Gorące południe w Tychach! GKS z Wisłą Kraków trochę się nie lubią - Footroll w terenie
Dobry mecz. Wiecie, co to jest? To spotkanie, które odbyło się przed chwilą w Tychach. GKS podejmował Wisłę Kraków i trzeba przyznać, że dał radę. Jasne, odpadł, ale wcale tak być nie musiało! Sytuacji gospodarze mieli aż nadto, fanatyczni kibice z młyna gorąco ich dopingowali... ale koniec końców cieszyli się ci, którzy z sektora gości próbowali przekonywać, że to jednak nie Cracovia rządzi w Krakowie.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
GKS Tychy - Wisła Kraków 1:3 (0:1)
0:1 - Młyński, 24 min
1:1 - Grzeszczyk, 55 min
1:2 - Brown Forbes, 74 min
1:3 - Brown Forbes, 76 min
Składy:
- GKS: Odyjewski - Połap, Nedić, Sołowiej, Wołkowicz - Steblecki (63. J. Piątek), Żytek (79. Biel) - K. Piątek (77. Kozina), Grzeszczyk, Kargulewicz (79. Pawlusiński) - Jaroch (63. Malec)
- Wisła: Biegański - Szot, Szota, Sadlok, Hanousek - Plewka - Starzyński (46. Frydrych), Młyński (62. Brown Forbes), Skvarka (90+2. Sobol), Yeboah - Hugi (86. Wachowiak)
Nie trzeba chyba mówić, że ten mecz wywoływał mnóstwo nie tylko piłkarskich emocji. GKS Tychy i Wisła Kraków raczej nie wejdą prędko w związek małżeński, a ich kibice nie będą wychodzić na wspólne piwko. Wiadomo, tyszanie to bliska zgoda Cracovii i ŁKS-u, a Wisła analogiczne relacje ma z Widzewem i Ruchem Chorzów. Godzina była fatalna. Ktoś, kto wyznaczył 13:30 na termin rozgrywania takiego meczycha, musiał być... sami wiecie. Frekwencja była i tak niezła jak na takie okoliczności (3596 osób), choć gdyby to spotkanie zaplanowano na jakąś sensowną porę, stadion mógłby się wypełnić. A tak ładnie się postarali, program nawet przyszykowali...
Także ten. Pozdro @polsatsport :P #TYCWIS pic.twitter.com/6xaF7qVmgE
— Kibic Rafał (@footballsights) November 3, 2021
Plusem było to, że mimo ostatnich akcji na tyskim obiekcie - tj. paleniu fantów Widzewa - kibice Wisły normalnie zostali wpuszczeni na sektor. Nie wiadomo, czy wojewoda śląski - jakże chętny zamykaniu - stadionów przysnął, czy szukał potencjalnych meczów w godzinach wieczornych, ale dobrze to wszystkim zrobiło. "Armia Białej Gwiazdy" zjawiła się w sensownej liczbie, również młyn gospodarzy w dobrej jak na Tychy grupie był chętny pozdrawianiu rywala. Bo pozdrowienia leciały w kółko. Do teraz nie wiem, kto rządzi w Krakowie... Policji również nie zabrakło, nawet tej konnej, ale o dziwo nie rzucała się specjalnie w oczy swoim zachowaniem. Zresztą nikt nie kwapił się do tego, aby biec w stronę "wrogich" fanów, a mimo sektorówki "Królowie Śląska" nie odpalili żadnego piro.
Mecz jak mecz. GKS to solidny pierwszoligowiec aspirujący do czegoś więcej, Wisła szuka sama siebie. Mimo tego z oczywistych powodów do goście byli faworytami, tym bardziej że wystawili mocny skład. Tyszanie także nie próżnowali, właściwie tylko bramkarz był stricte rezerwowy. Spotkanie zaś było zadziwiająco wyrównane, choć trzeba chyba przyznać, że więcej okazji mieli gospodarze. Gracjan Jaroch - ten, który odbił się od ekstraklasowej Warty Poznań - trzykrotnie mógł pokonać Mikołaja Biegańskiego. Na prowadzenie wyszła jednak Wisła. Mimo wszystko widać było, że w jej szeregach występują piłkarze z wyższej klasy rozgrywkowej w Polsce (ale tylko trochę). Mateusz Młyński wykorzystał lukę, wbiegł w pole karne i uderzeniem po długim strzelił na 1:0.
