Jagiellonia i Legia? Znów zawiodły. Lech po raz kolejny przegrywa
Płock i Białystok - oto areny niedzielnych zmagań w ekstraklasie. Na Mazowsze wybrał się poszukujący pierwszego wiosennego zwycięstwa Lech. "Kolejorz" będzie musiał punktów szukać w kolejnych spotkaniach, bo przegrał z Wisłą po bardzo niemrawym meczu (0:1). Natomiast na Podlasiu zawitała Legia, ale na rozstrzygnięcie tego meczu musimy jeszcze poczekać.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Wisła Płock - Lech Poznań 1:0 (73' Susnjara)
Wisła: Kamiński - Zbozień, Rzeźniczak, Uryga, Cabezali - Lagator - Szwoch, Lesniak, Rasak, Kocyła - Tuszyński
Lech: van der Hart - Czerwiński, Dejewski, Milić, Puchacz - Karlstroem, Tiba - Sykora, Ramirez, Kamiński - Szymczak
W tej rywalizacji bardzo ciężko było wytypować faworyta. Z jednej strony mieliśmy punktującą Wisłę Płock, a z drugiej zawodzącego, ale silniejszego kadrowo Lecha. Mogliśmy oczekiwać wyrównanego spotkania i takie też dostaliśmy. W pierwszej części nie działo się zbyt wiele ciekawych rzeczy. Było bardzo mało uderzeń, a celnych nie było praktycznie w ogóle i bramkarze byli bezrobotni. Jedyną okazję miał Jakub Kamiński, ale jej niw wykorzystał.
Chcielibyśmy napisać, że po przerwie było ciekawiej, ale nie za bardzo możemy to zrobić, bo zwyczajnie znowu wiało nudą. W zasadzie do 70. minuty najciekawszym momentem była zmiana w Lechu, po której zdjęty z boiska Dani Ramirez wściekł się niesamowicie i stanął przy wejściu do szatni zamiast usiąść na ławce rezerwowych. Jednak po tej 70. minucie Wisła wreszcie zaatakowała skutecznie. Patryk Tuszyński dograł do Luki Susnjary, a ten zdobył bramkę w swoim debiucie w barwach "Nafciarzy". Oczywiście przegrywający Lech próbował wyrównać, ale nie zdołał wcisnąć chociażby jednej bramki.
Lech to wielopoziomowa korporacja. Tak serio - czy choć jedna osoba z któregokolwiek poziomu poczuwa się do winy za tę degrengoladę? Ktokolwiek bije się w pierś, czy zawsze winny ktoś inny? Przecież zaraz ich przewaga nad ostatnim miejscem w tabeli to będzie zasięg jednego meczu.
— Przemek Langier (@plangier) February 14, 2021
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK - LEGIA WARSZAWA 1:1 (Imaz 4' - Pekhart 18')
Jagiellonia: Dziekoński - Olszewski, Augustyn, Tiru, Nastić - Borysiuk, Pospisil - Imaz, Twardek, Cernych - Puljić
Legia: Miszta - Juranović, Wieteska, Jędrzejczyk - Wszołek, Slisz, Martins, Mladenović - Kapustka, Luquinhas, Pekhart
Historia meczów Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa w stolicy Podlasia ma długą, lecz w ostatnim czasie dość mierną przeszłość. Dlaczego? Otóż większość z nich kończyła się bezbramkowymi remisami w porywach do starć, w których padała wręcz znikoma liczba bramek. I taki stan utrzymywał się do dzisiaj. W końcu były bramki, lecz by was nie zwieść, nie wszystko padało po akcjach z gry.
Zaczęło się dość szybko. Już w 4. minucie spotkania jego wynik otworzył Jesus Imaz. Najlepszy strzelec Jagiellonii w trwających rozgrywkach pokonał Cezarego Misztę po dobrze wykonanej jedenastce, lecz prowadzenie żółto-czerwonych nie trwało długo. Jak na faworyta przystało, Legia była zespołem zdecydowanie groźniejszym była Legia. Atakowali, próbowali. W 18. minucie nawet wyrównali. Po rzucie karnym trafił Tomas Pekhart i w tym momencie mecz zastygł. Ale nie przez temperaturę, choć naprawdę było zimno. Oba zespoły skupiły się na bezbłędnej grze z tyłu, co przywróciło spotkania Jagiellonii z Legią do znakomicie znanych standardów. Znów zrobiło się przeciętnie i tak też pozostało do samego końca.