Święto piłkarskiej pracy – zapowiedź 33 kolejki Lotto Ekstraklasy
Gdy wszyscy będą już myślami przy rozpoczynającej się majówce, istnieje grupa społeczna dla której końcówka kwietnia będzie pracowita - są to oczywiście piłkarze. Przekonajmy się, co czeka futbolistów LOTTO Ekstraklasy w najbliższych dniach.
Arka Gdynia – Piast Gliwice (piątek 18.00, sędziuje Paweł Raczkowski)
Piątkowy wieczór jest zarezerwowany dla drużyn, które w najbliższą środę zmierzą się na Stadionie Narodowym w finale Pucharu Polski. Pierwsi na plac boju wyjdą gdynianie, którzy zmierzą się na własnym stadionie z Piastem Gliwice. W ostatniej kolejce, Leszek Ojrzyński postanowił dać odpoczynek liderom swojego zespołu i efektem była porażka z Sandecją. Pytanie brzmi, czy szkoleniowiec Arki nie postanowi powtórzyć scenariuszu z ostatniej niedzieli. Nie podlega żadnej dyskusji fakt, że mecz sezonu odbędzie się 2 maja w Warszawie. Mimo wszystko, ewentualna trzecia porażka z rzędu będzie niepokojącym symptomem, a zdobycie 3 punktów na własnym stadionie może stanowić idealny kopniak motywacyjny przed meczem o trofeum. Aby tak się stało, Arkowcy muszą pożegnać się z rolą Robin Hooda, która im przypadła w ostatnim czasie.
W Gliwicach, tonący brzytwy się chwyta. Przed poprzednim meczem, Waldemar Fornalik skoszarował swoich piłkarzy na specjalnym zgrupowaniu. Nie dało to oczekiwanego efektu (ledwie jeden punkt w meczu z Pogonią), więc tym razem były selekcjoner poszedł o krok dalej. Podjął decyzję o ciszy medialnej. Wcale się nie dziwimy, bo sytuacja w tabeli rysuje się w coraz ciemniejszych barwach. Gliwiczanie nadal znajdują się na bezpiecznej pozycji, ale nad czerwoną strefą posiadają ledwie dwa punkty przewagi. Byłaby wielka szkoda, gdyby ewentualny spadek byłby sygnowany nazwiskiem „Waldka Kinga”. Potrzebują przełamania, a najbliższe spotkanie może stanowić idealną okazję do tego. Trenera drużyny z Górnego Śląska może na pewno cieszyć fakt, że ma do dyspozycji wszystkich swoich zawodników, co jeszcze kilka tygodni temu było wręcz niemożliwe.
Legia Warszawa – Korona Kielce (piątek 20.30, sędziuje Piotr Lasyk)
Przed warszawianami jeden z sześciu finałów. Matematyka jest bardzo prosta – jeśli legioniści wygrają wszystkie mecze do końca sezonu, 20 maja kibice zgromadzeni na Starówce będą mieli okazję świętować zdobyty dublet (mistrzostwo + Puchar Polski). Na lidera zespołu, który ma poprowadzić zespół do określonych celów, wyrasta Jarosław Niezgoda. Napastnik zdobył w tym sezonie już 13 bramek, ale nie ulega wątpliwości, że nadal jest głodny kolejnych goli. Włodarze klubu zauważyli dobrą postawę najlepszego strzelca zespołu i w nagrodę przedłużyli z nim kontrakt do 2022 roku. Warto dodać jeszcze jedną rzecz – Komisja Ligi anulowała kartkę Niezgody, którą ujrzał w ostatnim meczu. Oczywiste jest to, że to upomnienie nie wpływało bezpośrednio na najbliższe spotkanie, ale miało kluczowe znaczenie w szerszej perspektywie. Na koncie napastnika widnieje tylko jedna żółta kartka i do ewentualnego zawieszenia, droga jest jeszcze daleka. Jest też inny piłkarz, który prawdopodobnie może zyskać na zmianie trenera. Cristian Pasquato pokazał się z dobrej strony w Krakowie, więc dobra postawa Włocha może być decydująca w walce o laury. Hasło reklamowe Legii „Razem po tytuł” nadal jest aktualne.
Korona Kielce będzie miała okazję sprawdzić kolejnego pretendenta do mistrzostwa Polski. Do tej pory, wygrali z Lechem, przegrali z Jagą, a teraz czeka ich wyjazd do Warszawy. Zapewne, chcieliby zostać w stolicy kraju kilka dni dłużej, co by oznaczało starcie finałowe o Puchar Polski, ale jak wszyscy pamiętamy, zabrakło wykonania ostatniego kroku. W Kielcach, nadal żałują tego, że nie udało im się zwieńczyć dzieło, ale nie ulega wątpliwości, że za nimi bardzo udany sezon. W tym momencie, walczą wyłącznie o zostawienie za sobą dobrego wrażenia, ale raczej nie pójdą za tym wymierne efekty w postaci europejskich pucharów. Dla wielu piłkarzy będzie to okazja do zaprezentowania swoich umiejętności przyszłym pracodawcom, bo jak głoszą plotki, latem czeka nas kolejna rewolucja kadrowa u złocisto-krwistych.
