PODSUMOWANIE WEEKENDU niespodzianek. Faworyci padali jak kaczki...
Zakończony weekend nie należał do faworytów. Znów padali jak kaczki i tracili punkty na potęgę. Borussia Dortmund, Juventus, Bayer Leverkusen czy Manchester United. To tylko część zespołów, które popsuły sobie sprawę. A co działo się w pozostałych zakątkach Europy? Usiądźmy i sprawdźmy!
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Piątkowa przygoda już wedle tradycji rozpoczęła się w Polsce.
Ze względu na obowiązek rozegrania Pucharu Polski terminarz ekstraklasy wymagał małej przebudowy. Tym sposobem w piątek odbyło się zaledwie jedno spotkanie. Naprzeciw siebie stanęły Wisła Kraków oraz Śląsk Wrocław. Emocji co prawda nie zabrakło, lecz nie sam przebieg spotkania zapadł w pamięci odbiorców. W tej utkwiły przede wszystkim białe koszulki na zaśnieżonej murawie, które z prostej przyczyny nie ułatwiały delektowania się starciem. A szkoda. Sam pojedynek był naprawdę ciekawy, by ostatecznie paść łupem bramkowego remisu (1:1).
W Hiszpanii na właściwe tory zaczynają wracać piłkarze Celty Vigo. Zespół z Galicji, który ledwie kilka miesięcy temu był cieniem samego siebie, zaczyna wykorzystywać przeciętność w szeregach rywali. Tym razem zostało to podkreślone w pojedynku z Elche. Pewnie wygranym (3:1) i odnotowanym w ligowej tabeli.
Bayern Monachium wrócił do Niemiec z trofeum za wygranie Klubowych Mistrzostw Świata. W trakcie zakończonego weekendu tym samym nie zagrał, a nieobecność Bawarczyków łączyła się m.in. z możliwością tymczasowego odrobienia strat w ligowej tabeli. I wiecie co? RB Lipsk rzeczywiście to wykorzystał. Rozpędzonych faworytów nie zatrzymał nawet Rafał Gikiewicz. Reprezentant Polski, choć robił dosłownie wszystko – zatrzymał m.in. Daniego Olmo na linii jedenastu metrów (rzut karny został jednak powtórzony) – nie zdołał uchronić swojego zespołu przed porażką. Augsburg ostatecznie uległ (1:2) i z dużym niepokojem zbliża się do strefy zagrożenia.
Friday night W❗
— RB Leipzig English (@RBLeipzig_EN) February 12, 2021
🔴⚪ #RBLeipzig #RBLFCA pic.twitter.com/wnZBJlO0su
Miłe akcenty z udziałem Polaków odnotowaliśmy we Włoszech. Po raz pierwszy w tym sezonie doszło do spotkania kapitanów. Na przeciw siebie stanęli bowiem Kamil Glik oraz Łukasz Skorupski. W ich starciu ostatecznie padł remis (1:1), a kluczowy błąd przy bramce dla beniaminka popełnił wychowanek Górnika Zabrze. Jakby to ująć... piłka wyślizgnęła mu się z rąk.
Jeszcze więcej emocji doświadczyliśmy w sobotę. Faworyci padali jak muchy.
Z której strony nie spojrzymy, doskonale zdajemy sobie sprawę, iż trwający sezon Premier League nie należy do piłkarzy Liverpoolu. Obrona się sypie, w bramce nastał impas. Nawet w wychwalanym ataku pojawił się jakiś przestój. Doskonale było to widać w sobotę. Mimo tego, iż spotkanie "Lisami" lepiej rozpoczęli podopieczni Jürgena Kloppa, wystarczyło niespełna dziesięć minut, by cały plan legł w gruzach. Strzelali James Maddison, Jamie Vardy i Harvey Barnes. Fatalny błąd popełnił Alisson, a zwycięstwo Leicester (3:1) stało się faktem. Z tego powodu z pewnością nie płakali "Obywatele". Wedle tradycji piłkarze Manchesteru City znów nie pozostawili złudzeń rywalowi. Tym razem padło na Tottenham, którzy przegrał (3:0).
