PRZED EKSTRAKLASĄ. Legia, Raków, Pogoń czy Śląsk? Kto zostanie mistrzem?
No i dobrnęliśmy do końca. Przelecieliśmy przez beniaminków, zwiedziliśmy Kraków, zawitaliśmy do Poznania i kończymy w szeregach ekip, które już w piątek rozpoczną batalię o jak najlepsze miejsce na koniec rozgrywek. Legia Warszawa, Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa i Śląsk Wrocław – każdy z tych zespołów stać na coś wielkiego, choć słuszność tego stwierdzenia zweryfikuje boisko.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
Legia Warszawa
Zakończył się sezon, przyszedł kolejny. Ten wystartuje już w piątek i postara się zapewnić nieco wrażeń. Wszystko rozpocznie się od nowa. Walka o mistrzostwo, bilety do Europy, no i w ostateczności również batalia o utrzymanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Dla wielu zespołów są to jakieś priorytety. Z perspektywy zwykłego kibica chciałoby się, by nadchodzące rozgrywki przyniosły jak najwięcej emocji, choć z tyłu głowy istnieje pewne przeświadczenie, że najbliższe kilka miesięcy będzie zmierzać w oczywistym dla wszystkich kierunku. Przy najbardziej satysfakcjonującym rozdaniu losy mistrzostwo rozwiążą się w ostatniej kolejce, jednak co to zmienia, gdy faworyt znów jest jeden, a w dodatku od kilku lat ten sam? Kiedyś mówiło się, że na turniej przyjeżdża wiele drużyn, a w finale i tak zagrają Niemcy. W ostatnim czasie trochę się zmieniło. Podczas Euro 2020 nasi zachodni sąsiedzie polegli dość prędko, aczkolwiek nie ma to choćby najmniejszego przełożenia na rywalizację w ekstraklasie. Pomimo tego, że występuje tu osiemnaście zespołów i tak najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, że po końcowy triumf sięgną piłkarze Legii Warszawa.
Michniewicz: „Najlepsze mecze rozgrywaliśmy, mając zawodników biegających w wolne strefy z piłką i bez niej. Taki jest Luquinhas, taki jest Kapustka i jego brak mnóstwo zmienia, takie rzeczy dawał nam Karbownik, wtedy wyglądaliśmy najlepiej. Na tym bazujemy i tego potrzebujemy”.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) July 21, 2021
Czy kogoś owe rozdanie dziwi? Raczej nie powinno. Przy Łazienkowskiej mają dosłownie wszystko – silna kadra, zdolna młodzież, olbrzymie wsparcie ze strony kibiców, największy budżet i w końcu rozgarnięty trener, który potrafi to spiąć odpowiednią klamrą i utrzymać zespół w ryzach. Częściowo pokazał to już poprzedni sezon. Przyjście Czesława Michniewicza do Warszawy było strzałem w dziesiątkę, wszak nie tylko wyprowadził swój zespół z kryzysu, ale również odrobił straty po poprzedniku i kilka miesięcy później cieszył się z zasłużonego mistrzostwa Polski. Dało się zauważyć pokaźny skok jakościowy. Legia Warszawa osiągnęła poziom, w którym główną zmianą było zaprzestanie cackania się ze słabszymi zespołami. Bo jeśli wygrywali, to robili to w sposób niezwykle przekonywujący. Raczej nikogo nie powinien zdziwić fakt , jeśli rozpoczynające się w piątek rozgrywki będą wyglądać podobnie. Znów oczekuje się, że stołeczny zespół będzie dominował, składał kolejnych rywali. Tak, od czasu do czasu zabraknie efektu "wow" – coś na wzór rozegranego we środę spotkania z Florą Tallin – ale stopniowo będzie zgarniał kolejne punkty, powiększał przewagę nad stawką i dążył do narzuconego celu.
