W Trzech Króli jednego zabrakło - Getafe vs Barcelona
Wreszcie, po świątecznej przerwie, gdzie każdy kibic La Liga się troszkę rozleniwił, Hiszpania wraca do nas razem z kilkoma hitami. Potencjalni rywale Barcelony, w drodze po mistrzostwo kraju pogubili punkty. Atletico podzieliło się punktami z Sevillą, a Real pokonał Real 2:0. Barcelonie wystarczyło dziś więc strzelić jedną bramkę więcej od rywala. Udało im się, a jak to zrobili, dowiecie się poniżej.
Składy:
Getafe: Soria - Antunes, Cabrera, Djene, D. Suarez - Portillo (84' Ibanez), Arambarri, Maksimović, Foulquier (57' Molina) - Mata, Rodriguez (74' Saiz)
Barcelona: Ter Stegen - Alba, Lenglet, Pique, Roberto - Vidal (70' Busquets), Rakitić, Arthur (88' Alena) - Dembele (84' Coutinho), Suarez, Messi
Przed pierwszym spotkaniem Barcelony w roku 2019, spekulowano, czy wyjadą dzisiaj z trzema punktami, czy polegną sromotnie jak ich "koledzy" z topu tabeli. Na korzyść Getafe było to, że dotychczas stracili u siebie zaledwie 13 bramek. No i cofając się do historii, mecze z Getafe na wyjeździe nie należały zwykle do spacerków. Raczej do spacerów farmera, gdzie trzeba było się nabiegać i wywalczyć sobie swoje sytuacje, by cokolwiek ugrać. Wracając jednak do samego spotkania, zaczęło się tak, jak skończyły się Sylwestra- z hukiem. Ale nie po stronie gości z Katalonii, a po stronie Azulones, którzy przez pierwsze kilkanaście minut bardzo agresywnie i walecznie starali się ograniczać ataki Barcelony do minimum. Doszło nawet do sytuacji, gdzie po około 20 minutach, Messi miał dopiero 10 kontaktów z piłką. I była to bardzo dobra taktyka, ponieważ zamykanie się i czekanie na Barcelonę pod swoim polem karnym, to chyba najgorsze, co drużyna może zrobić. Niestety, lub stety, 20 minut minęło i padła bramka, którą gracze FIFA nazwaliby "wylewem".
Messi dostał górną piłkę w pole karne, lot piłki kontrolowało dwóch obrońców w odstępie pół metra od siebie i nie wiedzieć czemu i po co, bramkarz Getafe. Jednak nawet w takiej sytuacji jedyny, który dotknął piłki był Messi. Futbolówka przedziurawiła nogi bramkarza, a mały pcheł musiał ją tylko wbić do pustej bramki i elo. Po tej bramce, sytuacje bramkowe powtarzały się mniej więcej co trzy minuty. Najpierw podanie Messiego do Suareza, które minęło 5 obrońców, później Pique po firmowym podaniu Alby strzelił prosto w bramkarza. No generalnie po pół godzinie mogło być spokojnie 3:0 i nikt by nie miał pretensji.
W 39 minucie spotkania stała się rzecz wielka. Piłkarz, z zawodu gryzoń i emeryt. Człowiek który od trzech sezonów się skończył, powinien odejść, najlepiej do Prypeci a w jego miejsce sprowadzić jedynego słusznego napastnika który znany jest z idiotycznego tańca po strzeleniu bramki. Luis Suarez proszę Państwa, przypierdzielił z woleja, z pierwszej piłki, z całej epy na bramkę Sorii, który został absolutnie bez szans w tej sytuacji i mamy 2:0. Komentatorzy domagali się wręcz bramki dla Getafe, bo biedni, bo należy im się. No i dostali to, czego chcieli. Po drugiej bramce, Getafe zaczęło znów przypominać Getafe z początku spotkania i zaledwie kilka minut później, po akcji 2 na 1 zaaplikowali ter Stegenowi kolejny brak czystego konta w tym sezonie. A takich braków czystego konta uzbierał sobie w tym sezonie już 13 razy na 18 spotkań. Wspomnę też tylko o tym, że raz uratował go słupek przed straceniem gola.
W drugiej połowie tempo meczu wyraźnie zwolniło. I Getafe i Barcelona miały swoje okazje do podwyższenia wyniku. Getafe nie trafiło raz do pustej bramki, Barcelona również czasem zamiast strzelić, wolała jeszcze 15 razy podać. Ogólnie to o drugiej połowie nie mam Wam nic ciekawego do opowiedzenia, gdyż wszystko, co miało być strzelone, strzelone zostało w pierwszej połowie. Ja się zatem z Wami żegnam i widzimy się już niedługo po meczu z Eibar. Dobranoc.