10 rzeczy, jakie zapamiętam z 33. kolejki Ekstraklasy
Całkiem przyjemna była ta kolejka. Faktem jest, że wyścig po mistrzostwo Polski nie należy do zbioru rzeczy najbardziej godnych, natomiast nie miałem absolutnie powodu, by przyczepić się do jakości któregokolwiek meczu. Żaden nie rozczarował. Naprawdę. Nawet te błędy z meczu Jagiellonia – Wisła były do przeżycia. Oczywiście, nie zwariowałem i nie chcę oglądać złego przyjmowania piłki… natomiast dziś będę raczej chwalił niż ganił.
Oto 10 rzeczy, jakie zapamiętam z 33. kolejki Ekstraklasy.
1. Lech zebrał w trąbę. Bo przegraną tego nie można nazwać.
Niestety, dotychczasowa zielona latarnia (a raczej niebieska) została zdobyta. Zgaszona. Spalona. Zrównana z ziemią. Ambitna młodzież z Zabrza pokazała piłkarzom Bjelicy prawdziwą jakość. To był Górnik z początku sezonu, ten sam, któremu neutralna część kraju kibicowała i wspierała go.
Niestety, skoro po wejściu na murawę Maciej Makuszewski (ten sam, wracający po ciężkiej kontuzji) zalicza asystę i robi różnicę dopiero na późnym etapie meczu… to w Lechu coś jest mocno nie tak.
Gdyby nie brak 2 czerwonych kartek w Lubinie, możliwe, że mówilibyśmy o trzeciej porażce „Kolejorza”. Na razie są jednak dwie + jedno mało przekonujące zwycięstwo w Lubinie. Średnio.
2. Legia zagrała może trochę gorzej niż w Krakowie, ale ta druga połowa… to już było coś fajnego.
Jarosław Niezgoda i Sebastian Szymański liderami drużyny? Okazuje się, że młodzież może rządzić w Legii. Właściwie w pojedynkę panowie młodzianie rozprawili się z Koroną Kielce. Przyjemna była szczególnie druga połowa, która ustaliła wynik na solidne 3:1. Widać było ogromną złość najlepszego bramkarza tego sezonu (tak będzie!), Arkadiusza Malarza – brak czystego konta wkurzył bardziej niż ucieszyła wygrana Legii.
Niemniej, Warszawa znów ma lidera. A Białystok patrzy i lekko chyba się obawia. Dlaczego?
3. Otóż, Jagiellonia najważniejszy mecz ma dopiero przed sobą.
Natomiast… zdążyła przegrać ważny. Porażka z Wisłą jest kolejną oznaką bardzo słabej psychiki niektórych zawodników z Białegostoku. Naprawdę, tam chyba na mistrzostwo gotowy jest Ireneusz Mamrot i momentami Arvydas Novikovas. Taras Romanczuk wyautował się na najważniejszy mecz sezonu. W ataku posucha, bo znów Jagiellonia zagrała na zero z przodu.
Fakt, decyzja o podyktowanym karnym sędziego Daniela Stefańskiego była mocno dyskusyjna, ale czy „Jaga” jakoś sobie pomogła przez resztę meczu? Nie. Dlatego przegrała.
4. Górnik się obudził. I dobrze.
Górnik Zabrze nie wypadł z wyścigu po eliminacje europejskich pucharów, czyli Ligi Europy (raczej tylko na to są szanse). Możliwe, że tryb ekonomiczny został przez Marcina Brosza wyłączony. Najskuteczniejsza drużyna Ekstraklasy dosłownie zabiegała Lecha na jego własnym terenie. I to było po prostu piękne.
Szymon Żurkowski, Rafał Kurzawa i Damian Kądzior znów przypominali ludzi, którzy dostali się zasłużenie do reprezentacji Polski (fakt, Żurkowski na razie był tylko kapitanem U-21, ale i tak trener Adam Nawałka mocno się mu przygląda).
Ależ oni biegają!I te kontry. Coś pięknego.@GornikZabrzeSSA mistrza pewnie nie zdobędzie,ale ile jeszcze polska piłka będzie miała z nich pociechy! Loska (96), Wieteska(97), Bochniewicz (96), Gryszkiewicz (99), Żurkowski (97), Urynowicz (96), Smuga (97), D.Pawłowski (99) #LPOGOR pic.twitter.com/FogsoJlECP
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) 28 de abril de 2018
5. Wisła Płock i tak osiągnęła wynik ponad stan. Porażka z Zagłębiem (chwalę mocno!) niczego nie zmienia.
Trener Jerzy Brzęczek może i walczy o puchary, ale czy ich brak kogokolwiek w Płocku zasmuci? Nadrzędny cel został już dawno osiągnięty. Wisła jest w grupie mistrzowskiej, odgrywa tu ważną rolę, straszy faworytów, ma ciekawą kadrę. Tylko stadion ma brzydki.