Naprawdę trudno, by wyglądało to inaczej. Nie każdy zespół może sobie pozwolić na takie wzmocnienia, posiadanie tego typu nazwisk i jednego z najlepszych trenerów w kraju. Za takiego uważa się Czesława Michniewicza i co by nie mówić, robi się to raczej słusznie. Sukcesy z młodzieżową reprezentacją Polski nie wzięły się znikąd. Zostało to również potwierdzone podczas pracy w Legii Warszawa, choć jest to tylko ułamek tego zespołu, bo w jego skład wchodzą również piłkarze. Aczkolwiek i tu jest przepaść nad resztą stawki, wszak Filip Mladenović, Tomas Pekhart, Andre Martins, Josip Juranović, Bartosz Kapustka czy Luquinhas odnaleźliby się nie tylko w Polsce, ale także w jednej z silniejszych lig w Europie. Widać tę jakość, pod względem indywidualnym Legia już dawno odjechała i odjeżdżać będzie, bo latem przyszło tu kilka kolejnych nazwisk.
Tym najważniejszym i budzącym największy podziw jest oczywiście Mahir Emreli. Przyszedł ze wschodu, nie jest graczem z przypadku, aczkolwiek epizod w Warszawie traktuje jako tymczasowy przystanek przed jeszcze większą karierą. Sądząc po początku w stołecznym zespole, swego najprawdopodobniej dopnie. Po rozegraniu czterech spotkań ma na swoim koncie trzy trafienia oraz asystę. Widać tę jakość, elastyczność w ataku. Wyróżnia się na tle technicznym, potrafi zrobić różnicę z przodu. Czy jest materiałem na gwiazdę? Pewnie jest, aczkolwiek zweryfikuje go liga, bo wielu było tu takich, którzy po dobrych początkach szybko przygasali. No, ale transfery Legii nie kończą się tylko na 24-letnim napastniku.
Najlepsze, że były obawy o kilku piłkarzy, a teraz zaczyna się konkretna rywalizacja na pozycjach:
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) July 15, 2021
Hołownia - Joel Abu Hanna
Juranović - Johansson - Skibicki
Emreli - Pekhart
do tego Rafa Lopes - Muci
Pojawiają się warianty, a dojdą Josué, Rose, Nawrocki.
Ze względu na dość duże problemy w defensywie zdecydowano się na małe przemeblowanie. Przy Łazienkowskiej wylądowali Joel Abu Hanna (ostatnio Zoria Ługańsk), Lindsay Rose (Aris Saloniki), Maik Nawrocki (Warta Poznań) oraz Mattias Johansson (Genclerbirligi Ankara). I zdaje się, że był to dość słuszny ruch, bo jak pokazało rozegrane we środę spotkanie w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów, wymiana Mateusza Hołowni oraz Mateusza Wieteski jest tu priorytetem. Do tego dochodzi również transfer byłego reprezentanta Portugalii, Josue. Na pierwszy rzut oka widać, że coś wnieść powinien, choć pozostaje pytanie, kiedy to uczyni?
Raków Częstochowa
Mówisz – umiejętnie budowany zespół, myślisz – Raków Częstochowa. Trochę prawdy w tym jest bo niewielu było takich, którzy po dwóch latach gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym byli w stanie podłączyć się do walki o wyższe cele, wyszarpać wicemistrzostwo kraju, sięgnąć po Puchar Polski i spiąć to triumfem w niewiele znaczącym, aczkolwiek satysfakcjonującym superpucharze kraju. O Rakowie zazwyczaj mówi się dobrze. Trudno się do czegoś przyczepić. Ich jedynym mankamentem jest tak naprawdę budowany od dwóch lat obiekt, choć ma to niewiele wspólnego z dyspozycją stricte sportową. Pod tym względem zespół prowadzony przez Marka Papszuna jest na fali. Udowodnił to w poprzednich rozgrywkach. Bardzo dobrze rozpoczął również te najnowsze. Zwycięstwo przy Łazienkowskiej nad faworyzowaną Legię nie było przypadkowe. Jako drużyna zaprezentowali się na bardzo konkretnym poziomie i kto wie, czy po części nie zapowiedzieli, że w tym sezonie również powalczą o coś większego.
