Legia zatopiona na Wiśle. Mistrz Polski traci punkty
Na zdjęciu głównym widnieją Jarosław Niezgoda i Arkadiusz Głowacki, fotografia pochodzi z jesiennego meczu Wisły z Legią.
Tych dwóch panów nie było dziś na boisku od pierwszej minuty. Podobnie jak nich, nie było też ani krzty elegancji w poczynaniach mistrzów Polski. Dobra frekwencja, dwie wielkie drużyny, szybki początek i co? Legia przegrywa z Wisłą 0:2 i traci dystans do prowadzącej Jagiellonii.
Przede wszystkim, jeśli mamy mówić o zaskoczeniu, to był nim wyjściowy skład Legii, w którym znalazł się m.in. Eduardo da Silva zastępujący najlepszego strzelca warszawskiej drużyny, Jarosława Niezgodę. Poza pierwszym składem znalazł się też będący w słabej formie Artur Jędrzejczyk.
Niczego takiego nie zrobił Joan Carrillo – posłał najsilniejszy skład, w którym znalazło się tylko 2 Polaków – Sadlok i Cywka. Nie było aż tak znowu lepiej w składzie Legii – Pazdan, Malarz, Szymański i Mączyński.
Dwukrotnie w pierwszych 10 minutach Legię postraszyła Wisła. A właściwie jeden człowiek – Carlitos. Spokojnie mógł dopisać sobie przynajmniej jedno trafienie do dotychczasowych 19 goli.
Kwadrans Legii w ataku: podaj wszerz, podaj wszerz, podaj do tyłu, podaj do przodu, źle przyjmij, popraw, strać.
— Konrad Ferszter (@kferszter) 18 de marzo de 2018
Niestety, diagnoza redaktora Sport.pl była właściwie. Po jakimś czasie Wisła dostosowała się do tego poziomu, mimo że wcześniej dobrze wspierał Carlitosa w kontratakach Jesus Imaz.
Ale jakoś trudno było oprzeć się wrażeniu, że Legia jest drużyną słabszą. I nadszedł ten moment. Trącenie piłkarza Wisły przez Williama Remy’ego. Weryfikacja VAR i rzut karny dla Wisły. Carlitos uderza w okienko, Malarz nie broni (zdziwiłbym się, gdyby było inaczej) i mamy zasłużone 1:0 dla „Białej Gwiazdy”.
Natomiast to, co stało się przy kolejnym stałym fragmencie gry… to była parodia w wykonaniu mistrzów Polski, a mistrzostwo świata w wykonaniu Wisły. Carlitos z linii końcowej wrzucający piłkę tuż przed linię bramkową, a tam czekał już tylko Fran Velez Jimenez. Mieliśmy zasłużone 2:0 dla gości.
Legia została zdominowana, zabiegana w środku pola. Romeo Jozak wybrał na ten mecz wariant, który mówił mi jedno – „aż chcę sobie zadać pytanie, jak bardzo nie szanuje pan trener Wisły”. Eduardo zamiast Jarosława Niezgody, słaby Miro Radović na fałszywym skrzydle… a w środku brak dwóch zawodników, którzy dawali spokój. Ten mecz pokazał, dlaczego Legia jest bezradna, gdy nie ma Domagoja Antolicia i Chrisa Philippsa. Wiem, że na ich brak Jozak nie miał wpływu, ale niestety – to on odpowiada za wyniki klubu.
Natomiast, jeśli miałbym wskazać jakąkolwiek inną postać w Wiśle Kraków, jaka mnie oczarowała, to oczywiście byłby to Pol Llonch. Czyścił, kreował, podawał w odpowiednie sektory. Dzięki niemu rozbłysnąć mogli w tym meczu Carlitos i Jesus Imaz.
Konkludując, przyjeżdża do Warszawy Jagiellonia i rozgrywa najlepszy mecz polskiej drużyny w Ekstraklasie od kilku lat. Przyjeżdża do stolicy Lech i z meczów wyjazdowych rozgrywa najlepsze spotkanie od dawna. Wreszcie, pojawia się w Warszawie Wisła i gra koncert. Jednym zawodnikiem dusi całą defensywę Legii i nie pomaga nawet najlepszy bramkarz ligi.
Legia powinna się wstydzić i zastanowić się, czy rzeczywiście chce tego mistrza czy tylko mówi, że go chce. Styl tej drużyny był dzisiaj okropny.
#LEGWIS pic.twitter.com/cyfCz8JiOh
— Konrad Marzec (@konmar92) 18 de marzo de 2018
Ale będąc już uczciwym… trener Magiera stracił pracę po meczu, w którym wyszedł na Śląska Wrocław „diamentem” w środka pola i z dwójką napastników. Gdzie toczyła się gra? NA SKRZYDŁACH.
Dziś wariant był taki, że ekipa Jozaka gra 4-3-3.
Jozak totalnie nie trafił dziś ze składem! gra Legii środkiem i bez skrzydeł to„woda na młyn”dla przeciwników⚽️ #LEGWIS
— Cezary Kucharski (@CezaryKucharski) 18 de marzo de 2018
Zagęszczony środek i brak skrzydeł. Obie taktyki godne pożałowania, natomiast skoro Jozak miał naprawić to, co zespuł Magiera… to cóż, ostatecznie może nie wyjść.
Mistrzostwo Polski się oddala.
Brawa dla Wisły Kraków, zrobiliście dziś wielką rzecz. Obnażyliście Legię po raz kolejny.