PODSUMOWANIE WEEKENDU - PSG na wzór Barcelony. Solidarnie i bez zwycięstw
Zanim weekend rozpoczął się na dobre, większość kibiców Barcelony wciąż żyła wtorkową porażką w Lidze Mistrzów. Przez głowę nie przeszła nawet myśl o kolejnej kompromitacji. Ale jak inaczej zinterpretować stratę punktów z Kadyksem? W tym mogliby pomóc kibice Paris Saint-Germain. Mimo tego, że oba kluby łączy nienawiść i chęć rywalizacji, w kwestii wpadek powinni rozumieć się bez słów. Jedni zremisowali, drudzy przegrali. Zrobili to beznadziejnie i same siebie pozbawiły stylu. A co działo się w innych zakątkach Europy. Zapraszamy.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
W piątek działo się niewiele.
Cały weekend już standardowo rozpoczęliśmy w Polsce. No bo gdzie indziej, gdy to właśnie ekstraklasa zaczyna swoje granie najwcześniej. A szkoda. W gruncie rzeczy spotkania o godzinie 18:00 w ogóle mogłoby nie być. Cracovia zmierzyła się na wyjeździe ze Stalą Mielec. I wiecie co? Jakimś cudem zabrakło emocji. Nie było bramek, nie było dogodnych okazji. Mówiąc w skrócie, o starciu na obiekcie beniaminka powinniśmy, jak najszybciej zapomnieć i przenieść się do Krakowa – tam działo się dużo więcej.
Gdy naprzeciw siebie stają odkrycia ostatnich miesięcy, naprawdę trudno o widowisko, które nie porwie. Tak było też w piątek. Strzelanie na własnym obiekcie jeszcze przed przerwą rozpoczęła Wisła Kraków. Głównie za sprawą Benedikta Zecha – autora bramki samobójczej. Kilka chwil później – w pięknym stylu – poprawił Felicio Brown-Forbes i to w gruncie rzeczy wystarczyło, by prowadzona przez Petera Hyballę "Biała Gwiazda", napsuła krwi faworytowi. Po przerwie trafił co prawda Alexander Gorgon, lecz na przestrzeni całego spotkania było to niewiele. Pogoń ostatecznie przegrała, wróciła do domu z pustymi rękami i na własne życzenie pozbawiła się fotelu lidera.
Marsz po znakomity wynik w Bundeslidze kontynuują zawodnicy Wolfsburgu i w przeciwieństwie do Bayernu Monachium potrafią to udowodnić z nawiązką. Dlaczego pojawił się wątek mistrza Niemiec, spytacie? Ano dlatego, że ten oto zespół ledwie kilka dni temu zaliczył potężną wpadkę z Arminią Bielefeld. Beniaminek Bundesligi niemal ograbił faworyta z punktów, o czym nie mogło być mowy w piątek. Wówczas, choć rywalem była nieco mniejsza marka, zakończyło się jednostronnym wynikiem 3:0 i arcyważnym zwycięstwem "Wilków". Dzięki niemu zespół prowadzony przez Olivera Glasnera utrzymał trzecie miejsce w lidze i zmniejszył stratę do lidera.
Starker Auftritt!#DSCWOB #VfLWolfsburg pic.twitter.com/A9GMvaLE6T
— VfL Wolfsburg (@VfL_Wolfsburg) February 19, 2021
Dużo więcej emocji przyniosła sobota.
Jako, że ekstraklasa jest najpopularniejszymi rozgrywkami sportowymi w Polsce, czekaliśmy na spotkanie, które nas porwie, ale nie będzie w stu procentach jednostronne. I taki właśnie był pojedynek przy Łazienkowskiej. Do stolicy zawitali piłkarze Wisły Płock. Jedno z odkryć rundy wiosennej, ale przede wszystkim zespół, który poważnie myśli i wyższych celach. Takowy pomysł jednak dość szybko wybili im z głowy zawodnicy mistrza Polski. Chciałoby się bowiem powiedzieć, iż szybko zdobyte trzy bramki ustawiły losy spotkania. Być faktycznie faktycznie, by tak było, gdyby nie szybka odpowiedź "Nafciarzy". Za ich sprawą w pierwszej odsłonie padło aż 5 bramek. Zwracając uwagę na pozostałą cześć spotkania, nie zdołało to przynieść zadowalających – z punktu widzenia gości – skutków. Po przerwie znów strzelała Legia i to właśnie ona była autorem najbardziej emocjonującego triumfu w tym sezonie. Podopieczni Czesława Michniewicza zwyciężyli 5:2.
