Atletico wymęczyło zwycięstwo, zabijając futbol
"Materace" wymęczyły 1:0 u siebie po rzucie karnym z najgorszą drużyną ostatnich tygodni. To, co zaprezentowało Atletico w meczu Espanyolem nie było godne miana jednej z najlepszych drużyn Primera Division. Takie mecze nie powinny mieć miejsca, jeśli rywal jest w takiej, a nie innej dyspozycji. To był jakiś nieśmieszny żart, ale przecież z na tym polega magia futbolu według Simeone.
Atletico 1:0 Espanyol (Griezmann 55'(k))
Składy:
Atletico: Oblak – Arias, Savić, Godin, Saul – Correa(Montero 72'), Thomas(Martins 77'), Rodri, Koke - Griezmann, Kalinić(Vitolo 66');
Espanyol: Diego L. - Rosales, David L., Naldo(Melendo 72'), Didac Vila(Pedrosa 82') – Duarte, Baptistao, Darder, Granero, Garcia(Piati 70') – Iglesias;
Mecz zaczął się od oprawy honorującej Gabiego, a zaraz po pierwszym gwizdku obejrzeliśmy popis Thomasa Parteya. Pomocnik „Rojiblancos” najpierw podciął Sergio Garcię, a potem chamsko nadepnął na stopę Sergiego Dardera. W związku z tym, że to przecież żadna nadmierna agresja, tylko styl i DNA Atletico Diego Simeone. Partey nie został za to w żaden sposób to ukarany. Dwa chamskie zagrania w 4 minuty od pierwszego gwizdka i nic... brawo, panie sędzio. Poza tym, w pierwszym kwadransie mogliśmy obejrzeć kilka nie najgorszych prób Espanyolu, czego chyba nikt się nie spodziewał. Próby przelobowania Oblaka, kolejno przez Granero i Iglesiasa, były bliskie powodzenia.
Atletico próbowało rozgrywać, ale z udolnością porównywalną do reprezentacji Hiszpanii z ostatniego meczu z Rosją. Espanyol z kolei miał piłkę rzadziej, ale zdecydowanie lepiej radził sobie ze stwarzaniem zagrożenia. W 27. minucie strzał Leo Baptistao wypluł przed siebie Oblak, a dobitka trafiła w słupek. Dopiero po dwóch kwadransach "Atleti" wzięło się za granie. W 33. minucie miało miejsce pierwsze jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Diego Lopeza, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w polu karnym Espanyolu zrobiło się zamieszanie, jednak „Papużki” jeździły na tyłkach jak złe i zagrożenie zostało oddalone. Dopiero po 41 minutach Griezmann oddał pierwszy groźny strzał na bramkę Lopeza. Dwie minuty później miała miejsce bliźniacza sytuacja, jednak również wtedy bramkarz Espanyolu zachował się znakomicie. Do przerwy było bezbramkowo.
Po powrocie obu ekip z szatni zaczęło dziać się to, co musiało się zadziać. Atletico naciskało i w końcu wywalczyli rzut karny, który na bramkę pewnie zamienił Griezmann. Ewidentny faul Granero na Koke, nie ma o czym dyskutować. Po wyjściu na prowadzenie Atletico zaczęło robić typowe Atletico. Nudne męczenie buły w celu utrzymania się na prowadzeniu. Nudy, nudy nudy i kolejne ofiary szlachetnej gry Thomasa Parteya, na którego po meczu nie powinno czekać jacuzzi, tylko co najwyżej śmietnik. Espanyol próbował głównie wrzutkami z bocznych sektorów, defensywie Atletico nie sprawiało to większych, żeby nie powiedzieć żadnych kłopotów.
Doczłapali. Mają wydarte 1:0 po rzucie karnym z najgorszą drużyną Primera Division w ostatnich tygodniach. WIELKIE BRAWA I OGROMNY SZACUNEK dla Simeone i jego podopiecznych. Tak naprawdę... to nie, idźcie zabijać futbol gdzie indziej.