dobrze weszli w to spotkanie i parę razy zagrozili Jakubowi Szumskiemu, ale reszta pierwszej części to zdecydowana przewaga drużyny Marka Papszuna. Bezbramkowy remis po 45 minutach był głównie zasługą nieskuteczności zawodników Rakowa, bo tak naprawdę mogli oni zdobyć co najmniej dwie bramki.
Po pierwszej odsłonie wyróżniłbym przede wszystkim golkipera Śląska. Trzeba przyznać, że do przerwy jest to całkiem udany debiut Szromnika. Raków bez większych szarż, jakby wyczekiwał błędów gospodarzy. Po przerwie powinno być ciekawiej... #ŚLĄRCZ
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) December 5, 2020
Po przerwie pierwszy do ataku ruszył Raków, a prowadzenie swojej drużynie mogli dać Ivi Lopez oraz Marcin Cebula. Mimo to mieliśmy do czynienia ze zdecydowanie bardziej wyrównanym spotkaniem niż przed przerwą. W odróżnieniu od pierwszej części Śląsk potrafił przełożyć posiadanie piłki na szanse do zdobycia bramki. Groźnie w stronę Szumskiego uderzał Bartłomiej Pawłowski, który zdecydowanie wyróżniał się w szeregach wrocławskiej drużyny. To właśnie 28-latek dał gospodarzom prowadzenie. Po jego uderzeniu był jeszcze rykoszet od jednego z zawodników Rakowa i delikatnie zmylony Jakub Szumski nie dał rady zatrzymać piłki lecącej do siatki. Bramka podrażniła częstochowian, którzy ruszyli do ataku. Najbliżej wyrównującego trafienia był Petr Schwarz, ale jego uderzenie przewrotką zostało świetnie wybronione przez Szromnika. Raków mimo usilnych ataków nie zdołał wyrównać i przegrał pierwszy raz od 22 sierpnia.