Dorównać ekipom z Mazowsza próbowali również w Bielsku-Białej oraz Gdańsku. Na południe Polski ponownie zawitała Jagiellonia Białystok. Jako, że ich poprzednie wyjazdowe spotkanie – wówczas mierzyli się z Wisłą Kraków – zakończyło się porażką, trudno było myśleć o dobrym wyniku z rozpędzonym beniaminkiem. Po pierwszej, totalnie przespanej połowie potwierdził to Rafała Janicki. Strzelec gola, niezbędny element defensywy i bohater całego zespołu. Po jego trafieniu bielszczanie utrzymali jeden punkt i nawet nie wzruszyli ramionami, gdy pierwszą bramkę w ekstraklasie i od razu na wagę punktu strzelał Bartłomiej Wdowik.
Nad wyraz stabilnie zaczęli się prezentować piłkarze Lechii Gdańsk. Podopieczni Piotra Stokowca przed tygodniem pokonali Raków Częstochowa. W sobotę powtórzyli ten wyczyn w starciu z Górnikiem Zabrze i w zadziwiająco szybkim tempie dołączyli do głównej grupy pościgowej. Skąd taka zmiana? Proste – mieć takich kibiców to skarb.
Było o ekstraklasie, więc nie możemy również pominąć wydarzeń, które miały miejsce poziom niżej. Po dwóch miesiącach przerwy ponownie wróciły rozgrywki I ligi. Na inaugurację rundy wiosennej zmierzyły się dwa zespoły z Łodzi. Niby wszystko poszło zgodnie z planem. Jeden z nich triumfował, lecz nie ten, który triumfować faktycznie miał. Dość niespodziewanie poległ miejscowy ŁKS. Podopieczni Wojciecha Stawowego dostali srogie lanie od GKS-u Tychy (0:3). Dużo lepsze nastroje panowały natomiast po drugiej stronie miasta. Po bramkach Pawła Tomczyka oraz Piotra Samca-Talara triumfował Widzew, który pokonał Koronę Kielce (2:0).
W potężnym kryzysie, sięgającym niemal dna znajdują się piłkarze Liverpoolu. "The Reds" przegrali w sobotę swój czwarty mecz z rzędu w Premier League. Po wpadkach z Manchesterem City, Brighton, Leicester City, zaliczyli również potknięcie w starciu derbowym z Evertonem i tym oto sposobem przegrali pierwsze od 1999 roku Derby Merseyside na Anfield. A co słychać u reszty stawki? Tu wywołujemy głównie Chelsea. Zespół prowadzony przez Thomasa Tuchela ponownie stracił punkty. Tym razem nie zdołał oprzeć się "Świętym" i dzięki heroicznej pogoni zdołał wytargać remis (1:1).
Do zamiany ról doszło w Niemczech. Wyśmiewana w ostatnim czasie Borussia Dortmund w końcu zwyciężyło z przytupem. Zrobiła to w bardzo dobrym stylu i podtrzymując tradycję lokalnego rywala, pokonała Schalke 04 różnica czterech bramek. Ponownie błysnął Erling Braut Håland. Jego trafienie po uderzeniu z nożyc było ozdobą derbowe starcia, lecz nie w jego stronę spoglądał każdy. Zanim spotkanie na Veltins-Arena doszło do skutku, piłkarze Eintrachtu dzielnie postawili się Bayernowi Monachium. Zakłopotanemu mistrzowi Niemiec nie pomógł nawet Robert Lewandowski, który poza strzeloną bramkę nie miał powodów do zadowolenia.
Cudowne uderzenie! 😍 Pięknie złożył się do tych nożyc! 👌
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 20, 2021
Przed Państwem "Złote dziecko futbolu" - Erling Haaland! 🔝 #BundesTAK 🇩🇪 pic.twitter.com/8VU8mIfjrq
Jeszcze przed półmetkiem sezonu wiele osób przypisało mistrzostwo kraju piłkarzom Atletico Madryt. I wiecie co? Mogli się pomylić. Jak pokazują ostatnie spotkanie z udziałem stołecznego zespołu, ekipa prowadzona przez Diego Simeone wpadła w zauważalny kryzys. W sobotę przegrali z Levante (0:2). Kilka dni wcześniej jedynie zremisowali, co stale zmniejsza dystans między nimi i grupą pościgową. Po zwycięstwie Realu Madryt nad Realem Valladolid, strata "Królewskich" do rywala zza miedzy wynosi już zaledwie trzy "oczka". Podopieczni Zinedine'a Zidane'a mają co prawda rozegrany mecz więcej, lecz porównując dyspozycję obu zespołów, coraz więcej przemawia za zeszłorocznym mistrzem kraju.
