Loteria w cieniu Klasyku – zapowiedź 34 kolejki Lotto Ekstraklasy
Rozpoczynający się weekend stoi pod znakiem jednego meczu – El Clasico! Pamiętajmy jednak o tym, że przed nami kolejne mecze naszej rodzimej ligi. Jak wygląda rozkład jazdy? Czas, byśmy zerknęli.
Cracovia – Śląsk Wrocław (piątek 18.00, sędziuje Daniel Stefański)
To spotkanie warto zareklamować jako pojedynek polskich strzelb. Naprzeciw siebie staną Krzysztof Piątek, młody napastnik Pasów oraz Marcin Robak, stary, ekstraklasowy wyjadacz wrocławian. Ostatnia kolejka należała do obu panów – 23-latek, strzelając hat-tricka, odwrócił losy spotkania z Bruk-Betem i dzięki temu zespół spod Wawelu zainkasował trzy oczka, a sam lider krakowskiego zespołu wysłał kolejny, wyraźny sygnał w stronę skautów zachodnich klubów. Jeśli chodzi o byłego króla strzelców, ostatni weekend zapamięta na długie lata. Napastnik Wojskowych, pewnie wykonując jedenastkę w starciu z Lechią Gdańsk, wszedł do elitarnego „Klubu 100”, gdzie znajdują się piłkarze mający na swoim koncie przynajmniej sto strzelonych goli na boiskach ekstraklasowych. Co do samego spotkania, oba zespoły nie muszą stresować się swoją sytuacją w tabeli, więc z tego powodu liczymy na dobre widowisko.
Lechia Gdańsk – Bruk-Bet Termalica Nieciecza (piątek 20.30, sędziuje Szymon Marciniak)
Gdańska drużyna jest rozbita po wyjeździe na delegację do Wrocławia, gdzie dostała bagaż trzech straconych goli. Sytuacji nie poprawia również plaga kontuzji, która nawiedziła miasto nad polskim morzem. Nie są to urazy wykluczające piłkarzy na wiele tygodni (jedynym pechowcem jest Rafał Wolski, który mógł nawet powalczyć o wyjazd na Mistrzostwa Świata, gdyby nie kontuzja, a dokładniej nieszczęsne zerwanie więzadeł krzyżowych przednich), ale Piotr Stokowiec na pewno stoi przed sporym dylematem co do kadry meczowej. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnim meczu Ariel Borysiuk, nominalny środkowy pomocnik, wystąpił na pozycji… środkowego obrońcy! Pomimo tych problemów, Lechia powinna poradzić sobie z najbliższym rywalem. Do Gdańska wyruszy drużyna, która jest krok od degradacji do niższej ligi, a dodatkowo jest w jeszcze większej rozsypce po ostatnim meczu. Nie może być inaczej, skoro będąc bliskim wydarcia kompletu punktów ze stadionu przy ul. Kałuży, pozwolili Cracovii wrzucić wyższy bieg i ostatecznie wracali do domu z pustymi rękami.
Sandecja Nowy Sącz – Piast Gliwice (sobota 15.30, sędziuje Krzysztof Jakubik)
Oba zespoły potrzebują punktów niczym tlenu, bo ich sytuacja w tabeli jest nieciekawa, aczkolwiek Piastunki mają się ciut lepiej. Gliwiczanie są w świetnych humorach po rozbiciu Arki Gdynia aż 1:5, a jeden z piłkarzy Piasta – Sasa Zivec – jest nominowany do tytułu Piłkarza Kwietnia. W obozie gospodarzy, atmosfera coraz bardziej zbliżona do stypy. Jeśli nowosądeczanie przegrają najbliższe spotkanie, oficjalnie pożegnają się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce i będą pierwszym spadkowiczem w LOTTO Ekstraklasie.
Pogoń Szczecin – Arka Gdynia (sobota 18.00, sędziuje Mariusz Złotek)
Włodarze klubu z zachodniopomorskiego, po bardzo dobrej frekwencji przy okazji spotkania z Sandecją, chcą pójść za ciosem i rzucają wyzwanie fanom. Jeśli mecz z Arką obejrzy przynajmniej 10 tysięcy ludzi, prawo oglądania kolejnego, ostatniego w tym sezonie spotkania w Szczecinie z Lechią (12.05., godz. 15.30) będzie kosztowało 10 złotych czyli tyle samo, ile przy okazji nadchodzącego spotkania z gdynianami. Drodzy kibice Pogoni, trzymamy za Was kciuki!
A jeśli chodzi o Arkę – postawę tej drużyny z ostatnich tygodni najchętniej przemilczałbym, ale jednak moim obowiązkiem jest poinformowanie o jednym. Gdynia, we have a problem! Kryzys jest już zbyt oczywisty. Środowy finał Pucharu Polski uwypuklił wszystkie problemy drużyny Leszka Ojrzyńskiego. Bezradność żółto-niebieskich jest zastanawiająca i zatrważająca. Ledwie kilka tygodni ta sama drużyna była o krok od górnej ósemki i wielu ekspertów było pod ogromnym wrażeniem gry drużyny z Trójmiasta, a w tym momencie trwa seria czterech ligowych porażek. Arko, zdecydowanie coś nie idzie po Waszej myśli! Jak na razie wyrastacie na największe rozczarowanie po podziale na grupy. Brutalne, ale prawdziwe.
