Podium nie dla Wisły. Górą był Lech, więc lider zostaje w Poznaniu

No i przyszedł piątek, a wraz z nim powrót do ligowej rzeczywistości. Była grana Liga Mistrzów, była Liga Europy, w której zwycięstwo odniosła Legia Warszawa, a teraz wracamy na ekstraklasowe boiska. Na pierwszy ogień poszli przedstawiciele Zagłębia Lubin oraz Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, a potem mieliśmy hit w Poznaniu. 

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 

1. Zagłębie przedstawia, jak nie wyjść na pierwszą połowę. To oczywiście duża metafora, ale tak to rzeczywiście wyglądało. Zawodnicy prowadzeni przez Dariusza Żurawia byli zagubieni jak dzieci we mgle i w pełni zasłużenie przegrywali do przerwy. Bramkę dla zespołu z Niecieczy zdobył Piotr Wlazło i trzeba przyznać, że goście mieli za sobą naprawdę dobre 45 minut. To również dzięki ich postawie zawodnicy Zagłębia byli tak niemrawi w poczynaniach ofensywnych. No, tylko kibice "Słoników" zapewne ubolewają, że ta dobra dyspozycja ich ulubieńców zakończyła się wraz z gwizdkiem kończącym pierwszą połowę.

2. Wynik nie Zajic, nie ucieknie. No właśnie, po przerwie oglądaliśmy zupełnie inne spotkanie. Lubinianie się ogarnęli, a przyjezdni nie potrafili odpowiedzieć. Bramkę na 1:1 już na samym starcie drugiej połowy zdobył Tomas Zajic. Czeski napastnik świetnie przymierzył i nie dał szans Tomaszowi Losce. Niedługo później Damian Bartolewski zapakował piłkę do siatki z najbliższej odległości, a dzięki temu gospodarze objęli prowadzenie. Co ważne, asystę przy drugim golu zanotował wyśmiewany przez wielu Ian Soler. Hiszpański stoper podał Bartolewskiemu tak, że ten po prostu nie mógł tego zmarnować. 

3. Nie dzieje się dobrze w państwie niecieckim. No chyba nie tak wyobrażano sobie powrót Bruk-Betu do Ekstraklasy. Wydawało się, że zawodnicy Mariusza Lewandowskiego są dość solidną drużyną i nie będą musieli drżeć o utrzymanie. Oczywiście nie jest powiedziane, że taki scenariusz będzie miał miejsce do ostatnich kolejek, ale na ten moment wiele na to wskazuje. Rozegrali siedem meczów, nie wygrali ani jednego, a tylko trzy zremisowali. No i oczywiście zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Nie chcemy źle życzyć Mariuszowi Lewandowskiemu, ale naprawdę nie zdziwi nas, jeśli będzie on trenerem, który straci pracę w najbliższej przyszłości. 

4. Absencja goni absencję. Kontuzje, kartki, problemy zdrowotne, wiadomo, wszystko się zdarza, ale mamy wrażenie, że w przypadku Lecha Poznań jest tego aż zbyt wiele. Tu wypada jakiś stoper, tam zagrać nie może ktoś z ataku, Gdyby złych wieści było za mało, dotychczasowe braki stale się powiększają. Spotkania z Wisłą Kraków nie dokończył podstawowy bramkarz lidera, Mickey van der Hart. Jeszcze przed przerwą zastąpił go Filip Bednarek, no i w gruncie rzeczy spisał się nienagannie. Nic nie zepsuł, na przestrzeni całego meczu nawet pomógł.

5. Dopiero przyszedł i już zaczyna zamiatać. Na wystawianie wstępnych opinii być może jest jeszcze zbyt wcześniej, jednak z pewną kwestią każdy się powinien zgodzić. Najnowszy nabytek Lecha Poznań, Adriel Ba Loua zaczyna się dość konkretnie wyróżniać. Bardzo fajnie zagrał już przed tygodniem – narobił trochę szumu w szeregach Rakowa Częstochowa. Na ten moment wiemy tyle, że potrafi dryblować. Nie boi się wdawać pojedynki z rywalem, co postanowił zademonstrować również dziś. Znów trochę namieszał, starał się robić przewagę pod polem karnym Wisły Kraków, do czego w doliczonym czasie pierwszej odsłony dołożył premierową bramkę. 25-letni atakujący doskonale wleciał w "szesnastkę" rywala, wykorzystał jeszcze lepsze dogranie Jakuba Kamińskiego, po czym z najbliższej odległości pokonał bezradnego Pawła Kieszka.  

6. Lider zostaje w Poznaniu. Był bojkot i bojkotu nie ma. Dlaczego? Ano dlatego, że piłkarze Lecha zaczęli dość konkretnie punktować. U niektórych kibiców wyszedł syndrom tych, którzy podążają tylko i wyłącznie za sukcesami. Zawodnicy zaś na to nie patrzą, wszak bez względu na to, czy na trybunach siedzi 7, 11 czy ponad 26 tysięcy fanów leją wszystkich jak popadnie. W piątkowy wieczór rozprawili się z Wisłą Kraków (5:0). Wysokie zwycięstwo nad rywalem oznacza, iż lider zostaje w Poznaniu.

7. Wisła wciąż musi marzyć. Na podium nie awansuje. Lech Poznań wygrał, więc zasłużenie pozostał na szczycie. Tego nie mogą natomiast powiedzieć piłkarze Białej Gwiazdy. Mimo hucznych zapowiedzi zakończyło się tak, jak zakończyć się miało. Wisła była bezradna. Nie powalczyła, nic nie strzeliła, więc miejsca na podium również nie będzie. 

Autor

Jakub Duda

kuba_duda2