Niedziela była zdominowana przez mecze derbowe
Zaczęliśmy od meczu Premier League, który nie przyciągał takiej uwagi jak starcie Arsenalu z Manchesterem City, chociaż nadal zapowiadało się na coś interesującego. Trzeba przyznać, że piłkarze West Hamu United oraz Tottenhamu nie zawiedli, chociaż na wysokości zadania stanęła drużyna Łukasza Fabiańskiego. Polski bramkarz mógł spodziewać się nawałnicy ze strony ofensywnego duetu Heung-Min Son/Harry Kane. „Fabian” miał jednak względny spokój, bo „Koguty” wciąż nie są w stanie wygrzebać się z kryzysu i dzisiaj doznały kolejnej porażki. Wystarczyły dwie akcje autorstwa Michaila Antonio oraz Jessego Lingarda, a także wytrzymanie naporu Totków w drugiej połowie, aby kapela Davida Moyesa zadomowiła się w czołówce ligi. Skoro tak bardzo chwalimy West Ham United, to jeszcze większe słowa uznania należą się Leicester City. „Lisy” pokonały dzisiaj Aston Villa 2:1, przede wszystkim za sprawą Harveya Barnesa, i na kilka godzin zajęły pozycję wicelidera.
Jeżeli chodzi o szczyt tabeli, to Manchester City postawił kolejny fundament pod odzyskanie tytułu mistrzowskiego. Stało się to za sprawą zwycięstwa nad Arsenalem, a emocje w tym meczu skończyły się już po około stu sekundach, gdy piłkę do bramki wpakował Raheem Sterling. Większe problemy na boisku miał Manchester United, który zmierzył się z Newcastle United. „Czerwone Diabły” ostatecznie uporały się ze „Srokami”, ale Ole Gunnar Solskjaer będzie miał spore trudy podczas przygotowań do kolejnego meczu. Bruno Fernandes został ukarany żółtą kartką i Portugalczyka zabraknie podczas pojedynku z Chelsea. O jego przydatności przekonaliśmy się w niedzielę, gdy zaliczył asystę oraz pewnie wykorzystał rzut karny.
Tottenham’s first 12 Premier League games:
— B/R Football (@brfootball) February 21, 2021
W7 D4 L1—1st in the table
Tottenham’s next 12 Premier League games:
W3 D2 L7—9th in the table pic.twitter.com/wUeRlnPm9P
We Włoszech emocje sięgały zenitu już wczesnego popołudnia, bo na przywitanie się z Serie A czekały nas derby Mediolanu, które po latach w końcu elektryzowały wszystkich. Stawka tego meczu była niebagatelna, bo chodziło w końcu o pozycję lidera ligi. To starcie pokazało, która drużyna jest rozpędzona i prezentuje kapitalną formę. Inter tylko przez moment pozwolił Milanowi dojść do głosu, ale na przestrzeni całego meczu to podopieczni Antonio Conte dyktowali warunki. Pierwsze skrzypce grał niezawodny duet napastników – Romelu Lukaku i Lautaro Martinez. Obaj panowie wpisywali się na listę strzelców i sprawili, że zwycięstwo Interu było okazałe. Karuzela o nazwie Serie A nie miała zamiaru się zatrzymywać, bo kolejny mecz również miał zachęcić nas do uważnego oglądania. Nie pomyliliśmy się, chociaż na konkrety w meczu Atalanty z Napoli musieliśmy czekać do drugiej połowy. Warto było, bo gospodarze z Bergamo pokazali swoją piękniejszą twarz i strzeliła aż cztery bramki. Goście z południa Włoch odpowiedzieli dwoma trafieniami, w tym jedno wpada na konto Piotra Zielińskiego, ale punkty zostały w Lombardii. Równie paskudny humor, co Zieliński, mógł mieć Kamil Glik, chociaż akurat jego drużyna cudem uratowała remis z Romą. Polak otrzymał czerwoną kartkę i Benevento ostatnie pół godziny grało w osłabieniu.
Gol Zielińskiego z Atalantą! ⚽
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 21, 2021
Polak 🇵🇱 w ładnym stylu wykończył akcję wolejem. 👌 Brawo Piotr! 👏
PS Zobaczcie Gattuso na końcu wideo 😃 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/3Vo3gOmoMv
W Bundeslidze wydawało się, że pewne powody do radości w końcu będą mieć Rafał Gikiewicz oraz Robert Gumny. Były piłkarz Lecha Poznań pojawił się na boisku z ławki rezerwowych, a polski bramkarz był na dobrej drodze do zachowania czystego konta dopiero po raz drugi w tym roku kalendarzowym. W końcówce zabrakło jednak koncentracji, która pozwoliła Bayerowi Leverkusen wyrównać i wyrwać punkt Augsburgowi. Jeszcze mniej powodów do radości miał Krzysztof Piątek, bo do Berlina przyjechał RB Lipsk. Polak nie dograł meczu do końca i mógł jedynie biernie obserwować, jak rywale punktują Herthę Berlin, bo nie można inaczej traktować zwycięstwa różnicą trzech goli. Prawdziwy popis dał przede wszystkim Marcel Sabitzer, bo jego gola z pierwszej połowy zapamiętamy jeszcze na długo.