Najbardziej podziwiam Raków za to że graczy lekko wyśmiewanych (Kun, a przed wszystkim Cebula), robi topowych ligowców
— Bartek Gola (@GolaBartek) July 17, 2021
Nikt tak nie rozwija graczy jak Papszun
W dyspozycji Rakowa jest również pewien mankament, bo wiadomo, jak wyglądały poprzednie sezony z perspektywy poszczególnych zespołów. Znajdujący się na fali Lech Poznań nagle przygasł – w ostatnich sezonach zaangażował się w walkę o środek stawki i nie robi kompletnie nic, by sytuacja uległa poprawie. Podobnie ma się zresztą sprawa z Jagiellonią Białystok. Pewne problemy miewał również Piast Gliwice, choć w jego przypadku zakończyło się nieco bardzo szczęśliwie, a mimo to trudno powiedzieć, czy rozpoczynający się sezon nie przyniesie identycznych problemów tyle, że w ekipie z Częstochowy. Dlaczego? Ano dlatego, że po raz pierwszy w historii zagrają na trzech frontach. Udało im się awansować do eliminacji Conference League. Dojdzie rywalizacja w ekstraklasie, rozpoczną się zmagania w Pucharze Polski – przez pewien czas może być ciężko. Nie jest powiedziane, że zespół Marka Papszuna udźwignie presję. Nie musi sobie poradzić w kilku miejscach jednocześnie. Poprzednie sezony pokazywały, że nie jest to proste, lecz można to traktować jako stereotyp i na luzie spoglądać w kierunku Rakowa. Może coś się zmieniło i faktycznie przejdą przez to bez większych strat.
I w tym momencie dochodzimy do najważniejszej kwestii – kadra. Fakt, najlepszą w Polsce może pochwalić się Legia Warszawa, całkiem nieźle wygląda to w szeregach Lecha Poznań i jest też Raków Częstochowa. Masa nieoczywistych nazwisk powalczyła już w poprzednim sezonie, a dobra informacja jest taka, że w trakcie letniego okna transferowego ubyła ich tylko cząstka. W gruncie rzeczy na transfer za granicę zdecydował się jedynie Kamil Piątkowski. Reprezentant Polski trafił do Red Bulla Salzburg. Zespół opuścili również Petr Schwarz, Dominik Holec, Jarosław Jach oraz Miłosz Szczepański, aczkolwiek udało się to w jakiś sposób połatać. Do Częstochowy trafił nierówny w poprzednim sezonie Milan Rundić. Ponadto wzmocniono się Zoranem Arseniciem, Żarko Udoviciciem, Vladanem Kovaceviciem oraz wracającym z wypożyczenia Sebastianem Musiolikiem. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle. Były defensor Podbeskidzia Bielsko-Biała dobrze zaprezentował się już w pojedynku z Legią Warszawa, nieźle rokuje nowy bramkarz, lecz wydaje się, że powodów do zadowolenia jest w tym znacznie więcej.
16 maja 2021: Milan Rundić przegrywa 0:1 przy Łazienkowskiej i spada z Podbeskidziem do I Ligi. Legia świętuje mistrzostwo.
— Wojciech Piela (@WPiela96) July 17, 2021
17 lipca 2021: Milan Rundić wraca do Warszawy i tym razem pokonuje Legię wykorzystując decydującego karnego dla Rakowa w Superpucharze.
Never say never 🙂
Transfery to oczywiście jedno, musiały być, bo zespół wciąż się rozwija. Najważniejsze było jednak to, by utrzymać w drużynie największe gwiazdy i choć okno transferowe wciąż nie uległo zamknięciu. wiele wskazuje na to, że swego faktycznie dopną. Mimo dużego zainteresowania z zewnątrz, szczególnie osobą Davida Tijanicia oraz Marcina Cebuli, udało się ich przekonać do dalszej współpracy. Obaj przystąpią do nowych rozgrywek w oczekiwaniu na ewentualne zapytania z zachodu. Podobnie ma się zresztą sprawa z Franem Tudorem. Został Tomasz Petrasek oraz Ivi Lopez. Szczerze? Prezentuje się bardzo, ale to bardzo dobrze. Jeśli nic nie ulegnie poważniejszym zmianom, pozostało uporać się z problemem gry na kilku frontach i ponownie powalczyć o wyższe cele.
