Barcelona nie zachwyciła, ale zadanie wykonała
Jeśli na Camp Nou przyjeżdża Leganes, kibice Barcelony mają prawo oczekiwać, że czeka ich bezstresowy wieczór. "Ogórki" to w końcu jedna ze słabszych drużyn La Liga - wszystko wskazuje na to, że dzisiejsi rywale "Blaugrany" do końca sezonu będą drżeć o utrzymanie. Czyli co - strzelić im pięć, zachować czyste konto i specjalnie się przy tym nie zmęczyć? Ha, nic z tych rzeczy. "Los Pepineros" napsuli bardzo dużo krwi gospodarzom i gdyby nie genialny Leo Messi, Barcelona prawdopodobnie straciłaby dzisiaj punkty.
Składy:
FC Barcelona: ter Stegen - Roberto, Pique, Vermaelen, Alba - Alena (64' Messi), Busquets, Arthur (64' Rakitić) - Dembele (69' Malcom), Suarez, Coutinho
C.D. Leganes: Cuellar - Tarin, Omeruo, Siovas - Nyom, Vesga (86' Eraso), Recio, Silva - Rodriguez (86' El Zhar) - Braithwaite (78' Santos), En-Nesyri
Argentyńczyk jednak nie wyszedł w pierwszym składzie - Ernesto Valverde zdecydował się dać 31-latkowi odpocząć i w razie potrzeby wpuścić go w drugiej połowie. W rolę Messiego od początku meczu całkiem udanie starał się wcielić Ousmane Dembele. Były zawodnik Borussii Dortmund czuł się w tym spotkaniu jak ryba w wodzie - dryblował, zakładał siatki, brał ciężar gry na siebie - takiego Francuza kibice Barcelony chcieliby oglądać co tydzień. Najbardziej efektowna była się jego akcja z 9. minuty, kiedy minął na skrzydle dwóch rywali, wpadł w pole karne i stanął oko w oko z Ivanem Cuellarem. Francuz zdecydował się odegrać na pustaka do Suareza, jednak zrobił to bardzo niedokładnie i obrońcy Leganes zażegnali zagrożenie. I tutaj mały kamyczek do ogródka skrzydłowego - powinien trochę bardziej przyłożyć się do dokładności podań, bo w tym elemencie wciąż ma dużo do poprawy.
Jednak nie licząc 21-latka, raczej ciężko było wskazać jasne punkty w drużynie gospodarzy. Ataki "Blaugrany" były wyprowadzane w tempie mistrzostw świata w golfie - obrońcy "Los Pepineros" nie mieli żadnych problemów, żeby bronić się przed tak ociężałą Barceloną. Coutinho był kompletnie niewidoczny, a Luisowi Suarezowi jedyne co wychodziło, to żenujące symulki. Polecę truizmem, ale trudno postawić inną diagnozę w przypadku ofensywnej indolencji Barcelony w pierwszej połowie - brak Messiego był widoczny na odległość stu kilometrów. Nie po raz pierwszy mamy do czynienia ze spotkaniem, że gra "Dumy Katalonii" bez genialnego Argentyńczyka jest bardzo ciężka do przetrawienia.
No, ale jak już się rzekło - Dembele miał dzisiaj dużo chęci do gry, a co za tym idzie - robił różnicę. To właśnie Francuz w 31. minucie doprowadził do otwarcia wyniku. Balansem ciała zwiódł obrońcę, zagrał na skrzydło do Jordiego Alby, który odegrał do niepilnowanego 21-latka. Reprezentantowi Francji nie pozostało nic innego, jak strzałem z pierwszej piłki pokonać Cuellara i tym samym zdobyć swoją 8. bramkę w tym sezonie La Liga. Pod koniec pierwszej połowy mógł jeszcze zaliczyć asystę, jednak po jego podaniu Coutinho fatalnie przestrzelił.
Początek drugiej części gry nie zwiastował jakiegoś przełomu w tym spotkaniu. Barcelona leniwie rozgrywała, Dembele starał się szarpać, a gracze Leganes ambitnie się bronili - czyli wszystko po staremu. Aż tu na zegarze wybiła 57. minuta, która wstrząsnęła Camp Nou. Skrzydłem popędził El-Nasyr, a następnie zagrał na 5. metr przed bramką ter Stegena. Tam znajdował się Braithwaite, który wpakował piłkę do siatki obok zdezorientowanego Niemca. Przy takim obrocie spraw nieuniknione wydawało się wejście Messiego.
Tak też się stało - w 64. minucie najlepszy strzelec w historii La Liga pojawił się na boisku. I jak można się było spodziewać - to on przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Barcelony. Najpierw w 71. minucie oddał kapitalny strzał z dystansu, Cuellar odbił piłkę pod nogi Suareza, a ten bez żadnych problemów pokonał golkipera Leganes. Następnie w doliczonym czasie gry po klasycznej dwójkowej akcji z Jordim Albą kropnął pod ladę i ustalił wynik meczu.
Barcelona wygrywa, jednak Ernesto Valverde ma kilka powodów do niepokoju. Po pierwsze - po raz kolejny gra jego zespołu bez Leo Messiego była po prostu kiepska. Po drugie - Ousmane Dembele, czyli jedyny zawodnik z podstawowej jedenastki, który prezentował się podczas tego meczu dobrze, musiał opuścić boisko z groźnie wyglądającym urazem. Nie wiadomo jeszcze, na ile poważna jest kontuzja Francuza, jednak patrząc na jego dzisiejszą dyspozycję, jego brak w najbliższych meczach może być bardzo brzemienny w skutkach dla "Dumy Katalonii".