THREE MORE POINTS 💪
— RB Leipzig English (@RBLeipzig_EN) February 21, 2021
🔴⚪ #RBLeipzig #BSCRBL 0-3 pic.twitter.com/vsOxfXQCOY
W LaLiga wielu przewidywało scenariusz, w którym Barcelona, tak jak Real Madryt, korzysta na wpadce Atleti i łapie kontakt z liderem. Okazało się, że to Cadiz wykorzystał zbytnią pewność siebie „Blaugrany” i w ostatnich minutach meczu wywalczyli remis. W teorii jeden punkt po tym meczu oznacza zmniejszenie straty do Atletico, ale taki rezultat nikogo nie zadowala w stolicy Katalonii. W końcu utrata punktów w meczu z beniaminkiem chluby nie dodaje. Po meczu „Dumy Katalonii” byliśmy świadkami jednostronnych derbów Baskonii. Innego scenariusza nie mogliśmy jednak oczekiwać, skoro Real Sociedad oraz Deportivo Alaves walczą o zupełnie odmienne cele. Pierwszoplanową rolę w tym meczu odegrał Alexander Isak – Szwed ustrzelił hat-tricka i zapewnił gospodarzom komplet punktów. Na wieczór Hiszpanie mieli nam do zaoferowania pojedynek Athletiku Club z Villarrealem. Wszystko co najważniejsze zdarzyło się w pierwszej połowie, bo obie drużyny zdobyły po bramce i tym samym doszło do podziału punktów.
Full Time pic.twitter.com/wysGKjEry9
— FC Barcelona (@FCBarcelona) February 21, 2021
Niedziela na krajowych boiskach należała do drużyn, które fatalnie weszły w nowy rok i do tej pory nie były w stanie wygrać meczu. Ten stan jednak musiał kiedyś się zmienić i zdarzyło się to właśnie dzisiaj. Zaczęło się od Rakowa Częstochowa, który pokonał Zagłębie Lubin. Decydujące trafienie dla drużyny Marka Papszuna było dziełem trafienia samobójczego Sašy Balicia. Powody do radości mają również w Poznaniu, bo nastąpiło oczekiwane przełamanie Lecha. Wystarczyło do niego skromne, jednobramkowe zwycięstwo nad Śląskiem Wrocław. Wygraną „Kolejorzowi” zapewnił zimowy nabytek – Aron Johannsson.
Na koniec zajmiemy się ligami, które w naszym podsumowaniu pojawiają się od czasu do czasu. Na pierwszy ogień idzie Szkocja i wyczyn Rangersów. Drużyna prowadzona przez Stevena Gerrarda nadal jest niepokonana w lidze i po niedzieli zapewniła sobie co najmniej udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Za to we Francji otrzymaliśmy dowód, że nawet najwięksi miewają problemy z pogodzeniem gry na kilku frontach. Zaledwie kilka dni temu wszyscy piali z zachwytu nad występem PSG przeciwko Barcelonie w Lidze Mistrzów i cierpliwie oczekiwano starcia z Monaco, które teoretycznie miało wyraźnego faworyta. Aczkolwiek należy pamiętać o tym, że drużyna z Księstwa wraca na właściwe tory i nie jest tak rozbita jak "Blaugrana", a tym samym automatycznie musiała być przedstawiana jako groźniejsza drużyna. Najwyraźniej zapomniano o tym w Paryżu, bo to goście pewnie wygrali i sprawili, że PSG zaliczyło już szóstą porażkę w tym sezonie Ligue 1! Kolejne wpadki mogą sprawić, że hegemon wyląduje na czwartym miejscu, które gwarantuje "zaledwie" udział w fazie grupowej Ligi Europy. Za sprawą dzisiejszej porażki, PSG ma tylko dwa punkty przewagi nad dzisiejszym oponentem.
Rangers have already booked their place in the 2021-22 Champions League qualifiers.
— B/R Football (@brfootball) February 21, 2021
They have 82 points from 30 games (26-4-0).
It's February. pic.twitter.com/pscYcv01MV