Wisła Płock – Lech Poznań (sobota 20.30, sędziuje Tomasz Kwiatkowski)
W Poznaniu wszystkie ręce na pokład! Ostatnia prosta przed decydującymi rozstrzygnięciami, a podopieczni Nenada Bjelicy, jak i sam chorwacki szkoleniowiec odczuwają oczekiwane wsparcie od kibiców. Podczas czwartkowego treningu, fani Kolejorza wywiesili na płocie transparent wspierający trenera o treści „Trenerze jesteśmy z Tobą – walcz do końca”. Takie poparcie może okazać się niezwykle istotne, biorąc pod uwagę ostatnio słabsze wyniki osiągane przez drużynę z Poznania. Nowym-starym motorem napędowym może być Maciej Makuszewski, który podczas ostatniego meczu z Górnikiem Zabrze wszedł na boisko po wielomiesięcznej kontuzji i zdążył nawet zaliczyć asystę przy bramce, która była wyłącznie na otarcie łez (Przypominam, ostateczny wynik to 2:4).
W Płocku natomiast pełna sielanka. Ostatnia porażka z Zagłębiem Lubin była pierwszą od lutego! Zaryzykuję tezę, że samopoczucie u Nafciarzy nadal jest dobre. Płocczanie mogą się czuć wręcz jak krupier przy pokerowym stole. W tym momencie, wszyscy pretendenci do mistrzostwa mają przed sobą spotkanie z drużyną Jerzego Brzęczka i te spotkania mogą ostatecznie zadecydować o składzie podium na koniec sezonu. A pamiętajmy, że Wisła Płock wciąż ma matematyczne szanse by zająć miejsce w czołowej trójce na koniec sezonu. Będzie się działo!
Korona Kielce – Wisła Kraków (niedziela 15.30, sędziuje Łukasz Szczech)
Oba zespoły mają komfortową sytuację. Europejskie puchary już im nie grożą, więc mogą w spokoju i cytując trenera Korony, Gino Lettieriego, „bez obciążeń” dokończyć trwający sezon. Wierzę w to, że obie drużyny podejdą do tego spotkania ambicjonalnie, bo jednak zająć ósme miejsce w grupie mistrzowskiej na koniec sezonu to lekkie rozczarowanie. W poprzedniej kolejce kielczanie mierzyli się z warszawską Legią i wrócili na tarczy, natomiast Biała Gwiazda sprawiła małą sensację i pokonała Jagiellonię Białystok na wyjeździe. W bezpośrednim starciu wszystko jest możliwe.
Zagłębie Lubin – Górnik Zabrze (niedziela 15.30, sędziuje Paweł Gil)
Czeka nas mecz sąsiadów w tabeli, których przed tym meczem dzieli jednak znaczący dystans. W Lubinie ostatnie dni były bardzo gorące. Nastąpiło spore tąpniecie, którego nie przetrwali prezes klubu, Robert Sadowski oraz dyrektor sportowy, Dariusz Motała. Czystki ominęły Mariusza Lewandowskiego, ale jego przyszłość nadal nie jest klarowna. Wykonał główny cel jaki przed nim postawiono, ale nadal nie nastąpiły rozmowy w sprawie przedłużenia umowy. Jeśli chodzi o sprawy czysto piłkarskie, Miedziowi zaimponowali ostatnio przerywając świetną passę Wisły Płock, która tak jak już wspominaliśmy, ostatni raz przegrała w lutym.
A co słychać w obozie Górników? Zabrzanie w ostatniej kolejce również zaimponowali wszystkim swoją postawą w Poznaniu. Przełamali klątwę stadionu przy ul. Bułgarskiej i wygrali po raz pierwszy od prawie 15 lat! To był ten sam Górnik, który podobał się wszystkim bezstronnym obserwatorom naszej ligi, ale nie tylko. Osobiście, chciałbym oglądać takiego Górnika jak najczęściej.
Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa (niedziela 18.00, sędziuje Tomasz Musiał)
Na Podlasiu czeka nas starcie niedawnego lidera z obecnym liderem naszej ligi. Jagiellonia ma ostatnio ogromne problemy z graniem na własnym stadionie. Porażka z Wisłą Kraków była trzecią z rzędu na stadionie przy ul. Słonecznej. Kryzys ten dotyka nie tylko trenera Ireneusza Mamrota, ale także Adama Nawałkę, który w swoich notatnikach ma kilku kandydatów do gry w barwach biało-czerwonych. By nie było jednak tak czarno, mam także dobre informacje. Jedynym piłkarzem, który nie wystąpi w tym spotkaniu z powodu nadmiaru żółtych kartek jest Taras Romanczuk. Pierwotnie, drugim nieobecnym miał być Ivan Runje, ale Komisja Ligi uwzględniła protest klubu i anulowała Chorwatowi ostatnią żółtą kartkę.
A jak wygląda sytuacja u zdobywcy Pucharu Polski? Dokładnie to, co przeczytaliście. Legia Warszawa przystępuje do tego starcia podbudowana wygranym finałem na Stadionie Narodowym. Dean Klafurić wyrasta powoli na uzdrowiciela Legii. Chorwat poprowadził drużynę dopiero w czwartym meczu, a już może cieszyć się z pierwszego trofeum i ma bardzo wyraźne perspektywy na kolejne laury czyli Mistrzostwo Polski. Przed nami decydujące mecze, a jak pokazała historia, Legioniści zazwyczaj nie zawodzili w takich momentach. Dublet jest na wyciągniecie ręki.
Trwający piątek jest pięknym dniem. Dzisiaj wchodzimy w kolejny decydujący etap naszych rozgrywek, a w niedzielę hit nad hitami – El Clasico. Czego chcieć więcej?