Przyjechała Stal i nie dostała w trąbę. Beniaminek upokorzył Lecha
Tegoroczne rozgrywki Ekstraklasy powoli dobiegają końca. Dzięki remisowi Rakowa Częstochowa z Jagiellonią Białystok poznaliśmy mistrza Polski. Po raz piętnasty w historii została nim Legia Warszawa, co sprawia, że stołeczny zespół został najbardziej utytułowaną drużyną w historii ligi. Jedyną niewiadomą pozostała tak naprawdę kwestia spadkowicza i ewentualnego wysłannika do Europy. Dalsza część batalii o każdy z tych celów rozegrała się w sobotę.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
1. Losy mistrzowskiego tytułu dość nieoczekiwanie, bo w ostatnich latach zdarzało się to rzadko, zostały rozwiązane na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Co więcej, piłkarze Legii Warszawa nie musieli nawet wychodzić na murawę. Piętnaste mistrzostwo w historii Ekstraklasy zapewniła im Jagiellonia Białystok, która podtrzymując dyspozycję z ostatnich tygodni straciła punkty z Rakowem Częstochowa. Choć i tu należą się brawa. Podopieczni Rafała Grzyba zrobili to na tyle umiejętnie, że na dno zabrali też zespół Marka Papszuna.
Dziękujemy @WislaKrakowSA! 🤝 #LEGWIS pic.twitter.com/3QI97nUxba
— Legia Warszawa 👑 (@LegiaWarszawa) May 1, 2021
2. Tytuł mistrza Polski dla stołecznego zespołu zapowiadał się od minimum kilku tygodni. Przewaga nad resztą stawki stale się powiększała i w końcu nabrała rozmiarów, które pozwoliło na spokojne typowanie – kto wykona szpaler i jako pierwszy pogratuluje "Wojskowym" tegorocznego osiągnięcia. Dość niefortunnie padło na Wisłę Kraków, odwiecznego rywala warszawskiego zespołu. Swą dobrą wolę oczywiście spełnili.
3. Losy mistrzowskiego tytułu to jedno, choć nie ukrywamy, że Legii należał się najbardziej. Na przestrzeni całego sezonu grali najrówniej, więc w sobotnim spotkaniu z Wisłą Kraków mogli co najwyżej podreptać i zdążyć na wieczorne spotkania z udziałem niedawnych konkurentów do mistrzostwa. Jeśli ktoś tak myślał, to nie przestrzelił. Mecz rozgrywany przy Łazienkowskiej nie był bowiem wielki. Ba, nie nadawał się nawet do miana średniego i w ostateczności zakończył się bezbramkowym remisem. Tu natomiast duża zasługa Mateusza Lisa. Golkiper "Białej Gwiazdy" znów stanął na wysokości zadania. Wybronił wynik, cenny punkt i po raz kolejny dał do zrozumienia, że czas zrobić krok do przodu... głównie w kontekście sportowym.
4. Przenosząc się do Szczecina, na samym starcie nawiążemy do wczorajszego spotkania Wisły Płock z Lechią Gdańsk. Tam fenomenalnej okazji nie wykorzystał Kenny Saief, bo Amerykanin nie trafił z kilku metrów do pustej bramki. Mamy podejrzenia co do tego, że Rafał Kurzawa oglądał tamtą rywalizację, bo na początku meczu z Wartą Poznań niejako powtórzył ten "wyczyn". Reprezentant Polski dostał znakomite podanie od Adriana Benedyczaka i musiał tylko dostawić nogę do lecącej piłki. Oczywiście tą nogę dołożył, ale na tyle nieumiejętnie, że futbolówka przeleciała nad bramką Adriana Lisa. Jednak Kurzawa zdołał się zrehabilitować i kilkadziesiąt minut później trafił na 1:1.
Najlepsza lewa noga w Ekstraklasie: wspomnienia wrzutek z wolnych mierzonych ekierką, wspomnienia prostopadłych podań na nos, wspomnienia dokręcanych strzałów.
— Jakub Białek (@jakubbialek) May 1, 2021
Też najlepsza noga w Ekstraklasie: pic.twitter.com/lFWfW7kjRj
5. Zakończył się kolejny mecz Warty w tej rundzie, a my po raz kolejny śmiało możemy napisać, że Makana Baku jest kozakiem jak na warunki ekstraklasy i w zasadzie cudem wydaje się ściągnięcie takiego zawodnika do klubu dysponujących takimi finansami jak Warta Poznań. Niemiec zdobył swojego następnego gola i naprawdę nie była to taka zwyczajna bramka. Przyjął piłkę tyłem do Dante Stipicy, błyskawicznie się odwrócił i lewą nogą bardzo mocno uderzył w boczną siatkę, nie dając szans chorwackiemu golkiperowi. Było to naprawdę ładne trafienie, bo zapewne w przypadku wielu zawodników z naszej ligi piłka poleciałaby gdzieś poza boisko.
6. Wszyscy obserwatorzy ekstraklasy śmieją się z beznadziejnej dyspozycji sprowadzonego do Górnika Zabrze Richmonda Boakye. No i w sumie słusznie, bo Ghańczyk jest naprawdę tragiczny, ale należy też zwrócić uwagę na niesamowicie słabą skuteczność napastnika Pogoni Szczecin, Luki Zahovicia. Słoweniec przyszedł do Polski latem, gra naprawdę regularnie, a zdołał zdobyć zaledwie 2 bramki. No nie jest to skuteczność godna pochwały i nie może dziwić, że od kilku kolejek w podstawowym czasie częściej wychodzi Adrian Benedyczak, który przynajmniej jest młody i daje jakieś perspektywy na przyszłość.
7. A na koniec szybka podróż do Poznania i kolejne podsumowanie poczynań z udziałem miejscowego "Kolejorza". A tam? Wiele się w tej kwestii nie zmieniło. Niemal identycznie, jak w zeszłym tygodniu obejrzeliśmy parodię Kolejowego Klubu Sportowego. A co z tym idzie, zdanie na kilka tematów pozostaje bez zmian. Z Dariuszem Żurawiem czy bez niego większej różnicy tu nie ma. Piłkarze Lecha wciąż wyglądają jak dzieci we mgle. Nie są w stanie zdominować drużyny, która wciąż nie jest pewna swej przyszłości na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Ale wygrać potrafiła.
Zasłużył dziś Puchacz na tego gola. Widać po jego reakcji jak go potrzebował. pic.twitter.com/YL7REgT0Ze
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) May 1, 2021
8. Po wszelkich wyczynach "Kolejorza" trudno nawet wskazać zawodnika, który wniósł coś dobrego. Może Tymoteusz Puchacz? Młodzieżowy reprezentant Polski próbował, próbował i w końcu dopiął swego. Bo choć nie było to najlepsze spotkanie w jego wykonaniu – chciał dużo, wychodziło niewiele – to nie można mu odebrać wszelkich zasług, To właśnie przebłysk 22-latka dał bramkę honorową.
9. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry nic wskazywało na to, że Stal wróci do domu z jakimkolwiek punktem. Ale na boisku pojawił się Petteri Forsell, który wrzucił raz. Kilka minut później zrobił to po raz kolejny i przyczynił się do dwóch bramek dla przyjezdnych. Brzmi jak fragment niezłego kabaretu, ale tak wyglądało spotkanie z udziałem Lecha. Znów przegrał z beniaminkiem, czyniąc to w końcówce.