Atletico ma za swoje, Real i Sevilla grają dalej - grał Puchar Króla
Real i Sevilla przeszły obok swoich meczów dzięki przewadze zbudowanej przed tygodniem, a Atletico awans przeszedł koło nosa. Podopieczni Simeone pozwolili Gironie wbić trzy bramki na Metropolitano i pożegnali się z udziałem w zimowym maratonie na hiszpańskich boiskach. To, co w końcu musiało się stać, stało się już teraz. Jeśli ktokolwiek oszukuje się, że taka gra wystarczy na ogranie Juventusu w Lidze Mistrzów, musi mieć niezły "nieogar" pod kopułą.
Atletico - Girona
Tydzień temu pisałem o tym, że Atletico przejedzie się w końcu na nadużywaniu swojego minimalistycznego stylu. Jak się okazało do rozwalenia sobie głupiego ryja potrzebowali ledwie 7 dni od tych słów. Dla Simeone bramkowy wynik na wyjeździe był wynikiem wystarczającym, bo przez pół godziny grał na Montilivi bez napastnika. Girona była nieustępliwa jak zawsze i pięknie utarła nosa pragmatykom z biedniejszej części Madrytu. Zaczęło się jednak zgodnie z planem, Kalinić strzelił w naprawdę niełatwej sytuacji, bo nie miał jak opanować kilkudziesięciometrowego, kozłującego podania, przymierzył z pierwszej i udało się. W 37. minucie jednak zaczęły się problemy, Girona poradziła sobie z obroną „Materacy” w sposób tak oczywisty, że nawet trener trampkarzy opierdoliłby swoich zawodników za tak łatwe nabranie się. Podanie na prawą stronę pola karnego - na które cała obrona pogoniła za piłką jakby grała w przedszkolu, błyskawiczne zgranie na lewą flankę do Valery'ego Fernandeza, który miał masę miejsca i czasu na oddanie precyzyjnego strzału. Podręcznik, wynik na dogrywkę.
Po godzinie gry, najwyżej w polu karnym wyskoczył Stuani strzelając bramkę wartą wtedy awans Girony. Trzy mrugnięcia okiem później Angel Correa przebiegł kilka centymetrów obok Griezmanna, a obrońcy Girony nie ogarnęli, który jest który i kogo trzeba pilnować. 2:2, jednak awans nadal był w rękach gości. Na 6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Griezmann uderzył z ostrego kąta tak, że pozostało tylko bić brawo, a Atletico odzyskało awans... na całe 3 minuty. Mimo gry 4 obrońcami i trzema defensywnymi pomocnikami, żaden z piłkarzy „Rojiblancos” nie był przygotowany na to, żeby pilnować Borję Garcię, szczególnie w okolicach linii wyznaczających pole karne. To pozycja, z której Hiszpan w miarę regularnie karci przeciwników Girony. 3:3 i możemy mówić o małej sensacji. Atletico poza pucharem.
Atletico Madryt 3:3 GIRONA (1:1)
Bramki: Kalinić 12', Correa 66', Griezmann 84' – Valery 37', Stuani 59', Borja Garcia 88'
Sevilla – Athletic Club
Po tym, jak Sevilla wbiła trzy gole na San Mames, wynik dwumeczu był już przesądzony. Sevilla w pełni kontrolowała mecz wiedząc, że może go przegrać nawet 2:0, „Los Leones” również nie starali się za wszelką cenę przycisnąć Sevilli i starać się o zdobycie trzech goli. Gaizka Garitano dał odpocząć kilku zawodnikom grającym na co dzień w meczach ligowych, nie chcąc marnować ich sił i ryzykować kontuzji - ich głównym celem jest utrzymanie się w lidze, a nie walka o Puchar Króla. Podejście to jest jak najbardziej logiczne i rozsądne, tym bardziej, że gdyby faktycznie nacisnęli i kazali Sevilli wrzucić trzeci bieg, mogliby zostać za to srogo skarceni. Nic takiego jednak nie miało miejsca, Athletic strzelił jedną bramkę na kwadrans przed końcem i został z takim dorobkiem bezpiecznie odprowadzony do szatni przez ekipę Machina.
SEVILLA 0:1 Athletic Club (3:1)
Bramki: Guruzeta 77'
Leganes – Real Madryt
Leganes faktycznie spróbowało swoich sił z Realem i usiłowało powalczyć o odrobienie strat, co szczególnie było widać w pierwszej połowie. „Ogórki” często stwarzały zagrożenie po dośrodkowaniach, a w 30. minucie udało im się otworzyć wynik spotkania po zamieszaniu w polu karnym. W drugiej części meczu Real przeszedł na formację z czwórką obrońców, a mecz zrobił się bardziej wyrównany, Królewscy mieli jednak w głowie to, jaki zapas z pierwszego meczu mają i nie forsowali się. „Los Blancos” nie podeszli do tego meczu na poważnie, co pokazuje wystawienie w pierwszym składzie graczy mało istotnych (cześć, Isco).
Leganes 1:0 REAL MADRYT (0:3)
Bramki: Braithwaite 30'
Znamy już pięciu ćwierćfinalistów Pucharu Króla, z dzisiejszych meczów tylko jeden przyniósł prawdziwe emocje, bo Real i Sevilla zbudowały sobie potężne zaliczki przed tygodniem - jednak w przypadku czwartkowych spotkań emocji nie zabraknie, w każdej z trzech par kwestia awansu nie jest w żadnym stopniu rozstrzygnięta. Będzie się działo!