Legia wykonuje obowiązek. Słaby debiut Stokowca
Jeśli ktokolwiek spodziewał się, że jakoś mecz Lechii z Legią zbliży się do spotkania Lecha z Jagiellonią, to znaczy, że był optymistą. Pewnie nawet można powiedzieć, że optymistą niepoprawnym. Jakość była nieporównywalna i właściwie jedyni ludzie zadowoleni po spotkaniu w Gdańsku to fani Legii.
Romeo Jozak zdobył ze swoją ekipą ważne trzy punkty. Zwycięstwo 3:1 zrównało zatem punktowo Legię z liderem z Białegostoku - Jagiellonią.
Przede wszystkim to, co rzuciło się w oczy, to znów frekwencja. Nawet na mecz Legią nie potrafiło przyjść tyle ludzi, ile choćby 3 lata temu. Pamiętam wtedy fantastyczną oprawę, transmisję meczu w TVP, pełną bursztynową arenę… i przegraną Legii, co zdarzało się w Gdańsku często. A tutaj do wyniku 28 587 kibiców w Poznaniu było daleko, jak stąd do Bytomia.
Lechia próbowała atakować, ale największe zagrożenie w pierwszym etapie meczu miało miejsce pod bramką Dusana Kuciaka. Sebastian Szymański wrzucił z narożnika, Miro Radovic uderzał, piłka wylądowała na poprzeczce, później strzelał Cafu, trafił w bramkarza, a Michał Pazdan dobijał ze spalonego i w fatalnym stylu, bo jego próba była niecelna. Jak to się stało? Do tej pory pytamy sami siebie.
Natomiast to, co zastanawia… to fakt, że Radović przy strzale otrzymał kopniaka od Simeona Sławczewa. A gwizdek milczał. Serbski zawodnik też.
Radović - pada od podmuchów wiatru, totalnie nie rusza go uderzenie korkiem z woleja w czoło.
— Jakub Olkiewicz (@JOlkiewicz) 11 de marzo de 2018
A jeśli pytacie, jaką decyzję trzeba podjąć… oto odpowiedź.
Widzę, że też pamiętasz. Decyzja okazała się słuszna, więc dziś sędzia Przybył popełnił błąd. Powinna być czerwona kartka dla Sławczewa i rzut wolny pośredni dla Legii. https://t.co/dwTA11QvBB
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) 11 de marzo de 2018
Na gola nie czekano jednak długo. Jarosław Niezgoda trafiał w tym roku tylko z Zagłębiem i ze Śląskiem. Wreszcie odnalazł drogę do bramki po trzech meczach bez gola. Trafił na 1:0 i Złota Piłka znów zaczęła się przybliżać.
GOOOL Jarosław #Niezgoda @LegiaWarszawa ⚽️👏💪 11 bramka Jarka ✔️ asysta Vesovica ! Niezgoda ubiegł #Cafu do którego adresowana była ta piłka 😁 0:1 #LGDLEG #legia pic.twitter.com/tuMqZ5Lt65
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 11 de marzo de 2018
Niestety, tempo meczu momentami pozostawiało bardzo dużo do życzenia.
Jak mnie irytuje w naszej rodzimej lidze, brak nawyku gaszenia piłki do ziemi i próby rozgrywania po murawie. A tak, jak już jeden podniesie piłkę, to reszta tylko przebija, aż komuś nie wyjdzie i wybije na oślep...
— Kuba (@Kubaa1916) 11 de marzo de 2018
Za dużo niedokładności i strat ma Legia. Bardzo rwany ten mecz #LGDLEG
— Paweł Nowak (@nopawel) 11 de marzo de 2018
Far lower quality this game compared to the earlier one, Lech Vs Jaga should have been the primetime game today
— Christopher Lash (@rightbankwarsaw) 11 de marzo de 2018
Ale czy to kompletnie kogoś dziwiło? Czy dziwiło to mnie? Absolutnie nie.
Tutaj spotkały się dwie zupełnie różne drużyny. Nie tylko odwołując się do tabeli, można było tak powiedzieć. Gra też to pokazywała. Wojciech Jagoda, współkomentator tego spotkania stwierdził, że w I połowie Lechia dominowała w powietrzu, ale Legia w grze po ziemi. Problem w tym, że tych zbić piłki był zbyt dużo.
Ponieważ kluczowe pytanie jest następujące: czy Lechia jakoś specjalnie umiała z tego stworzyć dobre okazje? Nieszczególnie.
Najlepszym piłkarzem tego meczu w ekipie gospodarzy był … legionista. Były. Dusan Kuciak kilkakrotnie ratował swój zespół przed większą porażką. Nie zmienia tego nawet gol Simeona Sławczewa, który okazał się być trafieniem honorowym.
Jeśli nawet beznadziejny w pierwszej połowie Michał Kucharczyk umiał załadować gola Lechii (od razu mówię, "Kuchy" później się przebudził i był jednym z ważniejszych ogniw zespołu Legii)… to oznaczało, że nie można było gospodarzy ocenić pozytywnie.
Efekt nowej miotły? Serio? To była taka sama Lechia jak w ostatnich tygodniach. Piotr Stokowiec nie zaliczy do udanych debiutu w roli trenera biało-zielonych.
Aha, i czy kogokolwiek zaskoczę, jeśli powiem, że Arkadiusz Malarz to znów był debeściak? I jego mafia też? Legia fizycznie wyglądała bardzo dobrze, dobry mecz zaliczył nie tylko Niezgoda, ale też Marko Vesović, no i przede William Remy. Istotnie były piłkarz Montpellier jest najlepszym wzmocnieniem Legii i kto wie, czy wobec słabej formy Michała Pazdana to on staje się stoperem nr 1 w ekipie mistrza Polski.
Legia wykonała obowiązek, zdobyła trzy punkty i teraz musi dobrze zagrać w ważnym spotkaniu z Wisłą Kraków. Później pozostaje już starcie z Arką Gdynia oraz z Pogonią Szczecin. 9 punktów? To możliwe, choć pozostaje w sferze marzeń.