Lechia znów wygrywa. ''Górale'' podtrzymali serię. Lider wraca do Warszawy
Dziś naszą uwagę najbardziej zwracała rywalizacja rozgrywana w stolicy. Na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej Legia podejmowała Wisłę Płock. Gospodarze grali nie tylko o komplet punktów, ale też o powrót na fotel lidera. Oczywiście dziś w ekstraklasie rozegrane zostaną jeszcze dwa spotkania. Najpierw Podbeskidzie Bielsko-Biała podejmie Jagiellonię Białystok, a na zakończenie dnia przeniesiemy się do Gdańska na starcie Lechii z Górnikiem Zabrze.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
LEGIA WARSZAWA - WISŁA PŁOCK 5:2 (10', 40' Mladenović, 16' Kapustka, 50', 80' Luquinhas - 43' Lagator, 45+2' Lesniak)
Legia: Miszta - Juranović, Wieteska, Jędrzejczyk - Wszołek (46' Szabanow), Slisz, Martins (83' Gvilia), Mladenović - Kapustka (85' Włodarczyk), Lopes (77' Kostorz), Luquinhas (83' Skibicki)
Wisła: Kamiński - Zbozień, Uryga, Rzeźniczak, Cabezali - Lagator - Rogoziński (46' Lewandowski), Rasak (81' Gjertsen), Lesniak, Szwoch - Tuszyński (46' Susnjara)
Patrząc na dyspozycję tych zespołów mogliśmy się spodziewać interesującego i wyrównanego spotkania. Ciekawie było od samego początku, ale o równej rywalizacji nie może być mowy. Legia zagrała piorunującą pierwszą połowę (nie licząc samej końcówki). Gracze stołecznego klubu mieli zdecydowaną przewagę i dzięki niej prowadzili 3:0. Dwa trafienia na swoim koncie zapisał Filip Mladenović, a trzecie dołożył Bartosz Kapustka. Wtedy wydawało się, że podopieczni Czesława Michniewicza mają pełen komfort i spokojnie będą kontynuowali dobrą grę. Jednak w ich poczynaniach pojawiły się gorsze momenty, co skrzętnie wykorzystali zawodnicy Wisły Płock. Dwie błyskawiczne bramki zdobyli Dusan Lagator oraz Filip Lesniak.
Taka końcówka pierwszej połowy zwiastowała nam pasjonujące widowisko po przerwie. Emocje zostały jednak stłumione przez Luquinhasa, który trafił na 4:2. Od tego czasu na boisku nie było już zbyt ciekawie. Gospodarze byli usatysfakcjonowani swoim prowadzeniem, a "Nafciarze" nie umieli znaleźć pomysłu na zdobycie bramki kontaktowej. Jak się jednak okazało, strzelanie nie było jeszcze zakończone. Piątą bramkę dla "Wojskowych" dołożył bowiem Luquinhas. Do końcowego gwizdka nie działo się już nic ważnego dla ostatecznego rezultatu i Legia pewnie utrzymała prowadzenie.
Popełniła Legia troszkę błędów, narobiła sobie – mówiąc kolokwialnie – „smrodu” do przerwy, ale ostatecznie rozprawiła się z płocczanami bez większych problemów.
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) February 20, 2021
A tutaj warto dodać, że niedawny uczestnik LE uległ przed tygodniem tej samej Wiśle Płock... #LEGWPŁ
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 1:1 (Janicki 13' - Wdowik 53')
Podbeskidzie: Pesković - Modelski, Janicki, Rundić, Mamić - Hora (85' Miakushko), Frelek (76' Bieroński), Rzuchowski - Roginić (66' Wilson), Danielak, Biliński (66' Marzec)
Jagiellonia: Dziekoński - Olszewski, Tiru (46' Runje), Augustyn, Nastić - Borysiuk (74' Romanczuk), Pospisil - Imaz, Makuszewski, Wdowik (80' Lopez) - Cernych (80' Bortniczuk)
Myślisz największe odkrycie rundy wiosennej ekstraklasy, mówisz Podbeskidzie Bielsko-Biała. Skala zmian jaka zaszła w szeregach beniaminka, jest wręcz niewyobrażalna. Od momentu wznowienia rozgrywek "Górale" nie przegrali ani razu. Na ich radarze znalazła się m.in. Legia Warszawa, co z upływem czasu potwierdza, iż nie był to przypadek. Podopieczni Roberta Kasperczyka grają zaskakująco dobrze. To samo potwierdzili również podczas spotkania z Jagiellonią Białystok – zremisowanego 1:1.
