W gąszczu remisów znalazł się triumf. Brawa dla LEGII
Wczoraj zainaugurowaliśmy nowy sezon ekstraklasy, a dzisiaj oczywiście przyszła pora na kontynuację pierwszej kolejki rozpoczętych rozgrywek. A jak już przystało na sobotę, mieliśmy do oglądania aż trzy spotkania. Byliśmy w Łęcznej, Białymstoku i Warszawie. Było ciekawie, padały bramki, jedna z nich była wręcz piękna, a same mecze też były całkiem ciekawe.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
1. Panie Probierz, co Panu zrobili ci biedni Polacy? Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że poprzedni sezon w wykonaniu Cracovii był istnym szaleństwem okupionym w katastrofalne miejsce na zakończenie rozgrywek. Nie dziwimy się, że pod Wawelem chcą o nim zapomnieć. Zaczęło się od minusowych punktów, a lepiej nie było również w dalszej części sezonu – nic się nie kleiło, zespół tracił kolejne punkty, Mimo wszystko jakoś to przeminęło. Zapoczątkowana wczoraj kampania miała być miłą odmianą. Być może by tak było, gdyby nie fakt, że szefostwo poszło za ciosem i ściągnęło jeszcze więcej nic niewnoszących graczy. Efekty? Jeden Polak od początku, choć tylko ze względu na to, że taki jest wymóg.
2. Bartosz Śpiączka – niby jeden gracz, ale można nim opisać cały pojedynek. Każdy szanujący się koneser ekstraklasy zdawał sobie sprawę z tego, że spotkania formatu Górnik Łęczna – Cracovia nie są porywające i w najlepszym wypadku przyniosą kilka przebłysków, niekoniecznie zamienionych na bramki. Zapowiadało się zbyt cienko, by mogło się skończyć nieźle i trochę prawdy w tym było. Na przestrzeni całego spotkania obejrzeliśmy zaledwie dwie bramki. Jego wynik jeszcze przed przerwą otworzył Bartosz Śpiączka. Atakujący Górnika wykorzystał dobre dogranie Przemysława Banaszaka i bez większych problemów umieścić piłkę w siatce. Jego zespół również prezentował się całkiem nieźle, nie zachwycał, ale jakiś tam poziom utrzymywał. Wydawało się, że pierwszy w tym sezonie komplet punktów pozostanie w Łęcznej i gdy dosłownie wszystko zmierzało w tym kierunku, przebudziły się Pasy.
3. On wrócił, Marcos Alvarez wrócił! Niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego, głównym zadaniem napastnika jest strzelanie bramek, ale wciąż mówimy o potężnym Niemcu, któremu strzelać po prostu nie kazano. Przerabialiśmy to już w poprzednim sezonie. Wjechał do ligi, jak do siebie. Świetnie zaprezentował się na otwarcie, dosłownie każdy miał nadzieję, że ekstraklasa zyskała kolejną gwiazdę i na tej nadziei tak naprawdę się skończyło. Alvarez rozegrał 21 spotkań, zdobył dwie bramki oraz dołożył trzy asysty. Szczerze? Nie był to najlepszy sezon w jego wykonaniu. Spodziewano się o wiele więcej, ale to nie koniec. On wrócił i znów zamierza straszyć. Pytanie, jak długo? Pierwszą ofiarą 29-letniego gladiatora padł tegoroczny beniaminek, Górnik Łęczna. Samo starcie zakończyło się bramkowym remisem (1:1).