— Leicester City (@LCFC) February 13, 2021
We Francji coś zepsuło się w szeregach Olympique Lyon. Znakomicie poczynający sobie w ostatnim czasie zespół dał plamy w spotkaniu z Montpellier. Przegrał minimalnie (1:2). Z punktu widzenia położenia w ligowej tabeli było to jednak poważne potknięcie, biorąc pod uwagę kolejny triumf Paris Saint-Germain. Stołeczny zespół rozprawił się z Nice (2:1) i przeskoczył ekipę Rudiego Garcii w tabeli Ligue 1.
Pewnie i w odpowiednim kierunku zmierzają faworyci LaLiga. Kolejne zwycięstwo w tym sezonie, a zarazem dziewiąte z rzędu (biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki), odnieśli zawodnicy Sevilli. Zespół prowadzony przez Julena Lopeteguiego wygrał na własnym obiekcie z Huescą. Nieco trudniejsze zadanie stało natomiast przed Barceloną oraz Atletico Madryt. Uspokajając, sprostały postawionemu zadaniu. "Duma Katalonii" rozbiła niżej notowane Deportivo Alaves. Piękną zdobył Leo Messi. Dublet dołożył Francisco Trincão. W zasadzie nie mogło być lepiej.
Identycznego zdania są zapewne w Madrycie. Z tym, że po tej czerwonej stronie. Mimo niewiarygodnie ciężkiego boju z kompletu punktów cieszyło się Atletico. "Los Colchoneros" wypunktowało Granadę i wciąż może się cieszyć z obecności na fotelu lidera.
Kolejka Bundesligi bez wpadek nie byłaby sobą. Może powinna zjeść Snickersa? W zasadzie można spróbować. My natomiast wiemy, że kolejne potknięcia zanotowały Borussia Dortmund oraz Bayer Leverkusen. Jedni i drudzy zremisowali. Rywale odjeżdżają, choć znajdzie się zespół, który w zakończonym weekendzie był jeszcze tragiczniejszy. Oczywiście Hertha Berlin i biedny Krzysztof Piątek. Ekipa ze stolicy tylko zremisowała ze Stuttgartem, lecz ciężko uwierzyć, co mogłoby się stać, gdyby nie znakomity Rune Jarstein. To właśnie parady Norwega zostawiły Herthę przy życiu.
The points are shared. pic.twitter.com/JM0ttrnhE9
— Borussia Dortmund (@BlackYellow) February 13, 2021
Zima utrzymująca się nad Polską daje się we znaki nie tylko kierowcom. Przed tygodniem podziwialiśmy skandaliczny stan murawy w Krakowie. Choć kibice Wisły i tak powiedzą, że wszystko jest w porządku. W piątek było śnieżnie we Wrocławiu. A w sobotę? Prawdopodobnie przeszła samą siebie. Bo o ile rozpoczęło się całkiem nieźle. Spotkanie Cracovii z Podbeskidziem Bielsko-Biała zakończyło się remisem (1:1), to z upływem kolejnych godzin było tylko gorzej. Dlaczego? Otóż obiekt Pogoni przypominał pastwisko. Nic więc dziwnego, że starcie z Piastem Gliwice nie doświadczyło bramek. Nieco lepiej prezentowało się to w Bełchatowie. Tam wciąż trwa niemoc Rakowa, który z czystym sumieniem dał przełamać się Lechii. Taka to była sobota z ekstraklasą.
We Włoszech zawiedli faworyci. I to nie jeden. W przeciągu dwóch godzin smaku porażki doświadczyli zarówno piłkarze Juventusu, jak i Milanu. Zespół prowadzony przez Andreę Pirlo uległ Napoli (0:1). Dotychczasowy lider nie zdołał zaś pokonać przeszkody w postaci potężnej Spezii. Porażka (0:2) była jak najbardziej zasłużona.
A jeśli o wpadkach mowa, po prostu nie możemy nie wspomnieć o Porto. Oni również potknęli się o nieco mniej ceniony zespół. Zremisowali na własnym obiekcie z Boavistą (2:2).
I wtedy przyszła niedziela.
