Niesamowity Inaki Williams. Sensacja na San Mames
Stało się! Wystarczyło, że Athletic Bilbao nie grał w poniedziałek i od razu odniósł pewne zwycięstwo. Podopieczni Gaizki Garitano pokonali u siebie nie byle kogo, bo trzecią w tabeli Sevillę po znakomitych akcjach Inakiego Williamsa. To już drugie zwycięstwo „Los Leones” z rzędu. Wydaje się, że ekipa z Kraju Basków zaczęła zmierzać w odpowiednim kierunku.
Athletic 2:0 Sevilla
Williams 23', 83'
Składy:
Athletic: Herrerin – Capa, Alvarez, Martinez, Berchiche – De Marcos(Ibai), Garcia, Benat(San Jose), Cordoba(Balenziaga) – Muniain, Williams;
Sevilla: Vaclik – Gnagnon, Kjaer(Gil), Gomez – Navas, Banega, Sarabia, Mesa(El Haddadi), Escudero(Promes) – Ben Yedder, Andre Silva;
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i dość niemrawa z obu stron. Sevilla próbowała budować lekką przewagę, jednak robiła to wybitnie nieudolnie. W 23. minucie Inaki Williams zrobił dokładnie to samo, co w poniedziałek. Bliźniaczo podobna akcja Hiszpana ponownie zakończona golem. Rajd lewą stroną, zejście na prawą nogę i pewne wykończenie technicznym strzałem. Tak jak Pan Jezus powiedział. Od tego momentu Sevilla zaczęła naciskać jeszcze mocniej, jednak była wybitnie nieporadna. Do końca pierwszej połowy wszystko, co robili było perfekcyjnie wygaszane przez formację defensywną Athletiku.
W drugiej części meczu wyglądało to podobnie, Sevilla starała się napierać, jednak bez większego pomysłu, a Baskowie próbowali punktować gości kontrami. Najciekawsze zdarzenie pod bramką Herrerina miało miejsce około 70. minuty, kiedy to Andre Silva oddał niezły strzał przewrotką. Ta właśnie próba powinna powiedzieć wszystko, o potencjale ofensywnym Sevilli w tym spotkaniu. Jeśli ich najlepszą ich okazją był strzał przewrotką w środek bramki, to chyba wyraźnie z budowaniem akcji było coś nie tak. W 83. minucie Czarny Bask ponownie ruszył z prędkością konia pościgowego, położył Vaclika niemal bez żadnego ruchu ciałem i wpakował piłkę do pustej bramki. Świetny mecz Williamsa. Po tym golu Sevilla straciła już wiarę w zdobycie choćby punktu i podejmowała próby na zasadzie „żeby nie było, że nam się nie chce”. No nic ciekawego w każdym razie.
Możemy mówić o małej sensacji, o ile jakikolwiek wynik w LaLiga można w tym sezonie w ten sposób określać. Fani Athletiku w końcu mieli wyraźne powody do radości i jeśli utrzymają obecną dyspozycję na dłużej, mogą być spokojni utrzymania na najwyższym poziomie.