Pogoń Szczecin
Co można powiedzieć o "Portowcach"? Na pewno jest to zespół, który ciągle się rozwija. Z sezonu na sezon prezentuje się coraz lepiej, plasuje się coraz wyżej i tak też może być w nadchodzących rozgrywkach. Nikt ważny nie ubył, udało się wzmocnić zespół, więc czysto teoretycznie priorytetem powinna być walka o wyższe cele. Powtórzenie wyniku sprzed kilku miesięcy wydaje się sytuacją minimum, aczkolwiek warto pamiętać, że ostatni sezon zakończył się miejscem na podium. Podskoczyć wyżej będzie niezwykle trudno. Spuścić z tonu? Wręcz przeciwnie – generalnie wystarczy kilka wpadek i sytuacja zrobi się dużo mniej kolorowa, tym bardziej że mówimy tu o zespole ze Szczecina, który bywa bardzo chimeryczny, nierówny, ale również i zaskakująco dobry.
Dawniej Lecha w transferach ubiegała Legia Warszawa. Teraz bez problemu mogą to zrobić Piast Gliwice, Pogoń, Raków, ktokolwiek
— Radosław Nawrot (@RadoslawNawrot) July 19, 2021
Wiele wskazuje na to, że wszystko leży w głowach piłkarzy, bo patrząc na samą kadrę, naprawdę nie mają się czego wstydzić. Kosta Runjaić ma na czym budować. Jest jeden z najlepszych bramkarzy w ekstraklasie, Dante Stipica. Coraz śmielej poczyna sobie Benedikt Zech. Prawdziwy dobrobyt panuje w środku pola, gdzie oprócz utalentowanego Kacpra Kozłowskiego, mogą liczyć na Damiana Dąbrowskiego, Kamila Drygasa czy duet wychowanków – Kacpra Smolińskiego oraz Macieja Żurawskiego. Do tego jest Rafał Kurzawa, znakomity w poprzednich rozgrywkach Michał Kucharczyk, doświadczony Alexander Gorgon i nadal młody Sebastian Kowalczyk. Krótko, w tym zespole jest dosłownie wszystko, a gdyby jakimś cudem czegoś zabrakło, uzupełniono to bardzo dobrymi wzmocnieniami.
Pomijając te wszystkie powroty z wypożyczeń i kolejną dostawę perspektywicznych graczy, wszak w Pogoni stało się to czymś na porządku dziennym, do Szczecina zawitał bardzo ciekawy duet ofensywnych graczy.
Na dobry początek zawitano do Krakowa i zadowolono się graczem miejscowej Wisły, Jeanem Carlosem. Na pierwszy rzut oka transfer dość przeciętny – Brazylijczyk częściej zawodził, aniżeli zachwycał, lecz futbol widział już różne scenariusze i naprawdę nie będziemy zdziwieni, jeśli niechciany pod Wawelem gracz odpali. Wygląda na to, że szkoleniowiec "Portowców" zobaczył w nim coś szczególnego, więc wypada zaufać i czekać na pierwsze efekty. Drugi nabytek? Piotr Parzyszek. Były gracz Piasta Gliwice trafił do Szczecina w ramach wypożyczenia z Włoch – przez ostatni sezon był graczem Frosinone – wzmacniając tym samym linię ofensywną. Działacze Pogoni postanowili tym samym na doświadczenie. Nie wzięli kota w worku i to się chwali, bo lepiej zrobić dwa transfery, ale dobre niż wymienić pół składu na graczy o wielkim znaku zapytania.
❗️Piotr Parzyszek związał się roczną umową z Pogonią Szczecin.
