Marko Show
Piłkarski rozkład jazdy przedstawiał w tą sobotę takie mecze jak Derby Zagłębia Ruhry, Derby Barcelony czy Chelsea podejmujące na własnym stadionie Manchester City. W Polsce czekał nas mecz, który na papierze mógł rywalizować z wymienionymi meczami pod względem emocji. Trudno oczekiwać piłkarskiej jakości, ale pewne wymagania mieliśmy. Piłkarze Wisły Kraków oraz Jagiellonii Białystok postanowili zagrać zgodnie z oczekiwaniami i stworzyć przyzwoite widowisko. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2.
Wisła Kraków: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Zoran Arsenić, Rafał Pietrzak - Marko Kolar, Vullnet Basha, Patryk Plewka (76' T. Halilović), Dawid Kort (85' Paweł Brożek), Martin Kostal (70' J. Bartosz) - Zdenek Ondrasek
Jagiellonia Białystok: Martin Kelemen - Przemysław Frankowski, Nemanja Mitrović, Lukas Klemenz, Guilherme - Karol Świderski, Taras Romanczuk, Marko Poletanović (89' M. Machaj), Martin Pospisil (78' B. Kwiecień), Arvidas Novikovas - Cillian Sheridan
Statystyki dawały nam nadzieję na spotkanie z dużą liczbą goli, a sytuacja okołopiłkarska również kazała liczyć na dobre widowisko, bo oba zespoły miały coś do udowodnienia. Przyszłość Wisły Kraków stoi pod jednym wielkim znakiem zapytania, piłkarze "Białej Gwiazdy" deklarowali za to grę całym sercem i do końca, a Jaga potrzebowała punktów do łapania kontaktu ze ścisłą czołówką.
Pierwsze zagranie godne odnotowania nastąpiło w czwartej minucie, gdy po dośrodkowaniu gości z prawej strony, Marcin Wasilewski zaliczył kiks i do piłki próbował dopaść Karol Świderski. Mateusz Lis zachował jednak czujność.
W pierwszych minutach, piłka nie przeszkadzała piłkarzom gości i to oni starali się stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Po upływie dziesięciu minut na uderzenie zdecydował się Novikovas, ale Litwin tym uderzeniem miałby problem trafić do dołka golfowego, a co dopiero do bramki strzeżonej przez Lisa.
Białostoczanie charakteryzowali się drobną regularnością. W pierwszej fazie spotkania próbowali zagrozić rywalom co pięć minut, ale tym akcjom bliżej było do wojskowych ćwiczeń aniżeli do realnych szans bramkowych.
Wiślacy mieli w głębokim poważaniu grę wstępną, tylko od razu przeszli do konkretów. Vullnet Basha wrzucił piłkę w pole karne ze środkowej strefy boiska, Marko Kolar dzięki breakdance'owi ("taniec na głowie, jak ktoś nie wie") uciekł z radarów Nemanji Mitrovicia, więc Chorwatowi nie pozostało nic innego jak wpakować piłkę do siatki i to w momencie, gdy skrzydłowy Wisły zaczął kłaść się na murawę. Mocna piątka za walory artystyczne przy tym golu, Kolar może aspirować do talent show.
Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy nastąpił cios numer dwa. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się Marko Kolar. Dużą robotę przy tym golu wykonał Zdenek Ondrasek, który wygrał pojedynek główkowy z Lukasem Klemenzem, a przy tej akcji po raz kolejny nie popisał się Mitrović, który pozwolił piłce przejść pomiędzy nogami i dzięki temu futbolówka dotarła do strzelca obu goli. W przerwie ktoś powinien podejść do stopera Jagiellonii, zerknąć na dokument potwierdzający tożsamość i sprawdzić, czy na boisku przy Reymonta przypadkiem nie zameldował się Święty Mikołaj.
Lukas Klemenz w dzisiejszym spotkaniu wygląda, jak chłopak z 4-klasy, który jest wystraszony tym, że gra mecz z chłopakami z 6-klasy, którzy wzięli go, bo akurat brakowało im jednego zawodnika #WISJAG 😬😐
— Adam Wierzbicki (@Adamo_Jag) 8 grudnia 2018
Goście z Białegostoku zaczęli drugą połowę niczym pracowite pszczółki. W przeciągu pół minuty, piłkarze Jagiellonii (Poletanović oraz Świderski) zatrudniali bramkarza Wisły, ale Mateusz Lis był bardziej cwany w tych sytuacjach podbramkowych.
W 60. minucie tego spotkania bramkarz gospodarzy nie miał już nic do powiedzenia. W powstałym zamieszaniu pod polem karnym, największą czujność zachował Marko Poletanović, zebrał drugą piłkę, odwrócił się z obrońcą na plecach i uderzył nie do obrony. Goście z Białegostoku wrócili do gry!
"Duma Podlasia" poszła za ciosem i wyrównała po niespełna dziesięciu minutach akcją rodem z FIFY 15. Wrzutka Arviego Novikovasa do "irlandzkiego Christiana Benteke" - Cilliana Sheridana, napastnik Jagi uprzedził Zorana Arsenicia i przy Reymonta zrobiło się 2:2.
Z perspektywy 90 minut można powiedzieć, że zarówno Wisła jak i Jagiellonia straciły dwa punkty niż zyskały po punkcie. Z tego rezultatu najbardziej cieszą się w Gdańsku, gdzie czeka nas prawdziwy hit.