Krzysztof Mączyński w rezerwach Legii!
Jeszcze w październiku 2017 roku strzelał gola Czarnogórze w ostatnim meczu eliminacji do mistrzostw świata w Rosji. Dziś stał się piłkarzem rezerw Legii Warszawa. Krzysztof Mączyński coraz częściej zacznie chyba mówić, że jego transfer z Wisły Kraków okazał się być złym wyborem, nawet pomimo zdobycia dubletu w poprzednim sezonie. On zalicza – nie tylko ze swojej winy – duży regres.
Komunikat klubu: Sztab szkoleniowy Legii Warszawa podjął dzisiaj decyzję o przesunięciu do treningów z II drużyną seniorów Krzysztofa Mączyńskiego. pic.twitter.com/vKMWvodSOO
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) 18 de septiembre de 2018
Komunikat jest krótki i treściwy. Mączyński, który w żadnym momencie swojego pobytu Legii nie był gwiazdą tej drużynie, a jedynie miał pojedyncze zrywy (ostatnim był gol z Koroną), znalazł się w III-ligowej Legii II.
Warto – oprócz kwestii słabej formy i ciągłego powrotu do dobrej dyspozycji po kontuzji – spojrzeć na drugi aspekt tego ruchu kadrowego, o którym pisze Bartkovy, użytkownik Twittera:
Krzysztof Mączyński w rezerwach. Można było się tego spodziewać, bo "Mąka" ma w kontrakcie zapis, że przy odpowiedniej ilości minut jego kontrakt zostanie automatycznie przedłużony. Cóż, żadna strata.
— Bartkovy (@bartkovy_01) 18 de septiembre de 2018
Legia nie chce znów męczyć się z kolejnym człowiekiem zasłużonym dla reprezentacji Polski. Jędrzejczyk nie zszedł z listy płac, a będący w tym samym wieku co on (31 lat) Mączyński ma podpisany kontrakt do końca tego sezonu. Ricardo Sa Pinto zdaje się wysyłać sygnał – nie na tym człowieku opieram swoją filozofię drużyny.
Czy jednak Mączyński jest w pełni winien tej sytuacji? Czy to po nim powinno się teraz jechać? Nie do końca.
Spójrzcie na kolejne tweety, które chcę przytoczyć:
Pamiętam jak spotkaliśmy się na gali MZPN, opowiadał że przez Jakuba M upadł jego transfer do Włoch. Potem transfer do Legii, spalone mosty w Krakowie, brak miejsca w kadrze na MŚ ... tak po ludzku po prostu szkoda https://t.co/V88r0vtyo6
— Marcin Ryszka (@ryszkamarcin) 18 de septiembre de 2018
Nie jechałbym po tym Mące. Odszedł z Wisły, pokazał jaja, zaryzykował grając w Legii, później trafił na pseudotrenera, który zepsuł/zapuścił nam zespół, skończyło się brakiem powołań na MŚ. Jeszcze w niedzielę na ławce, dzisiaj w rezerwach.
— Kuba (@Kubaa1916) 18 de septiembre de 2018
Oczywiście, narzekania na Jacka Magierę (pamiętna sprawa z udziałem jego, Michała Pazdana, Dominika Nagya oraz „Mąki”, którą opisywali Bartłomiej Kubiak oraz Konrad Ferszter) to spory grzech na jego koncie. W żadnym momencie Mączyński nie pokazywał tego, czym imponował w Wiśle, to były tylko krótkie momenty.
Wina jest jednak po stronie trenerów. Umówmy się, Mączyński pracował z Adamem Nawałką. Kim przy nim są panowie Jozak i Klafurić? Nikim. Przy nich nie było szans na zaliczenie progresu sportowego. Poza tym, pomocnik Legii złapał kontuzję w złym momencie, niedługo po tym, jak zagrał dobry mecz w kadrze przeciwko Korei Południowej.
Transfer do Legii był ryzykiem, chęcią wybicia się, powetowania sobie straconej szansy na transfer zagraniczny po EURO 2016. Chciał pomóc rodzinie, wyrwać się z Wisły, która ma problemy z terminowymi płatnościami dla piłkarzy.
Ma swoje grzechy, znalazł się w rezerwach nie dlatego, że ktoś go nie lubi. Nie trafia tam z powodu lenistwa. Chodzi po prostu o to, że Legia wysyła przekaz – nie chcemy w szatni 31-latka, który nie gwarantuje dobrej gry. Nie obchodzi nas, dlaczego gra słabo, ale gra słabo, nie pociągnie tej drużyny. Nie on jest szefem. Ricardo Sa Pinto jest nim.
I to jest uczciwe postawienie sprawy.
A Mączyński sobie poradzi gdzieś indziej, gdy kontrakt się skończy.