Bezpłciowe zwycięstwo. Barcelona ogrywa Celtę
Barcelona wyglądała dziś tak, jakby ktoś grał w FIFĘ i nie używał przycisku sprintu. Celta pozwoliła im na wygranie tego spotkania na stojąco i bez wylania choćby trzech kropli potu. Mecz bez historii, mecz bez emocji, mecz bez czegokolwiek. Totalnie bezpłciowa i bezsmakowa piłkarska papka, na którą ciężko się patrzyło.
Barcelona 2:0 Celta (Dembele 10', Messi 45')
Składy:
Barcelona: Ter Stegen – Semedo, Pique, Lenglet, Alba – Vidal(Arthur 83'), Sergio(Alena 86'), Rakitić – Dembele(Coutinho 68'), Suarez, Messi;
Celta: Blanco – Mallo, Araujo, Costas, Mazan – Brais, Yokuslu(Lobotka 46'), Sanchez, Boufal(Sisto 76') – Aspas(Beltran 53'), Maxi Gomez
W pierwszej połowie Barcelona grała spokojnie, ale bezbłędnie. Brak widocznych słabych punktów. Ousmane Dembele był tak dobry jak w Fortnajta, dzięki czemu otworzył wynik meczu już w 10. minucie. Między Lionelem Messim i Jordim Albą iskrzyło, jakby pisali do siebie miłosne listy albo - idąc z duchem czasu - pisali erotyczne historyjki na czacie i przesyłali sobie nudeski. Nelson Semedo śmigał jak trzeba, Clement Lenglet, Gerard Pique i Marc-Andre Ter Stegen nie mieli zbyt wiele okazji na popełnienie błędu, więc tego nie zrobili, a środek pola robił swoje. No, w każdym razie słabych punktów było brak, a nie wrzucili nawet trzeciego biegu. Biorąc pod uwagę to, że w ekipie z Vigo nie widać było punktów mocnych, mecz ten nie mógł ułożyć się inaczej. Żeby potwierdzić, kto drepcze najlepiej, „Dupa Duma Katalonii” podwyższyła prowadzenie, znowu ten karakan niesamowity Messi. 2 gole zupełnie bez wysiłku i mecz zakończył się przed przerwą. I powinien zostać zakończony już wtedy.
Na początku drugiej połowy boisko z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Iago Aspas. Jego zejście jeszcze bardziej skomplikowało przyszłość Celcie i mi, bo wiedziałem, że bez niego goście już zupełnie nie podejmą próby zaatakowania i trzeba będzie oglądać, jak Barcelona dokonywać będzie powolnego aktu piłkarskiej onanizacji na moich oczach. Barcelona grała swoje, tryb oszczędny na zmianę z trybem uśpienia widza, pooowoooli, spooookooojnie i tak do porzygu. Luis Suarez dochodził do sytuacji, ale nie był dziś w najlepszej dyspozycji: albo obok, albo na spalonym, albo urok, albo sraczka.
Messi miał jedną okazję na swoją drugą bramkę, ale jego nóżki okazały się zbyt krótkie, kiedy musiał dobić piłkę wślizgiem. Ojej, jak przykro. Celta w pewnym momencie pozwoliła na to, że dreptać mógł nie tylko Messi, ale niemal wszyscy piłkarze Barcelony. „Męczydupny” ten mecz, jak nie wiem co (coś mi się zdaje, że nie pozwolą mi więcej pisać o meczach Barcelonki). Celta - według statystyk - miała porównywalne posiadanie piłki z gospodarzami, ale gra obu drużyn kompletnie tego nie ukazywała. Trudno było dopatrzyć się jakiejś dłuższej i składnej akcji w ich poczynaniach. Kiedy lamentowałem i płakałem musząc to oglądać, zacząłem mieć wrażenie, że goście wysłuchali moich „litanii do Matki Boskiej Męczybułskiej” i zaczęli szarpać, ale poszarpali i przestali, a mój koszmar trwał dalej.
Najbardziej w tym wszystkim zadziwiają statystyki. Celta wykonała więcej podań, oddała więcej strzałów, miała piłkę niemal tak samo często jak Barcelona, a mi wydaje się, że nie było ich na boisku. Nie oglądało się tego najlepiej w każdym razie. Żegnam ozięble.