Miał być hit, a wyszedł kit!
Czekaliśmy, czekaliśmy i w końcu się doczekaliśmy! Właśnie zakończyło się hitowe spotkanie, w którym Jagiellonia Białystok podejmowała przed własną publicznością warszawską Legię. O tym spotkaniu w Białymstoku było głośno już od ponad tygodnia. Nie ma co się dziwić. Pojedynki Jagiellonii z Legią od lat budziły duże zainteresowanie wśród mieszkańców stolicy Podlasia, tym bardziej że było to starcie mistrza z wicemistrzem Polski. Zanim jednak przejdę do opisywania tego meczu, myślę że warto podać składy, w jakich wystąpiły dziś obie drużyny, a prezentowały się one następująco.
Jagiellonia : Kelemen - Burliga, Runje, Mitrović, Guilherme - Kwiecień, Romańczuk - Pospisil (58' Poletanović), Novikovas, Frankowski (90' Machaj) - Świderski (72' Bezjak)
Legia : Malarz - Vesović (82' Kulenović), Jędrzejczyk, Wieteska, Hlousek - Cafu, Antolić (46' Kante) - Nagy, Martins, Szymański - Carlitos (69' Kucharczyk)
Naprzeciwko siebie stanęły dwa niezwykle mocne zespoły, co sprawiało, że mogliśmy oczekiwać nie lada widowiska, ale tego co się wydarzyło zaraz po gwiadku, chyba nie spodziewał się zupełnie nikt. Nie minęła nawet minuta, a golkiper Legii - Arkadiusz Malarz musiał już wyjmować piłkę z siatki. Po świetnie wykonanym rzucie rożnym przez Brazylijczyka Guilherme, jeszcze lepszym wykończeniem popisał się stoper Jagi - Ivan Runje, który barkiem skierował piłkę do siatki warszawskiego zespołu. Pomimo tego, że Jagiellonia zaczęła strzelanie bardzo szybko, to do końca pierwszej połowy więcej bramek już nie ujrzeliśmy. W sumie to żadna z drużyn nie stworzyła sobie konkretnych sytuacji do zdobycia bramek. Co prawda było kilka strzałów - najgroźniejszym popisał się Sebastian Szymański, po którego strzale z rzutu wolnego świetną interwencją popisał Marian Kelemen. Oprócz uderzenia 19-latka, szczęścia próbowali również Carlitos oraz Vesović, lecz ich strzały nie zmusiły do większego wysiłku bramkarza Jagiellonii.
Po drugiej stronie także było kilka prób. Najkonkretniejsza była chyba ta po rzucie rożnym, kiedy minimalnie chybił Nemanja Mitrović. Oprócz uderzenia reprezentanta Słowenii, szczęścia próbował również Arvydas Novikovas, którego strzał bez problemów obronił Arkadiusz Malarz.
Pierwsza połowa z pewnością nie należała do najciekawszych, gra toczyła się głównie w środkowej części boiska i poza kilkoma przebłyskami oglądaliśmy raczej przeciętne widowisko. Nie pozostało nam więc nic innego jak czekać na drugą połowę spotkania z nadzieją, że będzie dużo ciekawsza od pierwszej.
Można było stwierdzić, że gorszego widowiska od tego z pierwszej połowy już nie doświadczymy. A jednak! Poza niezłymi próbami Szymańskiego z 74 minuty i Nagy'ego z 76. nie wydarzyło się zupełnie nic. Gra znów toczyła się w środku pola i kiedy wszyscy myśleli, że Jagiellonia utrzyma ten wynik do końca, wydarzyło się to. Po nieźle wykonanym rzucie wolnym przez Andre Martinsa piłka uderzyła w poprzeczke, z czego skorzystał Sandro Kulenović i umieścił piłkę w pustej bramce. Na minutę przed końcem niezłą okazję miał jeszcze Przemek Frankowski, lecz po jego strzale piłka minimalnie minęła słupek bramki strzeżonej przez Arkadiusza Malarza.
Z pewnością nie takiego widowiska spodziewali się kibice. Tym bardziej że w poprzedniej kolejce obie drużyny zrobiły prawdziwe show, więc raczej nikt się nie spodziewał, że dostaniemy coś tak słabego. Według mnie remis jest jak najbardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem, tym bardziej że mecz głównie toczył się w środkowej części boiska, a żaden zespół nie stwarzał sobie masy komfortowych sytuacji. Kończąc już, mam nadzieję, że Ekstraklasa w końcu zrobi ten krok do przodu i już nigdy więcej nie zobaczymy hitu kolejki na takim poziomie. Dziękuję i dobranoc.