Wisła Płock – Zagłębie Lubin (sobota 15.30, sędziuje Krzysztof Jakubik)
W Płocku już coraz głośniej myślą o europejskich pucharach. I bardzo dobrze! Na ten moment, płocczanie są najlepiej punktującym zespołem w naszej lidze od początku 2018 roku. A warto podkreślić, że ten wynik jest osiągany przy absencji jednego z kluczowych zawodników, jakim jest Giorgi Merebaszwili. Gruzin z powodu kontuzji będzie do dyspozycji dopiero w przyszłym sezonie. Dobre wyniki osiągane przez zespół nie umknęły uwadze skautom zagranicznych klubów. Już teraz mówi się o sporym zainteresowaniu Damianem Szymańskim. Kontrahenci są gotowi wyłożyć za kapitana drużyny nawet 2 mln €. Do tej pory, rekordowym transferem jest Ireneusz Jeleń, który wzmocnił Auxerre (900 tys. € w 2006 r.).
W Lubinie nastroje są jednoznaczne – wszyscy wyłącznie oczekują jak najszybszego końca sezonu. Cel na ten sezon został osiągnięty, teraz przyszedł moment by młodzi piłkarze z akademii Zagłębia ogrywali się w końcówce sezonu. Jest tylko jedna niewiadoma, która prawdopodobnie zostanie rozstrzygnięta już po tym, jak ten tekst pojawi się na stronie. Dowiemy się, czy kontrakt Mariusza Lewandowskiego został przedłużony do roku 2020. Wydaje się, że nic nie powinno stanąć na przeszkodzie, ale nie takie rzeczy widzieliśmy w futbolu.
Pogoń Szczecin – Sandecja Nowy Sącz (sobota 18.00, sędziuje Tomasz Kwiatkowski)
Pełny stadion, darmowa komunikacja, nagrody dla kibiców – tak będą wyglądały obchody 70-lecia Pogoni Szczecin, które będą miały miejsce w najbliższą sobotę. Jeśli chodzi o jubileusze, Portowcy nie mają zbyt dużego szczęścia. Przegrywali zarówno pierwsze spotkanie pod obecną nazwą, jak i również premierowe starcie w ekstraklasie. Tym razem, Pogoń czeka łatwiejsze zadanie. Do Szczecina przyjedzie czerwona latarnia naszej ligi, która jednak będzie zmotywowana ostatnim zwycięstwem. Nowosądeczanie pokonali Arkę Gdynia i było to ich pierwsze zwycięstwo od 22 spotkań(!!!). To spotkanie na pewno tchnęło nowego ducha w drużynę, ale nadal potencjał w tym zespole jest zbyt mały, by móc wierzyć w utrzymanie drużyny Sandecji w Ekstraklasie.
Lech Poznań – Górnik Zabrze (sobota 20.30, sędziuje Bartosz Frankowski)
To spotkanie zapowiada się na najbardziej interesujące. Przy Bułgarskiej czeka nas pojedynek zespołów, które nie boją się stawiać na młodzież. Oba zespoły liderują w klasyfikacji Pro Junior System. Oprócz tego, obie ekipy mają jeszcze o co walczyć w tym sezonie. Lech jest głównym kandydatem do zdobycia tytułu Mistrza Polski, a Górnicy nadal liczą się w wyścigu o europejskie puchary. Goście z Zabrza liczą także na przełamanie klątwy Poznania, bo ostatnie zwycięstwo w stolicy Wielkopolski to sezon 2003/2004. Zadanie będzie niezwykle utrudnione, bo w meczowej osiemnastce zabraknie zarówno Igora Angulo, jak i Łukasza Wolsztyńskiego. Nieobecność duetu napastników jest spowodowana urazami, chociaż w przypadku Baska jest jeszcze cień nadziei na występ. W tym momencie, wąska kadra drużyny Marcina Brosza odbija się czkawką.
A skoro mowa o napastnikach, Christian Gytkjaer postara się być najjaśniejszą postacią tego meczu. Duńczyk już w tym momencie zapisał się w historii Kolejorza pod względem bramek we wszystkich rozgrywkach w pierwszym roku w klubie. Obecnie, na jego koncie widnieje liczba 20 bramek. Poprzednim rekordzistą był Artjoms Rudnevs. Zapowiadany komplet publiczności na INEA Stadion na pewno liczy na kolejny koncert ich snajpera.
Jako ciekawostka – obiekt przy ul. Bułgarskiej jest w tym momencie najliczniej odwiedzanym przez kibiców stadionem w ekstraklasie. Wcześniejszym liderem tej statystyki był… Górnik Zabrze.
