Hyballa nie jest już trenerem Wisły!
Stało się nieuniknione. Peter Hyballa, który miał wprowadzić do Wisły Kraków nieco zachodnich standardów treningowych, zakończył dzisiaj swoją misję przy Reymonta 22. Jak donosi oficjalny komunikat klubu, rozstanie ze szkoleniowcem nastąpiło za porozumieniem stron.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
W polskiej piłce zwykle bywa tak, że początek pracy trenera jest jak z bajki. Nie inaczej było w przypadku Hyballi. Niemiecki szkoleniowiec odkąd pojawił się w Krakowie, sprawiał wrażenie człowieka wymagającego, bezkompromisowego, ale zarazem świetnie znającego się na swoim fachu. Objął Wisłę w trudnym momencie, przed trzema najbardziej prestiżowymi spotkaniami - z Cracovią, Legią oraz Lechem. Wisła zdobyła w tych spotkaniach cztery punkty, pokazując już zalążki stylu, który chciał Niemiec w Wiśle zaszczepić. Później przyszła przerwa zimowa, po której było jeszcze lepiej - efektowna gra z Piastem (porażka będąca efektem ewidentnych błędów sędziego), zwycięstwa z Jagiellonią, Pogonią, Wisłą Płock, remisy ze Śląskiem oraz Górnikiem. Jak na potencjał kadrowy Wisły, były to rewelacyjne wyniki.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że drużyna z każdym kolejnym meczem grała coraz gorzej. Na początku można było przymknąć na to oko, ot - zawsze może przytrafić się słabszy okres, zwłaszcza jeśli treningi są na dużej intensywności, ale na pewno drużyna w niezbyt odległym czasie wróci do dobrej formy. Nic bardziej mylnego - kryzys się pogłębiał, gra Wisły wyglądała bardzo słabo, z maszyny do pressingu nie zostało nic, a piłkarze sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli co mają robić na boisku. Na dodatek z ośrodka treningowego w Myślenicach zaczęły dochodzić niepokojące głosy, że Hyballa przesadza z obciążeniami i nie okazuje elementarnego szacunku zawodnikom, obrażając ich i wysyłając bez powodu na treningi z juniorami.
Wszyscy w klubie robili dobrą minę do złej gry, sam Hyballa w ostatnim przedmeczowym wywiadzie mówił, że ma jeszcze rok kontraktu i nigdzie się nie wybiera. Czarę goryczy przelała owiana legendą celebracja bramki Kuby Błaszczykowskiego z Lechem, kiedy podbiegł do krytykowanego przez Niemca Kazimierza Kmiecika, w sposób ostentacyjny ignorując szkoleniowca. Wtedy stało się jasne, że ten związek nie ma sensu, ale tutaj pojawia się pytanie - jaki jest sens zwalniać trenera kolejkę przed końcem? Nie lepiej było poczekać te dwa dni, skoro rzekomo los Hyballi był już przypieczętowany od miesiąca? A skoro był przypieczętowany od miesiąca, to nie można było zareagować od razu? Nie ma wątpliwości, że z punktu widzenia wizerunkowego podjęto najgorszą możliwą decyzję. Wiślacy mają jednak nadzieję, że finansowe warunki rozstania wynagrodziły ten PR-owy strzał w kolano.
Na tej relacji przegrali wszyscy. Trener, któremu łatki furiata i toksycznego człowieka będzie bardzo ciężko odkleić, a co za tym idzie znaleźć nowego pracodawcę oraz klub, który zakończy sezon prawdopodobnie na nędznym 14. miejscu, kompromitując się przy okazji kolejną zmianą trenera po krótkim czasie. Z perspektywy czasu wydaje się, że błędem nie jest zwolnienie Hyballi, ale jego zatrudnienie. Pytanie, czy ciągle ludzie, którzy są odpowiedzialni za ściąganie słabych piłkarzy i kiepskich trenerów będą podejmować kluczowe dla klubu decyzje, czy jednak przekażą tę odpowiedzialność komuś bardziej kompetentnemu. Jeśli zwycięży pierwsza opcja - przyszłość krakowskiego klubu rysuje się w ciemniejszych barwach niż błękit, biel i czerwień.