Bolesna lekcja Legii w Szczecinie

O spotkaniu Pogoni Szczecin z Legią Warszawa było już głośno od ponad tygodnia. Przede wszystkim dlatego, że obie drużyny są według wielu najefektowniej grającymi w lidze, na co przekładają się ich ostatnie zdobycze. Zarówno Pogoń, jak i Legia są w ostatnim czasie najlepiej punktującymi zespołami, więc zapowiadało się nie lada widowisko. Pomimo tego, że ostatnie opisywane przeze mnie spotkania raczej nie porywały, to miałem nadzieję, że to będzie zupełnie inne i obejrzę kawałek dobrego futbolu. Zanim jednak przejdę do spotkania, standardowo zapraszam Was do zapoznania się z jedenastkami, w jakich obie drużyny rozpoczęły to spotkanie.

Legia: Majecki - Vesović, Wieteska, Jędrzejczyk, Hlousek - Martins, Antolić (59' Cafu) - Nagy, Szymański, Kucharczyk (59' Kulenović) - Carlitos (78' Kante)
Pogoń: Załuska - Matynia, Dvali, Walukiewicz (77' Rudol), Niepsuj - Podstawski, Drygas - Kowalczyk (61' Delev), Majewski, Kozulj (88' Guarrotxena) - Buksa

Godzina 20:30, pierwszy gwizdek pana Stefańskiego i gramy. Już po obejrzeniu samego początku tego spotkania można było stwierdzić, że będzie to mecz, który rzadko można spotkać w Lotto Ekstraklasie, czyli będzie on ciekawy. Zaraz po gwizdku mogliśmy zobaczyć piękny pokaz pirotechniczny przygotowany przez kibiców Pogoni, którzy zadbali oto, aby to wydarzenie było nieco ciekawsze. Nie będę się jednak nad tym dłużej rozwodził i przejdę do spraw czysto sportowych. Od samego początku bardzo wysoko podeszła Legia, która zdobyła optyczną przewagę, lecz nie przyniosło to większych skutków.

Pomimo tego, że to Legia wydawała się drużyną mającą więcej do zaoferowania, to pierwsza bramka niespodziewanie padła dla Pogoni. W 10. minucie spotkania bardzo dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego posłane przez Radosława Majewskiego zamienił na bramkę Kamil Drygas, który idealnie odnalazł się na bliższym słupku bramki i idealnym uderzeniem głową, umieścił piłkę w siatce. Tak jak wspomniałem na początku, miał być to ciekawy mecz i rzeczywiście był. Na próbę odpowiedzi nie musieliśmy długo czekać, bo chwilę po trafieniu Kamila Drygasa niemal identyczną sytuację miał Adam Hlousek. Uderzenie Czecha bezproblemów wyłapał jednak Łukasz Załuska i wciąż mieliśmy 1:0.

Nie trudno było zauważyć, że Legia po tej bramce zupełnie siadła i nie była nawet w stanie wymienić kilku celnych podań. Wszystko za sprawą bardzo dobrze przygotowanej dziś Pogoni. Zarówno Kamil Drygas jak Tomas Podstawski dobrze czytali grę warszawiaków, a bardzo odważne decyzje podejmowała dwójka stoperów, która nie pozwoliła zagrozić bramce strzeżonej przez Załuskę. Trochę więcej działo się natomiast w drugą stronę. Bardzo aktywny był Sebastian Kowalczyk, który kilka razy próbował przedrzeć się pod bramkę Mistrza Polski, a także Kamil Drygas, który fenomenalnie rozdzielał piłki, stwarzając przy tym kolejne okazje dla kolegów. Okazje te nie przynosiły jednak skutków, gdyż do podwyższenia wyników bezapelacyjnie zabrakło skuteczności. Tym samym pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0.

O ile początek spotkania był bardzo żywiołowy i działo się dużo to wraz z upływem czasu gra stawała się coraz mniej ciekawa. Oczywiście tragedii nie było, bo brak nudów zapewniała nam Pogoń, która bardzo często atakowała, lecz tak jak wspomniałem powyżej, brakowało konkretów oraz skuteczności. Gdyby ktoś zaoferował mi drugą połowę taką jak pierwszą, to z pewnością brałbym ją w ciemno, gdyż pomimo tylko jednej bramki, akcji nie brakowało, więc taki mecz chciało się oglądać. Jedynie czego zabrakło w pierwszej części to obecności Legii, ale miałem nadzieję, że w drugiej połowie dojadą i zobaczymy mniej jednostronne widowisko.

Początek drugiej połowy wyglądał identycznie jak pierwsze minuty pierwszej części spotkania. Pojedynczy atak Legii i znów kontrolowanie gry przez szczecinian, z tą różnicą, że brakowało dogodnych sytuacji. Przez pierwszy kwadrans zobaczyliśmy jedynie jedną próbę, podjętą przez Majewskiego, lecz jego strzał przeleciał wysoko nad bramką. Czas leciał, a Pogoń była coraz groźniejsza. W 66. minucie spotkania fantastyczną okazję zmarnował Tomas Podstawski, który w idealnej sytuacji nie trafił w światło bramki. Nie czekaliśmy nawet 5. minut, a kolejną bardzo dobrą okazję miał zespół ze Szczecina. Tym razem akcję kończył strzałem Radosław Majewski, lecz jego strzał minimalnie minął słupek bramki strzeżonej przez młodego Majeckiego.

Znacznie więcej szczęścia miał Zvonimir Kozulj, który fenomenalnym strzałem z około 30 metrów pokonał bramkarza Legii. Pomimo tego, że mamy dopiero piątek, a zarazem początek 15. kolejki to zapewniam Państwa, że piękniejszej bramki w tej serii rozgrywek już nikt nie zdobędzie. Po tym trafieniu zdecydowanie odważniej do przodu ruszyła Legia, która udokumentowała to kilkoma niezłymi próbami. W 92. minucie gola kontaktowego zdobył Andre Martins, który dał, choć cień nadziei na remis. Było to jednak zdecydowanie za późno, aby zmienić losy tego spotkania, które ostatecznie zakończyło się wynikiem 2:1.

To spotkanie potwierdziło, że Pogoń jest obecnie najlepiej grającą drużyną w Lotto Ekstraklasie. Prawdę mówiąc to, zamiast oglądać w europejskich pucharach Legię, Jagiellonię, Lecha, czy Górnika chętnie zobaczyłbym Pogoń, która stawia na rozgrywanie akcji z pierwszej piłki i co ważne robi to bardzo dobrze. Jeśli trener Runjaić nie spuści z tonu, to przy takiej grze Pogoń może osiągnąć naprawdę wiele, co więcej ma nawet szansę na występy w Europie.