POKLEPANE 😎 I to wykończenie piętką... 🔥 @MKSCracoviaSSA zdołała doprowadzić do remisu w meczu z @zielono_czarni 👊
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 24, 2021
📺 Ostatnie minuty spotkania w CANAL+ SPORT i @canalplusonline pic.twitter.com/UpZ0GpLD9L
4. Minister Obrony Narodowej wrócił do Białegostoku. Zapewne nikogo nie zrobimy w bambuko, jeśli stwierdzimy, że jeszcze do niedawna defensywa Jagiellonii wyglądała niczym dzieci we mgle. Tu błąd, tam jakieś potknięcie. Pyk, pyk, bramka dla rywala i w gruncie rzeczy nie było czego zbierać. Nic więc dziwnego, że priorytetem na rozpoczęty wczoraj sezon było wybudowanie solidnej obrony i ograniczenie błędów do minimum. Ściągnięto Israela Puerto, przedłużono kontrakt z Ivanem Runje i co najważniejsze – zaopatrzono się w gracza z porządnym stażem. Wraz z początkiem lipca do Białegostoku wrócił Michał Pazdan. Efekty? Być może jeszcze przyniesie, aczkolwiek już dziś było widać zalążki czegoś dobrego. Doświadczony stopera zagrał jak totalny szef, trzymał w defensywę w ryzach i jedynie niefrasobliwość przy bramce dla Lechii sprawiła, że starcie z Lechią nie było bez skazy.
5. Pojedynek strzelb. Kibice Jagiellonii Białystok pewnie zdołali się już przyzwyczaić, że jeśli bramkę strzela Lechia, to na listę strzelców zazwyczaj wpisuje się Flavio Paixao. Trafienie portugalskiego napastnika przeciwko Dumie Podlasia stało się pewną tradycją, choć wiele wskazuje na to, że w ostatnim czasie zaczyna odchodzić w zapomnienie. Lechia faktycznie strzela, aczkolwiek na listę strzelców wpisuje się ktoś inny. Tak było już w tamtym sezonie i tak będzie również w tym – katem gospodarzy ponownie okazał się Łukasz Zwoliński. Napastnik przyjezdnych pokonał golkipera Jagiellonii zaraz po wznowieniu drugiej odsłony. Euforia w zespole z Gdańska nie trwała jednak długo, wszak ledwie trzy minuty po bramce otwierającej wynik pojedynku do remisu doprowadziła gwiazda gospodarzy, Jesus Imaz.
Przez trzy minuty zagotowało się w Białymstoku! 🔥 Jesus Imaz błyskawicznie odpowiedział na gola Łukasza Zwolińskiego ‼
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 24, 2021
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT i @canalplusonline pic.twitter.com/hRPwRf3k5J
6. Rezerwy, czyli przygotować się na Florę. Czesław Michniewicz wystawił dziś naprawdę mocno rezerwowy skład. Do Warszawy przyjechała Wisła Płock i ta batalia nie zapowiadała się zbyt łatwo dla zawodników Mochniewicza. Jednak szkoleniowiec dał pograć zawodnikom, którzy nie mają zbyt wielu okazji do gry w Europie. Swoje szanse dostali m.in. Kacper Tobiasz, Ernest Muci, czy Maciej Rosołek. Trzeba przyznać, że "Legioniści" dali dziś radę, bo przecież zdołali zwyciężyć, a Wisła nie jest byle jakim zespołem.
7. Przebudzenie Muciego. Ernest Muci przychodził do Legii zimą tego roku i od początku był zapowiadany jako wielki talent, który będzie ogromnym wzmocnieniem warszawskiego zespołu. No ale te pierwsze pół roku w jego wykonaniu było naprawdę mocno przeciętne. Jednak co dzisiaj Albańczyk odpalił rakietę, to klękajcie narody! Wziął piłkę, uciekł rywalowi i przylutował z kilkudziesięciu metrów po oknie bramki Krzysztofa Kamińskiego. Takie bramki kochamy oglądać.
MUUUUUCIII ‼🤯 Co za strzał! 💣 Rewelacyjne trafienie pomocnika @LegiaWarszawa! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 24, 2021
📺 Spotkanie oglądajcie w CANAL+ SPORT i @canalplusonline pic.twitter.com/ABOY3L9QKC
8. Josue? Maestro. Portugalczyk trafił do Legii w tym oknie transferowym i na pierwszy rzut oka widać, że jest gościem dysponującym ogromnymi umiejętnościami. Ma fenomenalną lewą nogę, bardzo szybko myśli i jest niesamowicie elegancki w swojej grze. W zasadzie jedyną rzeczą o jaką można mieć do niego pretensje jest to, że nie jest zawodnikiem pochłaniającym teren z piłką przy nodze. No ale tą swoją techniką nadrabia kwestie fizyczne, które przecież z czasem mogą zostać poprawione. Będzie z niego pożytek, oj będzie.