W Niemczech niedzielne mecze Bundesligi zeszły na dalszy plan za sprawą ruchu transferowego Bayernu Monachium. Monachijczycy – praktycznie równo w południe – potwierdzili kolejny ruch transferowy w ich stylu. Od przyszłego sezonu koszulkę Bayernu będzie zakładał Dayot Upamecano – Francuz obecnie występujący w RB Lipsk. Wracając jednak na zieloną murawę, to oglądaliśmy tylko dwa mecze. Na pierwszy ogień poszedł Eintracht Frankfurt, który w tym roku przegrał zaledwie jedno spotkanie i to w krajowym pucharze. Tym razem gorszym zespołem od Eintrachtu okazał się być FC Koeln, który przegrał różnicą dwóch bramek. Na sporą dawkę emocji liczyliśmy w meczu Wolfsburga z Borussią Monchengladbach i trzeba przyznać, że obie drużyny zaprezentowały się z dobrej strony. Do pełni szczęścia brakowało jedynie bramek i bezbramkowy remis na pewno wielu rozczarował.
⏹️
— Eintracht Frankfurt (@Eintracht) February 14, 2021
Finito! 💪
––––––#SGE | #SGEKOE 2:0 pic.twitter.com/wAL8lIEfEY
Początek zmagań w Ekstraklasie podczas walentynkowego dnia był bardzo trudny dla ludzi zakochanych w Lechu Poznań. Drużyna prowadzona przez Dariusza Żurawia w jakiś sposób zaczyna przypominać Syzyfa – niby starają się odrobić straty punktowe, ale na razie kończy się na samych próbach. „Kolejorz” ponownie nie wygrał meczu w tym roku, ale tym razem wyjechał z Płocka bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Miejscowa Wisła wygrała z Lechem 1:0 po bramce Luki Šušnjary. Słoweniec potrzebował zaledwie dwóch minut od wejścia na boisko, aby zdobyć zwycięską bramkę. Na koniec niedzieli na boisku zameldowali się piłkarze Legii, którzy mieli za zadanie skorzystać na wcześniejszych wpadkach Rakowa oraz Pogoni. Legioniści pojechali jednak do nieprzyjaznego Białegostoku, gdzie po raz ostatni wygrali blisko pięć lat temu. Fatalna seria w stolicy Podlasia jeszcze trochę potrwa, bo Jaga nadal potrafi zaczarować Legię na własnym stadionie. Podopieczni Czesława Michniewicza zagrali naprawdę dobry mecz, ale bramki w tym meczu widzieliśmy jedynie po podyktowanych rzutach karnych dla obu drużyn i skończyło się podziałem punktów.
Drużyny Wolverhampton oraz Southampton mogły poczuć pewnego rodzaju deja vu, bo zaledwie kilka dni wcześniej rywalizowały o awans do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Czwartkowe spotkanie padło łupem drużyny Jana Bednarka, ale w lidze „Święci” są cieniem samych siebie i przegrali już szósty raz z rzędu. Główną postacią „Wilków” w tym meczu był Ruben Neves – portugalski pomocnik pewnie wykorzystał rzut karny, a po kilku minutach zaliczył asystę przy trafieniu Pedro Neto.
Wszyscy jesteśmy jednak świadomi tego, że najlepszym Portugalczykiem biegającym po boiskach Premier League jest Bruno Fernandes. Pomocnik Manchesteru United ponownie okazał się być niezawodny, bo zrobił to, co do niego należy czyli strzelił bramkę. Problemem „Czerwonych Diabłów” jest jednak niepewna defensywa, która bardzo szybko pozwoliła na stratę bramki w meczu z West Bromwich Albion i w efekcie beniaminek urwał punkt, a tym samym perspektywa ewentualnego mistrzostwa nieuchronnie się oddala od Old Trafford. W kolejnym pojedynku zmierzyli się sąsiedzi w tabeli – Arsenal z Leeds United. Zdarzyło się jednak tak, że emocje w tym meczu skończyły się jeszcze w pierwszej połowie. „Kanonierzy” zdołali przed przerwą wypracować trzybramkową przewagę i po przerwie dominację udokumentowali kolejnym golem. Pierwsze skrzypce w tym meczu grał Pierre-Emerick Aubameyang – autor hat-tricka. Ostatni mecz niedzieli na Wyspach Brytyjskich udowodnił nam tezę, że w angielskiej elicie wszystko jest możliwe i każdy może wygrać z każdym. Potwierdził nam to Fulham, które pokonało Everton za sprawą dwóch goli Josha Maji. W końcu sprawcą niespodzianki był tegoroczny beniaminek, który ma mgliste perspektywy na wywalczenie utrzymania w Premier League.