Naprawdę, można wybaczyć niesubordynację, po prostu czuję, że w następnej kolejce będzie lepiej. Dlaczego? Do Płocka przyjeżdża Lech.
6. Sandecja wróciła do swojej normy, a Pogoń urzekła mnie serpentynami.
70 lat Pogoni Szczecin – wszystkiego najlepszego! Przetarg na nowy stadion jako prezent – w lipcu!
Dobry wynik z Sandecją – proszę bardzo!
Dziękujemy „Portowcom” za piękne uczczenie tego jubileuszu. Wreszcie oglądaliśmy przy ul. Twardowskiego niemalże komplet publiczności, wyglądało to dużo lepiej niż typowy mecz w Szczecinie.
A ta oprawa lub jej namiastka… wystarczyło, bym stwierdził, że jest OK.
Pogoń Szczecin - Sandecja Nowy Sącz 28.04.2018#POGSAN
— Avanti News (@Avanti__News) 28 de abril de 2018
Fot. @jnsmolinski pic.twitter.com/3mfnj36zVI
7. Arka się pewnie utrzyma, ale jeśli w środę będzie niewesoło…
…to naprawdę może się to skończyć zwolnieniem Leszka Ojrzyńskiego. To są dwa mecze, które mogą zupełnie wszystko zmienić w Gdyni.
Brakuje bardzo mało do utrzymania się Arki w Ekstraklasie. Jeden mecz na Narodowym może im też dać drugi raz z rzędu Puchar Polski. Natomiast, piłkarsko wygląda to fatalnie. Rozumiem, derby to są derby, inna atmosfera, inne ciśnienie, Lechia pokonuje Arkę w nich raz po raz.
Ale jak można przegrać z Sandecją i z Piastem? I w obu tych meczach wykręcić bilans 2:8?
8. Tak ofensywnego Piasta widziałem… w sezonie wicemistrzowskim.
Swoją drogą, ekipa Waldemara Fornalika zasługuje na pochwałę. To był popis skuteczności na miarę historycznej drużyny Radoslava Latala. Z tamtego składu ostał się tylko Sasa Zivec, natomiast to nie miało znaczenia. Piast przyjechał nad morze jak po swoje. Posłał piłkę do bramki gdynian pięciokrotnie i rozegrał najlepsze spotkanie od wielu tygodni. Spotkanie na wagę utrzymania? Być może.
9. Cracovia na moment sprawiła, że straciłem wiarę w ludzi. Wszedł na boisko Krzysztof Piątek i ją odzyskałem.
W 2018 roku nikt nie punktuje w Ekstraklasie lepiej niż Cracovia. Michał Probierz jest jednym z najlepszych polskich trenerów i praca w Krakowie to potwierdza. Nie zdziwię się, jeśli w przyszłym sezonie „Pasy” powalczą o przebicie wyniku z 2016 roku.
Jednakże… ewentualna strata Krzysztofa Piątka będzie bardzo bolesna. Jeśli ten chłopak jakby od niechcenia, zupełnie na luzie wchodzi z ławki, ładuje hat-tricka i zgłasza się po kolejną wypłatę… to ja nie chcę wiedzieć, jaki będzie dobry, gdy zaprezentuje pełnię potencjału.
Pan Napastnik.
10. Śląsk i Lechia pod ręką poszły… i stworzyły fajne widowisko. Wreszcie.
Właściwie mogę tutaj wyróżnić znów Sławomira Peszkę, który chce chyba mocno załapać się na samolot do Rosji.
Przyćmił go jednak dziś Jakub Kosecki, który swoimi trafieniami przypomniał, że kiedyś umiał naprawdę dobrze grać w piłkę. I był kluczowym graczem w ekipie mistrza Polski.
To był „Kosa” z Legii, ten najlepszy i najpiękniejszy.
Śląsku, więcej takiej jakości. Lechio, mimo wszystko – ogarnij się, eee…
***
+ 11. Już mogę to ogłosić – jeśli ktoś będzie chciał mnie dorwać na Narodowym w środę, 2 maja… będzie taka możliwość!
Mam nadzieję, że mecz finałowy Pucharu Polski dorówna pięknej otoczce, jaka mu towarzyszy. Bądźmy dobrej myśli!
Do zobaczenia!