Konrad Gruszkowski (jeśli dobrze usłyszałem) bohaterem Wisły. W przerwie załatwił kibicom taśmę klejącą, żeby ci mogli wywiesić flagę.
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) November 3, 2021
Po straconej bramce GKS się wkurzył. Zmotywowany był przede wszystkim kapitan drużyny, Łukasz "Cristiano" Grzeszczyk, który był wszędzie. A ma ku temu predyspozycje, bo to jeden z najlepszych technicznie zawodników pierwszej ligi. Aczkolwiek... kiedy chciał poczarować i obsłużyć kolegę raboną (co potrafi), prawie zabił się o własne nogi. Zdarza się. Parę razy szarpnąć próbował też Sebastian Steblecki, wychowanek... Cracovii. Swoją drogą, ciekawe w której dzielnicy Łodzi wychował się sędzia tego spotkania, Paweł Pskit. Bo jak już wspomniałem, to miasto też miało znaczenie dla tego pojedynku...
Co ciekawe, obie ekipy czeka w najbliższy weekend derby time. Wisła podejdzie do kolejnej odsłony Świętej Wojny z Cracovią, natomiast do Tychów przyjedzie nielubiany zbytnio GKS Jastrzębie. Może nie aż tak nielubiany jak "Biała Gwiazda", ale jednak...
Tyszanie w drugiej połowie dążyli do wyrównania i udało się to za sprawą kapitana. Grzeszczyk dostał dobre podanie, minął Biegańskiego i strzałem do prawie-pustaka (bo po drodze był jeszcze obrońca) trafił do siatki. Stadion ryknął, a pomocnik miał swój moment chwały.
Później jednak atmosfera zaczęła nieco siadać, mecz uspokajać, a Wisła przeważać. Wiadomo, doświadczenie. Ubrani na czarno fani przyjezdnych jakby przywołali nad ulicę Edukacji ciemne chmury, wraz z którymi... przyszedł gol dla "Białej Gwiazdy". Adrian Odyjewski po udanym chwycie chciał szybko rozpocząć grę, rzucił do Jakuba Piątka, a ten nie opanował piłki, nie będąc chyba do końca przekonanym, czy futbolówka jest kierowana do niego, czy do Grzeszczyka. Sam nie wiedziałem.
Wisła jednak wiedziała, co z tym fantem zrobić. Przejęła temat, a wprowadzony z ławki Felicio Brown Forbes strzelił zza "szesnastki" do siatki. Chwilę potem Kostarykanin podwyższył. Tyszanie kompletnie pogubili się w polu karnym, skakali wokół rywali jak zające na łące, a Brown Forbes bezlitośnie ośmieszył ich i zmienił wynik na 3:1. Taki rezultat mógł zresztą widnieć na wyświetlaczu szybciej, bo od jakiegoś czasu to "Biała Gwiazda" miała więcej z życia.
Kibice Wisły całkiem słusznie pytali gospodarzy, jakie są przyczyny zmniejszonej liczby decybeli w ich śpiewie, bo po tych bramkach wszystko było jasne. Niby GKS się starał (zmarnował okazję sam na sam), niby doping dalej leciał... ale jakoś tak mniej. Prawda była taka, że choć pierwszoligowiec zaprezentował się bardzo dobrze, to jednak był to ewidentny wybryk słabszego, który zmotywował się na mocniejszego. Wisła nie miała się na co motywować. Nie chodzi o to, że tyszanie to skrajne ogóry albo półamatorzy. To po prostu inna półka niż Wisła. Truizm? Tak, ale przecież Puchar Polski widział już różne rzeczy.
I na koniec...
W Tychach długo czekano na jakiś obiekt lekkoatletyczny. Potem powstał plan, pomysł i... dalej czekano. W końcu jednak - na przełomie 2020 i 2021 roku - stadion otwarto, a znajduje się on - tak, tak - tuż obok stadionu piłkarskiego. Co nie zmienia faktu, że w mieście nadal jest problem z boiskami do kopania balona, których jest zwyczajnie za mało i które są trochę za mocno porozrzucane po całych Tychach.