Aubameyang’s first Premier League hat-trick ✨ pic.twitter.com/Wh0FLOr1Vo
— B/R Football (@brfootball) February 14, 2021
Początek niedzielnych emocji zaczęliśmy standardowo od Półwyspu Apenińskiego, a dokładniej to obserwowaliśmy zmagania w Rzymie. AS Roma podejmowała na własnym stadionie Udinese i rozstrzygnęła ten mecz już w pierwszej połowie. Dokonał tego Jordan Veretout, bo Francuz strzelił dwa gole dla Romy. Za sprawą dubletu środkowy pomocnik został najskuteczniejszym Francuzem w historii rzymskiego klubu! Kropkę nad „i” postawił Pedro i Udinese zostało pokonane różnicą trzech bramek.
Następnie w Genui czekał nas „polski” mecz – Sampdoria, z Bartoszem Bereszyńskim w składzie, podejmowała na własnym stadionie Fiorentinę Bartłomieja Drągowskiego. Bramkarz Violi ponownie starał się powstrzymać rywala, ale ostatecznie gospodarze wygrali i sprawili, że Fiorentina ponownie zbliżyła się do strefy spadkowej. Skoro już mowa o drużynach walczących o utrzymanie, to Cagliari stanęło przed trudnym zadaniem – próbą powstrzymania ofensywnej maszyny z Bergamo. Sebastian Walukiewicz wraz z kolegą bardzo długo dzielnie się trzymali, ale ostatecznie obeszli się smakiem i ponieśli minimalną porażkę. Decydujący cios ze strony Luisa Muriela nadszedł pod koniec meczu i dzięki temu Atalanta wciąż trzyma się kontaktu z czołówką ligi.
Ekipa z Lombardii może patrzeć na rywali przed sobą, bo za plecami Sassuolo ma już konkretną stratę. Przez chwilę wydawało się, że ta strata będzie jeszcze większa, bo Crotone potrafiło przez jakiś czas remisować, a udział przy akcji bramkowej miał Arkadiusz Reca – asystent przy goli swojej drużyny. Obawy można było odłożyć na półkę, bo niezawodny był Ciccio Caputo – najlepszy strzelec drużyny. Wszelkie reflektory były jednak skupione na Mediolanie, po tym co się wydarzyło w sobotę z Milanem. Odwieczny rywal „Rossonerich” – Inter – stanął przed niepowtarzalną szansą na objęcie prowadzenia w tabeli Serie A. Wielu zacierało ręce na pojedynek dwóch goleadorów, ale tylko jeden z nich zaprezentował się zgodnie z oczekiwaniami. To Romelu Lukaku sprawił, że lider pozostał w Mediolanie, chociaż zmienił barwy na czarno-niebieskie.
A propos miłości, to w Madrycie wróciło piękniejsze oblicze Realu. Do stolicy Hiszpanii przyjechała Valencia i w porównaniu do tego, co wydarzyło się w listopadzie zeszłego roku, to tym razem nie miała nic do powiedzenia. Ponownie kluczową rolę przy zwycięstwie odegrał Toni Kroos. Niemiecki rozgrywający zaczął od asystowania przy trafieniu Karima Benzemy, a następnie sam wpisał się na listę strzelców. Wynik może nie jest aż tak okazały, ale „Nietoperze” były jedynie tłem dla obrońców tytułu mistrzowskiego. Większym zmartwieniem w obozie „Królewskich” jest to, że Dani Carvajal ponownie zszedł przedwcześnie z powodu kontuzji i jego obecność w nadchodzącym meczu Ligi Mistrzów najpewniej stanęła pod znakiem zapytania. Wieczorem czekała nas bezpośrednia walka o europejskie puchary i starcie pomiędzy dwoma utytułowanymi trenerami w lidze – Unaiem Emerym a Manuelem Pellegrinim. Zwycięsko z tego starcia wyszedł ten bardziej doświadczony i tym samym Real Betis odrobił kolejne punkty do Villarrealu. Jeszcze kilka tygodni temu taki scenariusz był trudny do przewidzenia, ale drużyna z Sevilli wrzuciła wyższy bieg i oto efekty.
🏁 FP: @realmadrid 2-0 @valenciacf
— Real Madrid C.F. (@realmadrid) February 14, 2021
⚽ @Benzema 12', @ToniKroos 42'#Emirates | #HalaMadrid pic.twitter.com/KmSOxGFOBe