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) July 12, 2021
Napastnik trafia do naszego klubu na zasadzie wypożyczenia z włoskiego Frosinone Calcio. W umowie zapisano opcję pierwokupu.
👉 https://t.co/fLDCwzh496 pic.twitter.com/HichagVPdL
I na koniec pytanie najważniejsze, czy owe ruchy przyniosą zadowalające skutki? Kierując się tym, że w trakcie okresu przygotowawczego nikt znaczący nie ubył, może być tylko lepiej. A jak będzie? Czas pokaże, choć Pogoni faktycznie można zazdrościć. Mają dobrą akademię, ogarniętego trenera i mądry zarząd – nie każdy działa na rynku w tak inteligentny sposób.
Śląsk Wrocław
Poprzedni sezon w wykonaniu zawodników z Wrocławia był naprawdę dobry i przede wszystkim przełomowy. Drużyna z Dolnego Śląska zakwalifikowała się do europejskich pucharów, a czekała na to bardzo długo. Ostatni raz WKS grał w Europie w sezonie 2015/2016 i od tego czasu podejmował wiele prób powrotu do międzynarodowych rozgrywek, ale za każdym razem te starania były niweczone. No, aż do sezonu 2020/2021, gdy wrocławianie zakończyli rozgrywki na 4. miejscu, dzięki czemu grają w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy.
Trener Jacek Magiera na konfie po meczu TOP!!! Mamy trenerów! Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej! #SLAPAI
— Łukasz Ciona (@CionaSport) July 15, 2021
Wyniki meczów towarzyskich rozgrywanych przez zawodników prowadzonych przez Jacka Magierę nie prezentują się najlepiej. Śląsk rozegrał 5 takich starć, a wygrał zaledwie jedno z nich. Dwa razy przegrał i tyle samo razy zremisował. Jednak ten ostatni z Górnikiem Polkowice (0:0) należy wyjąć poza nawias, bo został rozegrany zaledwie dwa dni po pierwszym meczu w Europie. No ale reszta powinna być jak najbardziej miarodajna. Były to starcia z bałkańskimi drużynami – Hajdukiem Split (0:4), Vojvodiną (0:1), Osijekiem (2:1) i Slavenem Belupo (1:1). Jak widać, te rezultaty nie porywają, ale trzeba zauważyć, że byli to naprawdę wymagający rywale dysponujący dużą jakością piłkarską. Aczkolwiek tacy przeciwnicy są potrzebni, aby dobrze przygotować się do europejskich rozgrywek.
A żeby ten sezon był jeszcze lepszy, poczyniono konkretne transfery. Sprowadzono zawodników, którzy wniosą dodatkową jakość i są w bardzo dobrym wieku. Sympatykom ekstraklasy w oczy najbardziej rzuca się Petr Schwarz, czyli gracz z wypracowaną renomą w naszej lidze. Bardzo ciekawie wygląda sprowadzony z hiszpańskiego Cadizu napastnik, Caye Quintana. Jego statystyki na trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii nie powalają na kolana, ale przecież zawodnicy z niższych lig na Półwyspie Iberyjskim już nie raz czarowali w ekstraklasie. Pod koniec poprzedniego sezonu defensywa Śląska nie wyglądała zbyt ekskluzywnie, dlatego też w tej formacji mamy wzmocnienia. Przyszli Victor Garcia z CD Castellon, Diogo Verdasca z Beitaru Jerozolima oraz Kacper Radkowski z Zagłębia Sosnowiec. To wszystko dopełniają Javier Ajenjo Hyjek oraz Maks Boruc.
Czego oczekujemy od drużyny z Wrocławia? Przede wszystkim regularnego punktowania i zakręcenia się w okolicach miejsca dającego udział w europejskich pucharach. W stolicy Dolnego Śląska zapewne liczą na to, że ponownie uda się wejść do międzynarodowych rozgrywek, ale konkurencja jest duża. Aczkolwiek możemy spodziewać się, że Śląsk powalczy o Europę.