Naprawdę nikt nie wie, co się stało z "Dumą Podlasia". Drużyną, która na inaugurację rundy rozprawiła się z Lechią Gdańsk, a dwa tygodnie później napsuła krwi Legii Warszawa, dziś ponownie zawiodła. W Bielsku-Białej zagrała słabo, by nie użyć słowa tragicznie. Była niewidoczna, niedokładna i przede wszystkim nierówna. Pod Klimczokiem rozegrała dwie, kompletnie różne połowy i zamiast wracać do domu z kompletem punktów, ponownie zadowoliła się resztkami. Mimo to remis w spotkaniu wyjazdowym szanować na Podlasiu muszą. Naprawdę trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby bramki na wagę remisu nie zdobył Bartłomiej Wdowik. Defensor Jagiellonii, choć w dzisiejszym spotkaniu zagrał na skrzydle, pokonał golkipera gospodarzy po przerwie. W międzyczasie szczęścia próbowali również Ariel Borysiuk (jego gol uznany jednak nie został), Fedor Cernych czy ponownie Wdowik. Za każdym razem jednak bez skutków.
Nieco więcej szczęścia miał natomiast Rafał Janicki. Defensor Podbeskidzia znów wpisał się na listę strzelców i podtrzymał znakomitą serię czterech kolejnych spotkań bez porażki.
- Dlaczego nie mogliście grać od początku meczu, tak jak graliście w drugiej połowie?
— Robert Bońkowski (@RobertBonkowski) February 20, 2021
Ivan Runje: Bo ja nie grałem. 😆😆😆#PODJAG
LECHIA GDAŃSK - GÓRNIK ZABRZE 2:0 (Gajos 24', Paixao 41')
Lechia: Kuciak - Kopacz, Tobers, Nalepa (90+1' Maloca), Pietrzak - Biegański, Kubicki (90+1' Żukowski), Gajos - Saief (84' Fila), Ceesay (70' Conrado), Paixao
Górnik: Chudy - Evangelou, Wiśniewski, Gryszkiewicz - Manneh (82' Prochazka), Nowak (46' Ściślak), Wojtuszek (46' Masouras), Jimenez, Janża - Krawczyk (46' Kubica), Boakye
Można się śmiać. Można też szydzić, lecz nic nie opisze ekstraklasy lepiej niż fakt, iż nagłe olśnienie w szeregach Lechii nastąpiło zaraz po wizycie kibiców w klubowej szatni. Zapewne jest to przypadek. Ubiegłoroczny finalista Pucharu Polski po prostu wyskoczył z dołka, czego następstwa widzimy obecnie. Przed tygodniem odnieśli stosunkowo łatwe zwycięstwo z niedawnym kandydatem do tytułu, Rakowem Częstochowa. W sobotę pokazali się z jeszcze lepszej strony przeciwko Górnikowi Zabrze. W spotkaniu kończącym sobotnie zmagania zwyciężyli 2:0 i awansowali na piątą pozycję w tabeli ekstraklasy.
Ceesay zabawa! 🔥😎
— Tomek Hatta (@Fyordung) February 20, 2021
Flavio to musiał wykończyć. Jedziemy z nimi!
Zważając na ostatnie dokonania obu zespołów, nieco większe szanse na zwycięstwo upatrywano w ekipie z Zabrza. Drużyna prowadzona przez Marcina Brosza pokonała przed tygodniem beniaminka z Mielca, a starcie w Gdańsku miało być jedynie formalnością, które jeszcze przed przerwą zaczęło przeradzać się w dramat. Xamiast bramek Richmonda Boakye strzelał Flavio Paixao. Fenomenalnego w ostatnich miesiącach Jesusa Jimeneza przyćmił Maciej Gajos i to właśnie po trafieniach tej dwójki gospodarze mogli się cieszyć z arcyważnego zwycięstwa 2:0.
O jego bardzo wysokim priorytecie mówi przede wszystkim pozycja w tabeli. Dzięki kompletowi punktów ekipa z Gdańska zaliczyła pokaźny awans i uplasowała się zaraz za plecami dzisiejszego rywala.