Cracovia – Bruk-Bet Termalica Nieciecza (niedziela 15.30, sędziuje Mariusz Złotek)
Przed tym spotkaniem, jesteśmy mądrzejsi o jedną rzecz. Cracovia jako pierwszy zespół z grupy spadkowej zapewnił sobie utrzymanie na sezon 2018/2019. To może być świetny moment dla Michała Probierza by sprawdzić jak wygląda kadra zespołu w poważnych bojach i na kogo może liczyć w perspektywie kolejnych miesięcy. Mimo wszystko, na miejscu trenera Pasów nie wyciągalibyśmy zbyt dalekich wniosków po tym meczu. Jest to związane z najbliższym rywalem, który nie jest najsilniejszy, co trzeba wprost przyznać.
Termalica okupuje miejsce w strefie spadkowej i trudno sobie wyobrazić, by zdołali wygrzebać się z tej trudnej sytuacji, aczkolwiek trener Jacek Zieliński jest pełen nadziei. Jednak po ostatnim meczu przeciwko Śląskowi Wrocław, raczej nie przybyło kibiców popularnych „Słoni”, którzy życzyliby temu klubowi jak najlepiej. Jest to pokłosie tego, co mogliśmy zaobserwować na oficjalnej stronie internetowej klubu. Prezes gospodarzy wydała oświadczenie, gdzie porównała decyzje sędziego do tego, co mogliśmy obejrzeć w popularnym filmie Janusza Zaorskiego czyli „Piłkarski poker”. Sytuacja naprawdę absurdalna i mamy nadzieję, że to są ostatnie tygodnie tego „tworu” w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Jagiellonia Białystok – Wisła Kraków (niedziela 18.00, sędziuje Daniel Stefański)
W Białymstoku spadł ogromny kamień z serc wszystkich związanych z Jagą. W ostatniej kolejce, nastąpiło długo oczekiwane zwycięstwo i nadal istnieją szansę na to, by białostoczanie zakończyli sezon na pierwszym miejscu. By tak się stało, muszą pójść za ciosem i pokonać Białą Gwiazdę na własnym stadionie. W ubiegłym sezonie, gdy Jaga walczyła o tytuł, na finiszu ograła krakowską ekipę 2:0. Fani drużyny z Podlasia liczą na powtórkę z rozrywki, bo jak wszyscy przyznają – nie ma już marginesu błędu. Na pewno do poprawy jest postawa napastników, bo jak na razie, w wiosennych meczach, ci dla których głównym zadaniem powinno być zdobywanie bramek, powiększyli swój dorobek ledwie o sześć goli. Na szczęście, skuteczniejsi są tacy piłkarze jak Novikovas, Pospisil czy Frankowski.
Jeśli chodzi o Wisłę, wydawało się, że będziemy mieli spokojny koniec sezonu, natomiast włodarze klubu podjęli inną decyzję. W trakcie pisania tego tekstu, dotarła do nas informacja o tym, że dwie ikony tego klubu – Arkadiusz Głowacki oraz Paweł Brożek – pożegnają się z klubem wraz z zakończeniem tego sezonu. Jest to efekt nieprzedłużenia umów z tymi piłkarzami. Panie Arku, Panie Pawle, bez względu na to, co się z Wami stanie – dziękujemy za wszystko! Co do końcówki sezonu w tym zespole – krakowianie mają przed sobą mecze, które mają obowiązek rozegrać. To wszystko.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk (poniedziałek 18.00, sędziuje Paweł Gil)
Na trybunach czeka nas Mecz Przyjaźni, natomiast na boisku walka o spokojną końcówkę sezonu. Śląsk Wrocław cały czas wyrasta na pana i władcę, jeśli chodzi o grę w grupie mistrzowskiej. Tadeusz Pawłowski przegrał tylko raz w meczach po podziale na grupy, a prowadził zespół w 16 meczach rundy finałowej. Wrocławianie, pomimo braku pomysłu na grę i braku stylu, wygrzebują się z problemów i są coraz bliżsi zapewnienia sobie utrzymania.
Jeśli chodzi o gdańską drużynę, tutaj nikt nie przewiduje scenariusza, który miałby zakładać spadek do pierwszej ligi. Z tego powodu, Piotr Stokowiec pozwala sobie na coraz łaskawsze zerkanie w kierunku trójmiejskiej młodzieży, na którą chce stawiać równo z pierwszym meczem przyszłego sezonu. A przed samym spotkaniem ze Śląskiem, były trener Zagłębia ma mały ból głowy, bo w ostatnim spotkaniu z dobrej strony pokazał się dotychczasowy dubler Dusana Kuciaka, Oliver Zelenika.
Na pewno wielu z Was jest już myślami przy środzie i finale Pucharu Polski, który czeka nas na Stadionie Narodowym, więc potraktujmy najbliższą serię spotkań jako przystawkę. Liczmy na to, że po nadchodzących meczach zgaga nas nie dopadnie.